niedziela, 25 sierpnia 2013

Zakończenie

Paula usiadła przy biórku i wzięła kartkę papieru. Minął już miesiąc, odkąd zginęły 2 tak ważne dla niej osoby, jednak ona dalej nie mogła dojść do siebie. Przyjaciel doradził jej, żeby napisała do nich list, może nie będą mogli go przeczytać, jednak spisze wszystkie negatywne emocje, które się w niej kłębią. W jego przypadku to podziałało, więc czemu nie mogłaby spróbować? Ufała mu, był dla niej teraz podporą, bo znalazł się w podobnej sytuacji. On pomagał jej, a ona mu. Wzięła do ręki swój ulubiony długopis, który dał jej Gerard i zaczęła pisać. "Hej chłopcy, wiem, że nie możecie tego przeczytać, jednak postanowiłam spróbować, może poczuję się lepiej. Leo, jak dla mnie zawsze będziesz najlepszym na świecie piłkarzem, chociaż żałuję, że kiedykolwiek cię poznałam. To przeze mnie zginąłeś, dlatego, że byłeś dla mnie ważny, gdybym cię nie znała a przynajmniej nie lubiła, na pewno byś żył... Tak jak ci obiecałam, opiekuję się Anto i Thiago. Masz pięknego syna Leo, na pewno stanie się najlepszym na świecie piłkarzem, jak jego ojciec i będzie lepszy od Crisa Juniora. Małego Crisa już poznałam, Thiago zresztą też. Jest miedzy nimi dokładnie tyle samo lat różnicy, co między tobą i jego tatą. Trochę się do siebie z Crisem zbliżyliśmy, jest teraz dla mnie kimś w rodzaju przyjaciela. Też został sam z Juniorem. Nie wiem czy wiesz, ale... W sumie to głupie pytanie, jak mógłbyś wiedzieć! Przecież NIE ŻYJESZ!!! Przez durnego Filipa! Nawet pewnie nie dowiedziałeś się, kto cię zabił! A ten psychopata został uniewinniony! Skończył tylko w szpitalu psychiatrycznym, bo, "podczas wykonywania tych czynów nie był zdrowy na umyślnie"! Ty to rozumiesz?! Ale wracając do tematu Crisa, zostawiła go Irina. W sumie to się nie zdziwiłam. Zostawiła go, gdy tylko się dowiedziała, że nie będzie mógł już grać. Mamy teraz z nim i z Anto taką małą unię jedności, wspieramy się wszyscy razem. Jednak najbardziej pomaga nam Torres. Też został sam z dziećmi, Olalla zginęła, kiedy samochód lecący do Barcelony z Paryża się rozbił. To dlatego Fer był taki smutny i przygaszony na weselu... Teraz jest z nami w tej unii, bardzo nam pomaga, chociaż my mu chyba też. Jako jedyny z nas pracuje, więc kiedy on ma treningi i mecze, my zajmujemy się dziećmi. Ale nie lata do pracy do Londynu. W Chelsea, od kiedy jest Mourihno, też go nie chcięli. Więc teraz trafił do Barcelony. W Barcy się odnalazł, gra teraz naprawdę dobrze, chociaż nigdy nie będzie taki dobry jak ty. To właśnie on powiedział, że ten list mi pomoże. Geri, kocham cię, ale już sama nie wiem... Wydaje mi się, że jego też kocham, wiem, że ze wzajemnością. Ale dla mnie to jest po prostu za wcześnie! On mówi, że powinniśmy rozpocząć nowe życie, ale nie naciska na mnie. Czy gdybym zaczęła się teraz z nim spotykać, to nie zdradziłabym cię? Szkoda, że już nigdy nie znajdę odpowiedzi na to pytanie... 
Całuję, Paula ". Jeszcze raz przeczytała list. Mimo wszystko poczuła się lepiej, jakby naprawdę miało to do nich dotrzeć. Wrzucając list do kominka, patrzyła jeszcze chwilę, jak rozpada się w popiół. Zdawało jej się, że usłyszała w głowie znajomy głos. 
