niedziela, 25 sierpnia 2013

Zakończenie

Paula usiadła przy biórku i wzięła kartkę papieru. Minął już miesiąc, odkąd zginęły 2 tak ważne dla niej osoby, jednak ona dalej nie mogła dojść do siebie. Przyjaciel doradził jej, żeby napisała do nich list, może nie będą mogli go przeczytać, jednak spisze wszystkie negatywne emocje, które się w niej kłębią. W jego przypadku to podziałało, więc czemu nie mogłaby spróbować? Ufała mu, był dla niej teraz podporą, bo znalazł się w podobnej sytuacji. On pomagał jej, a ona mu. Wzięła do ręki swój ulubiony długopis, który dał jej Gerard i zaczęła pisać. "Hej chłopcy, wiem, że nie możecie tego przeczytać, jednak postanowiłam spróbować, może poczuję się lepiej. Leo, jak dla mnie zawsze będziesz najlepszym na świecie piłkarzem, chociaż żałuję, że kiedykolwiek cię poznałam. To przeze mnie zginąłeś, dlatego, że byłeś dla mnie ważny, gdybym cię nie znała a przynajmniej nie lubiła, na pewno byś żył... Tak jak ci obiecałam, opiekuję się Anto i Thiago. Masz pięknego syna Leo, na pewno stanie się najlepszym na świecie piłkarzem, jak jego ojciec i będzie lepszy od Crisa Juniora. Małego Crisa już poznałam, Thiago zresztą też. Jest miedzy nimi dokładnie tyle samo lat różnicy, co między tobą i jego tatą. Trochę się do siebie z Crisem zbliżyliśmy, jest teraz dla mnie kimś w rodzaju przyjaciela. Też został sam z Juniorem. Nie wiem czy wiesz, ale... W sumie to głupie pytanie, jak mógłbyś wiedzieć! Przecież NIE ŻYJESZ!!! Przez durnego Filipa! Nawet pewnie nie dowiedziałeś się, kto cię zabił! A ten psychopata został uniewinniony! Skończył tylko w szpitalu psychiatrycznym, bo, "podczas wykonywania tych czynów nie był zdrowy na umyślnie"! Ty to rozumiesz?! Ale wracając do tematu Crisa, zostawiła go Irina. W sumie to się nie zdziwiłam. Zostawiła go, gdy tylko się dowiedziała, że nie będzie mógł już grać. Mamy teraz z nim i z Anto taką małą unię jedności, wspieramy się wszyscy razem. Jednak najbardziej pomaga nam Torres. Też został sam z dziećmi, Olalla zginęła, kiedy samochód lecący do Barcelony z Paryża się rozbił. To dlatego Fer był taki smutny i przygaszony na weselu... Teraz jest z nami w tej unii, bardzo nam pomaga, chociaż my mu chyba też. Jako jedyny z nas pracuje, więc kiedy on ma treningi i mecze, my zajmujemy się dziećmi. Ale nie lata do pracy do Londynu. W Chelsea, od kiedy jest Mourihno, też go nie chcięli. Więc teraz trafił do Barcelony. W Barcy się odnalazł, gra teraz naprawdę dobrze, chociaż nigdy nie będzie taki dobry jak ty. To właśnie on powiedział, że ten list mi pomoże. Geri, kocham cię, ale już sama nie wiem... Wydaje mi się, że jego też kocham, wiem, że ze wzajemnością. Ale dla mnie to jest po prostu za wcześnie! On mówi, że powinniśmy rozpocząć nowe życie, ale nie naciska na mnie. Czy gdybym zaczęła się teraz z nim spotykać, to nie zdradziłabym cię? Szkoda, że już nigdy nie znajdę odpowiedzi na to pytanie... 
Całuję, Paula ". Jeszcze raz przeczytała list. Mimo wszystko poczuła się lepiej, jakby naprawdę miało to do nich dotrzeć. Wrzucając list do kominka, patrzyła jeszcze chwilę, jak rozpada się w popiół. Zdawało jej się, że usłyszała w głowie znajomy głos. 
-Nie martw się Paula, słuchaj zawsze głosu serca, ono wie, jak powinnaś postąpić... 