-Nie martw się Paula, słuchaj zawsze głosu serca, ono wie, jak powinnaś postąpić... 
~~~~~
Więc teraz to już naprawdę ostatni rozdział :( Smutno mi, kończąc tego bloga, to mój pierwszy blog i naprawdę się z nim zżyłam :< Ale chciałam wam bardzo podziękować, za te wszystkie komentarze, te dobre i te złe, dzięki wam starałam się doskonalić :) Jeśli komuś podobały się moje pomysły, zapraszam na mojego drugiego bloga, który, chociaż jest o Chelsea zawiera również dużo Barcelony i troszkę Realu ;*

wtorek, 13 sierpnia 2013

Rozdział 45 - Zginął, bo był dla niej ważny

Przez te kilka tygodni, kiedy Cris był w szpitalu, nic się nie działo. Żadnych listów, tajemniczych smsów, dziwnych wypadków. Nic. Życie toczyło się dalej, z jedną tylko różnicą - wsród nich zabrakło Lobo. Najlepszego przyjaciela Pauli nie dało się już uratować. Spoczywał teraz na zwierzęcym cmentarzu, gdzie przynajmniej raz na tydzień ktoś go odwiedzał, przynosił kwiaty, zapalał znicze. Zginął jak bohater - Lobo oddał życie w obronie swojej pani. Jednak w przyrodzie musi być zachowana równowaga, jedno życie się kończy, drugie zaczyna. Julia zaszła w ciążę. Z tego też powodu, postanowiono wreszcie zorganizować długo odkładany ślub. Kiedy wreszcie zakochani powiedzieli sobie sakramentalne 'tak' rozpoczęła się zabawa. Nikt już nie pamiętał, że ta piękna dziewczyna w sukni ślubnej, obecna Pani Fabregas, była bardzo bliska utraty życia. Teraz jednak nikt o tym nie myślał, wszyscy byli zbyt zajęci gratulowaniem młodej parze i tańczeniem. Alkochol lał się strumieniami, wszyscy śpiewali i tańczyli, a co się dziwić? To przecież Hiszpanie. Oprócz przyjaciół z klubu, byli również przyjaciele Fabregasa z reprezentacji, rodzina jego i Julii. Kiedy zmęczona panna młoda wreszcie usiadła, podeszła do niej Paula, która również dopiero co uciekła od przyjaciół. 
-Jak się bawisz? - spytała smutno. 
-Jest cudownie, to najwspanialsze wesele na jakim kiedykolwiek byłam... - westchnęła - A ty? Jak ty się bawisz? 
-Ja... Jest świetnie, naprawdę... Tylko martwię się o Crisa... Już nigdy nie będzie mógł grać w piłkę... Nie wiem, jak da sobie radę... 
-Nie martw się, jakoś sobie poradzi, jest silny - przyjaciółka mocno ją uścisnęła, nie pozwalając, by łzy, które już zebrały się pod powiekami, wypłynęły. Chciała powiedzieć coś jeszcze, jednak nagle zgasły światła a przez drzwi wybiegło kilka zamaskowanych osób. 
-Ej, panowie, tu trwa wesele, proszę wyjść, albo zadzwonię po policję! - dało się słyszeć głos Leo, próbujacego opanować sytuację. Zaraz potem rozległ się dźwięk strzału i stłumiony jęk bólu. Ciało Leo opadło na podłogę. Paula podbiegła do niego i potrząsnęła nim. Na jego piersi, tuż obok serca widoczny był ślad po postrzale. 
-Leo! Leo, proszę, nie rób mi tego! Leo, proszę, nie umieraj! Walcz z tym, proszę! Walcz dla Anto i dla Thiago! Ty nie możesz umrzeć! Nie możesz! - z jej oczu płynęły łzy. Messi delikatnie poruszył się i otworzył oczy. Dotknął miejsca, gdzie trafił go pocisk. Złapał ją za rękę. 
-Paula, zajmij się proszę Antonellą i Thiago, proszę... - po tych słowach po raz ostatni zamknął oczy, a jego uchwyt się rozluźnił. W tym czasie Gerard, nie czekając na policję, rzucił się na jednego z napastników. Udało mu się przygwoździć go do ziemi i zdjąć mu kominiarkę. Z obłąkaniem w oczach, drwiąco uśmiechała się do niego twarz Filipa. 
-I co, nie ma teraz tu tego wielkiego czarnego śmiecia? Gdzie jest teraz ten kochany psiaczek twojej kochanej dziewczynki? Nie żyje? Jak mi przykro - roześmiał się drwiąco - To ja go zabiłem, tak samo jak chciałem zabić Julię, bo była ważna dla Pauli. Leo też dlatego zginął, bo był dla niej ważny. To ja ją kochałem, przez całe życie ją kochałem, jednak ona mnie nie chciała! Więc teraz się mszczę! Tak, to ja jestem tym XX7! Zaskoczony? Nie powinieneś taki być! Gdybyś choć trochę pomyślał... Mam na drugie imię Xawery, na nazwisko Xabiński a miałem mieć teraz numer 7! Ona z pewnością wiedziałaby, że to ja, jednak wy, dla jej własnego bezpieczeństwa, nie powiedzieliście jej tego! Och, jesteście tacy naiwni! - zaczął sie śmiać, widać było, że mu odbiło - A ty będziesz następny, bo też jesteś dla niej ważny, bo kocha ciebie a nie mnie! Pożałujesz tego, że cię pokochała! Żegnaj Gerardzie Pique! - sięgnął po leżący na podłodze rewolwer i wystrzelił. Zabijając go miał już pewność, że Paula będzie cierpiała, tak jak on cierpiał przez całe swoje życie, przez nią. Dalej śmiejąc się szaleńczo dał się wyprowadzić przez policję. 
~~~~~
Postanowiłam jednak podzielić to na dwa rozdziały, więc jednak będzie jeszcze zakończenie. Wiem, że większość z was będzie chciało mnie zabić, za taki obrót sprawy (w końcu pozbawiłam świat dwóch najlepszych piłkarzy) ale właśnie tak to miało się skończyć. Nie chciałam, żeby było to kolejne opowiadanie z happy endem, bo takich jest mnóstwo. Chciałam, żeby to było dziwne i niespodziewane zakończenie, które narodziło się w mojej chorej wyobraźni. No to tyle, zakończenie powinno pojawić się jeszcze w tym tygodniu. 

niedziela, 21 lipca 2013

Rozdział 44 - Jedyne co zabiłem, to spaghetti z proszku

-David, możemy mieć do ciebie jedno pytanie? Gdzie byłeś przed chwilą? Pokaż ręce! - Pique od razu przeszedł do oskarżeń. Wściekłość go zaślepiła, był teraz w stanie nawet oskarżyć przyjaciela. Villa chyba coś z tego zrozumiał. 
-Gerard, o co ty mnie oskarżasz? Przez cały czas byłem z Leo w pokoju, tylko teraz na chwilę wyszedłem, bo chciałem pożyczyć od Cesca... No nieważne, chciałem coś od niego pożyczyć! A ręce mam czyste! - pokazał mu swoje dłonie. 
-Tylko winny się tłumaczy! Gadaj, co chciałeś od niego pożyczyć! Ktoś może potwierdzić twoją wersję wydarzeń? 
-Chciałem pożyczyć... No bo przyjeżdża Patricia a ja nie mam absolutnie nic do jedzenia! Nie umiem gotować i chciałem, żeby Julia mi jakoś pomogła! Bo chcę zrobić Pati uroczystą kolację i... - David zamotał się, patrząc na płaczącego ze śmiechu Fabregasa i Gerarda, który miał niezwykle poważną minę - Oprócz tego Leo może wszystko potwierdzić! 
-Pokaż ręce! - Pique dalej patrzył na niego dziwnie - Masz czerwone ślady na rękach! To krew! To ty chciałeś ją zabić i zabiłeś jej psa! 