~~~~~
Więc teraz to już naprawdę ostatni rozdział :( Smutno mi, kończąc tego bloga, to mój pierwszy blog i naprawdę się z nim zżyłam :< Ale chciałam wam bardzo podziękować, za te wszystkie komentarze, te dobre i te złe, dzięki wam starałam się doskonalić :) Jeśli komuś podobały się moje pomysły, zapraszam na mojego drugiego bloga, który, chociaż jest o Chelsea zawiera również dużo Barcelony i troszkę Realu ;*

wtorek, 13 sierpnia 2013

Rozdział 45 - Zginął, bo był dla niej ważny

Przez te kilka tygodni, kiedy Cris był w szpitalu, nic się nie działo. Żadnych listów, tajemniczych smsów, dziwnych wypadków. Nic. Życie toczyło się dalej, z jedną tylko różnicą - wsród nich zabrakło Lobo. Najlepszego przyjaciela Pauli nie dało się już uratować. Spoczywał teraz na zwierzęcym cmentarzu, gdzie przynajmniej raz na tydzień ktoś go odwiedzał, przynosił kwiaty, zapalał znicze. Zginął jak bohater - Lobo oddał życie w obronie swojej pani. Jednak w przyrodzie musi być zachowana równowaga, jedno życie się kończy, drugie zaczyna. Julia zaszła w ciążę. Z tego też powodu, postanowiono wreszcie zorganizować długo odkładany ślub. Kiedy wreszcie zakochani powiedzieli sobie sakramentalne 'tak' rozpoczęła się zabawa. Nikt już nie pamiętał, że ta piękna dziewczyna w sukni ślubnej, obecna Pani Fabregas, była bardzo bliska utraty życia. Teraz jednak nikt o tym nie myślał, wszyscy byli zbyt zajęci gratulowaniem młodej parze i tańczeniem. Alkochol lał się strumieniami, wszyscy śpiewali i tańczyli, a co się dziwić? To przecież Hiszpanie. Oprócz przyjaciół z klubu, byli również przyjaciele Fabregasa z reprezentacji, rodzina jego i Julii. Kiedy zmęczona panna młoda wreszcie usiadła, podeszła do niej Paula, która również dopiero co uciekła od przyjaciół. 
-Jak się bawisz? - spytała smutno. 
-Jest cudownie, to najwspanialsze wesele na jakim kiedykolwiek byłam... - westchnęła - A ty? Jak ty się bawisz? 
-Ja... Jest świetnie, naprawdę... Tylko martwię się o Crisa... Już nigdy nie będzie mógł grać w piłkę... Nie wiem, jak da sobie radę... 
-Nie martw się, jakoś sobie poradzi, jest silny - przyjaciółka mocno ją uścisnęła, nie pozwalając, by łzy, które już zebrały się pod powiekami, wypłynęły. Chciała powiedzieć coś jeszcze, jednak nagle zgasły światła a przez drzwi wybiegło kilka zamaskowanych osób. 
-Ej, panowie, tu trwa wesele, proszę wyjść, albo zadzwonię po policję! - dało się słyszeć głos Leo, próbujacego opanować sytuację. Zaraz potem rozległ się dźwięk strzału i stłumiony jęk bólu. Ciało Leo opadło na podłogę. Paula podbiegła do niego i potrząsnęła nim. Na jego piersi, tuż obok serca widoczny był ślad po postrzale. 
-Leo! Leo, proszę, nie rób mi tego! Leo, proszę, nie umieraj! Walcz z tym, proszę! Walcz dla Anto i dla Thiago! Ty nie możesz umrzeć! Nie możesz! - z jej oczu płynęły łzy. Messi delikatnie poruszył się i otworzył oczy. Dotknął miejsca, gdzie trafił go pocisk. Złapał ją za rękę. 
-Paula, zajmij się proszę Antonellą i Thiago, proszę... - po tych słowach po raz ostatni zamknął oczy, a jego uchwyt się rozluźnił. W tym czasie Gerard, nie czekając na policję, rzucił się na jednego z napastników. Udało mu się przygwoździć go do ziemi i zdjąć mu kominiarkę. Z obłąkaniem w oczach, drwiąco uśmiechała się do niego twarz Filipa. 
-I co, nie ma teraz tu tego wielkiego czarnego śmiecia? Gdzie jest teraz ten kochany psiaczek twojej kochanej dziewczynki? Nie żyje? Jak mi przykro - roześmiał się drwiąco - To ja go zabiłem, tak samo jak chciałem zabić Julię, bo była ważna dla Pauli. Leo też dlatego zginął, bo był dla niej ważny. To ja ją kochałem, przez całe życie ją kochałem, jednak ona mnie nie chciała! Więc teraz się mszczę! Tak, to ja jestem tym XX7! Zaskoczony? Nie powinieneś taki być! Gdybyś choć trochę pomyślał... Mam na drugie imię Xawery, na nazwisko Xabiński a miałem mieć teraz numer 7! Ona z pewnością wiedziałaby, że to ja, jednak wy, dla jej własnego bezpieczeństwa, nie powiedzieliście jej tego! Och, jesteście tacy naiwni! - zaczął sie śmiać, widać było, że mu odbiło - A ty będziesz następny, bo też jesteś dla niej ważny, bo kocha ciebie a nie mnie! Pożałujesz tego, że cię pokochała! Żegnaj Gerardzie Pique! - sięgnął po leżący na podłodze rewolwer i wystrzelił. Zabijając go miał już pewność, że Paula będzie cierpiała, tak jak on cierpiał przez całe swoje życie, przez nią. Dalej śmiejąc się szaleńczo dał się wyprowadzić przez policję. 
~~~~~
Postanowiłam jednak podzielić to na dwa rozdziały, więc jednak będzie jeszcze zakończenie. Wiem, że większość z was będzie chciało mnie zabić, za taki obrót sprawy (w końcu pozbawiłam świat dwóch najlepszych piłkarzy) ale właśnie tak to miało się skończyć. Nie chciałam, żeby było to kolejne opowiadanie z happy endem, bo takich jest mnóstwo. Chciałam, żeby to było dziwne i niespodziewane zakończenie, które narodziło się w mojej chorej wyobraźni. No to tyle, zakończenie powinno pojawić się jeszcze w tym tygodniu.