-Yyyy, stary, wyluzuj, jedyne co zabiłem, to spaghetti z proszku, które wysypało mi się na całą kuchnię. A potem chciałem to pozmywać i całe się rozciapciało i teraz mam je wszędzie - wyrzucił ręce w powietrze w geście bazradności. To prawda, na jego spodniach i koszulce również były czerwone plamy. Fabragas podszedł do niego, podniósł jego rękę i powąchał. 
-Sos do spaghetti bolognese, Winiary, prawda? 
-Noooo, tylko chyba lekko przerminowany... 
-Nie martw się, zaraz budzę Julię i ona na pewno ci pomoże! Jest taka wspaniała, cudowna, troskliwa i ma takie dobre serce - pocałował ją w czubek głowy - Julcia, kochanie, wstawaj! Julcia! Julia! - Fabregas z przerażeniem potrząsał dziewczyną, która nie reagowała - Pomóżcie mi, jej chyba coś się stało! Jula! - Fabregas miał łzy w oczach. Gerard i David spojrzeli na siebię z przerażeniem. Postanowili zawrzeć typowy rozejm. Gerard wiedział, że to może być robota XX7, więc nie zaaponował, kiedy Villa pochylił się nad Julią. Przyjaciel już udowodnił, że jest niewinny i Pique miał wyrzuty sumienia, że wogóle go oskarżył. Przecież David nigdy nie zrobiłby czegoś takiego. Bardzo lubił Paulę, nigdy nie sprawiłby jej przykrości. Nie był też jakoś specjalnie przywiązany do swojego numerka, w przyszłym sezonie to Filip miał grać w Barcelonie z numerem 7. Kiedy Gerard był zajęty uspokajaniem przerażonego Fabragasa, David klękał przy Julii i sprawdzał jej czynności życiowe. Kiedy podniósł głowę, Gerard już wiedział, że coś jest nie tak. 
-Dzwońcie szybko po pogotowie, ja rozpoczynam resustytację. 
-Ale co jej jest? - Fabragas błagalnie spojrzał na niego. 
-Nie ma oddechu, tentna ani pulsu. Trzeba szybko uruchomić jej serce - Villa mówił to takim profesjonalnym tonem, że nikt nie uwierzyłby, gdyby powiedział, że robi to pierwszy raz. Kiedy przystąpił do oddechów, Fabs zaprotestował. 
-David, co ty robisz? Geri, czemu on ją całuje? - Cesc prawie płakał. 
-Uspokój sie debilu, on ratuje jej życie - Gerard z całej siły trzepnął go w ramię, musiał na kimś odreagować swoją złość. Po kilkunastu minutach, karetka przyjechała. Kiedy lekarze wynosili z budynku bezwładne ciało Julii, do chłopaków podbiegła zapłakana Paula. 
-Co jej się stało? To na pewno moja wina! 
-Ciiiiiiiiii... Nie, kotku, to nie twoja wina - Pique chciał pogłaskać ją po włosach, jednak strąciła jego rękę. 
-Jakbyś ty mógł cokolwiek wiedzieć! To wszystko moja wina, to zawsze przeze mnie coś złego się dzieje! Najpierw ty, potem Lobo... - chciała jeszcze coś powiedzieć, jednak wybuchła niekontrolowanym szlochem. Pique znowu ją przytulił, tym razem mu na to pozwoliła - Lobo już nie żyje! Nie mam pojęcia dlaczego! Przecież powinien żyć! Gdyby mnie nie spotkał, na pewno jeszcze by żył! Teraz Cris miał wypadek samochodowy, a Julia chyba też nie żyje! 
-Co? Jaki Cris? Ronaldo? 
-Tak, Ronaldo! A ile jeszcze Crisów znasz?! 
-Noooo, jest jeszcze Tello, bałem się że to on... 
-Nawet tak nie mów! Tego bym chyba nie przeżyła... 
-A skąd wiesz o wypadku Ronaldo, zadzwonił ktoś do ciebie? 
-Nie wiem, dostałam tylko smsa od nieznanego numeru, podpisanego XX7...
~~~~~
Muszę was zmartwić, to ostatni rozdział, potem będzie już tylko epilog :( Przepraszam, ale nie mam już pojęcia, jak to dalej ciągnąć :< Bardzo zżyłam się z tym blogiem, ciężko będzie mi go skończyć, szczególnie, że obiecałam, że będzie do 50 :'( Ale uważam, że pisanie go na siłę po prostu nie ma sensu :( 
PS.: Może ma ktoś jakieś podejrzenia, kto jest XX7? Jeśli tak, piszcie w komentarzach ;) 
PPS.: #ÀnimsTito :'( Będziemy tęsknić, trenerze :'( Nigdy o tobie nie zapomnimy :'(

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Ogłoszenie

Mam takie małe pytanko, czy ktoś ogólnie czyta tego bloga? Bo nie wiem, czy mam kontynuować :/ Niby obiecałam, że będzie jeszcze przynajmniej do 50, potem jeszcze po zawieszeniu obiecałam, że będę pisać dalej, ale to chyba nie ma sensu :( Przepraszam, że w takim momencie to kończę, niedługo pojawi się pewnie jeszcze epilog, który na pewno nie będzie szczęśliwy, ale cóż zrobić, taki świat... Jeśli komuś zależy, żebym to kontynuowała i dociągnęła chociaż do 50, to niech skomentuje, jeśli okaże się, że ktoś naprawdę to czyta, to jeszcze będę pisać, jeśli nie, to będzie już koniec... Chcę wam jeszcze podziękować, za to, że naprawdę mnie wspieraliście, tyle miłych komentarzy, że czasem po przeczytaniu ich plakalam ze szczęścia ;')
PS.: Tak trochę nie na temat, ale co sądzicie o nowym tle? Zrobiłam taką małą rewolucję, tak na zakończenie ;)

środa, 5 czerwca 2013

Rozdział 43 - Chodzi o mnie?

Pique szybko schował kartkę, nie chciał, by dziewczyna wiedziała, że grozi jej niebezpieczeństwo, jednak wiedział, że jak się dowie, czeka go awantura. Wtedy do łazienki wpadła Paula. 
-Hej Geri, co tak długo? Aaaaa! - dziewczyna wrzasnęła i uklękła przy psie - Jeszcze oddycha, chociaż jest ciężko, idź szybko po Julię, ona jest dobra z biologii, może coś pomóc. A Bola gdzie? I co mu sie właściwie stało? 
-Może Julia lepiej nie, to ty masz prawdziwy dar, ty sie nim lepiej zajmij. 
-Ale ja nie ocenię, czy nie ma uszkodzeń wewnętrznych! Jeśli ma, został mu max 1 dzień życia! Oprócz tego Bola gdzie? 
-No właśnie... - chłopak westchnął głęboko, wiedział, że ukrywanie prawdy do niczego nie doprowadzi - Ktoś ją porwał. 
-Że co? Czemu zawsze ja, czemu? Co ja takiego zrobiłam? - usiadła na łóżku i schowała twarz w dłoniach, chciała płakać, jednak wiedziała, że jeśli teraz straci czas, może być już za późno - Chodź po Julę, ja tu z nim zostaje, spróbuje mu jakoś pomóc. 
-Wszystko będzie dobrze, zaufaj mi, wszystko będzie dobrze - chłopak wyszedł z pokoju, aby udać się do przyjaciół. Na korytarzu spotkał Jordiego. 
-Jordi, leć po Leo, Villę i Casillasa, Ramos i Ozil też mogą przyjść, jest pewna sprawa, to ważne, ja idę do Julii i Fabsa. 
-Okey, coś sie stało? 
-Tak, to bardzo ważne, proszę, chodź po nich, Pauli grozi niebezpieczeństwo! 
-Dobra, lecę, mam nadzieje, że wszystko będzie dobrze, na nas zawsze możesz liczyć, wiedz o tym. 
-Wiem stary, jesteś dla mnie jak brat, tak jak zresztą wszyscy - przytulili się i każdy poszedł w swoją stronę, Jordi po kolegów, a Pique po Julię i Fabregasa. Kiedy wpadł do swojego pokoju, który dzielił z przyjacielem, zastał go oglądającego telewizję, ze śpiącą Julią na kolanach. 
-Szybko, wstawajcie! Na przytulanki będzie czas pózniej! Fabs, budź ją szybko, to ważne! 
-Przymknij się debilu, nie widzisz, że ona śpi? Co może być tak ważnego, żeby ją budzić? 
-To, że Pauli grozi niebezpieczeństwo! Ktoś, kto podpisuje się XX7 chce żebym odszedł z Barcelony, bo inaczej wszystkich pozabija! 
-Ona wie, kto to może być? XX7, to tak jak James Bond, 007, albo... CR7! Cristiano Ronaldo! Co ona na to, uważa, że to może być on? 
-Nie wiem, nie pokazałem jej listu, ona o niczym nie wie! 
-To szybko debilu, idź to zrobić, zanim nasza kochana 7 zostawi kolejny list, a ona straci do ciebie zaufanie! Wtedy nie będziesz mógł jej pomóc! 
-Jaka kochana 7, chodzi o mnie? Co się stało? - w tej chwili w drzwiach stanął David Villa.
~~~~~
Mój wielki powrót ;) Rozdział dedykuję Zuzi Sus i An bo one dwie (chociaż Zuzia o wiele bardziej ;>) męczyły mnie, żebym coś dodała ;* Rozdział trochę krótki, ale ważne, że jest ;P Teraz postaram się dodawać jeden co najmniej raz w miesiącu a może nawet 2 tygodnie :) Mam nadzieje, ze dalej ktoś to będzie czytał, jeśli tak to komentujcie, nawet z anonima, tylko sie jakoś podpisujcie ;*

sobota, 25 maja 2013

Ogłoszenie

Zawieszam tego bloga :( po prostu już nie mam na niego pomysłu i nie wiem, kiedy coś mi przyjdzie do głowy. Wiem, że niektórzy naprawdę go czytali i mogą być z tego powodu smutni, ale nie chce pisać jakiś bzdur :< Wszystkich zainteresowanych zapraszam na mojego nowego bloga http://onlyonereasontoliveonthisplanet.blogspot.com/?m=1

wtorek, 21 maja 2013

Rozdział 42 - XX7

Paulę obudził dzwonek telefonu. Zamiast jednak odebrać zaczęła podśpiewywać piosenkę "She's Not Afraid", którą miała jako dzwonek zamiast po prostu odebrać. Pique popatrzył na nią jak na odiotkę. 
-Zawsze tak robisz? 
-No co? Moja ulubiona piosenka, zawsze. 
-To by wyjaśniało, dlaczego tak ciężko jest się do ciebie dodzwonić. Ej, paczaj, pieski wstały! 
-Zaraz, no sekunda - odebrała telefon - Halo? 
-Witam, jestem Carmen Lopez dziennikarka i fotografka, zgodziła się pani na wywiad i sesję zdjęciową dla naszej gazety. Razem z Cristiano Ronaldo, to podobno pani aktualny chłopak, tak? 
-Nie! To mój aktualny NIEprzyjaciel i on NIGDY nie był moim chłopakiem!!! Moim obecnym chłopakiem jest Gerard Pique!!!
-To zapewne jakaś pomyłka... Czy napewno rozmawiam z panną Paulą Vilanova? 
-Tak, na pewno. 
-Może mam nieaktualne informacje... Kiedy przestała się pani spotykać z Cristiano? 
-Że co proszę? Nigdy się z nim nie spotykałam!
-Więc czemu miała pani mieć z nim rozbieraną sesję? Miałam skonsultować się z panią w sprawie terminu. 
-ŻE CO??? Pique, weź mnie trzymaj, bo nie wytrzymam! JAKĄ ROZBIERANĄ SESJĘ DO CHOLERY???
-Pauś, spokojnie, daj mi telefon - dziewczyna podała mu telefon - Przepraszam bardzo, niezwykle mi przykro ale to jest moja dziewczyna i robieranej sesji NIE BĘDZIE, zrozumiała pani? 
-A byćmoże, jeśli pani Vilanova nie zgadza sie na sesję z Cristiano Ronaldo, pan będzie jej towarzyszem? - Paula szerzej otworzyła oczy ze zdumienia, na to, w ostateczności mogłaby się zgodzić, gdyby pieniądze z tej sesji były na szczytny cel, jednak po tym co słyszała, była pewna, że to rownież ściema. Chłopak był jednak zdecydowany - Nie ma mowy, oprócz tego to nie ja o tym decyduję. 
-Ale wtedy będzie pan mógł zobaczyć ją bez ubrań, nie chciałby pan? 
-Chciałbym, nawet bardzo, ale chciałbym, żeby to było tylko dla mnie, a nie dla całego świata! Nie chcę, żeby potem jakieś obleśne stare zboki śliniły sie nad jej zdjęciami! Oprócz tego szanuję ją, to jej decyzja, i wiem, że popełni dobrą decyzję, bo ona ma swój honor, dumę i godność, coś ci to mówi? 
-No cóż, z pewnością ją pan przecenia, gdyby zobaczył pan mnie... Może moglibyśmy się spotkać? 
-Nie dziękuje, mam swoją dziewczynę i jestem z nią szczęśliwy, nie potrzebuje spotykać sie ze zwykłymi dziwkami a pani jest jedną z nich! - rozłaczył sie ze złością i rzucił telefonem o łóżko - Zabije gnoja! Jak on śmie robić ci takie rzeczy?! 
-Nie, nic mu nie rób, proszę, kocham cię, nie chce, żeby coś ci sie stało. Tylko mnie przytul! - powiedziała ze łzami w oczach a chłopak wziął ją na ręcę i posadził sobie na kolanach. Delikatnie głaskał ją po głowie i bawił się jej włosami. 
-Mogę zapleść ci warkocza? 
-A skąd nagle taki pomysł? - dziewczyna pierwszy raz się uśmiechnęła. 
-Masz takie piękne włosy, takie miękkie i czarne, oczy też są piękne,  ogólnie cała jesteś piękna, zupełnie inna niż Tito... 
-Tak, wiem, karnację i wszystko mam po mamie, jej ojciec był Polakiem a matka Hiszpanką, ogólnie to chyba wcale nie jestem podobna do Tito - dodała ze smutkiem. 
-Nie martw się jesteś piękna, najpiękniejsza osoba jaką znam. 
-Nie, wcale nie, jestem okropnie brzydka...
-Jesteś piękna! Taka dziewczęca, tak pięknie grasz, naprawdę! 
-Tak, oczywiście, yhym... Po pierwsze, o wiele ładniejsza ode mnie jest Julia, ona jest naprawdę dziewczęca, ja chyba tylko raz w życiu, na komunię założyłam sukienkę, a i tak wyrżnęłam się pod samym ołtarzem - roześmiała się -A, i jeszcze miałam sukienkę na balu na zakończenie szkoły, ale tego wolę nie wspominać. 
-A na ślubie, jak zapamiętałem, będziesz w klubowej koszulce, jeansach i trampkach? - też się roześmiał. 
-Tak, a co? - pokazała mu język - Przecież nie chce się znowu potknąć i wpaść na księdza. Może już zadzwonię po Fabsa i Julię, niech w końcu dostanie tego psa? 
-Dobra, niech będzie, idę po telefon i psa, zaniesiemy im go w koszyczku na uroczystą kolacje - Pique wstał z łóżka i rozejrzał się po pokoju. Psa nigdzie nie było. Chłopak zaczynał mieć złe przeczucia. Sprawdził jeszcze w łazience. Leżał tam nieprzytomny cały zakrawiony Lobo, a obok niego karteczka. "Mam twojego małego psa, duży już nie żyje, postarałem się o to. Chcesz go odzyskać, musisz spełnić moje warunki. Skontaktuje sie z tobą w najbliższym czasie, nie mów o tym nikomu i czekaj.  Nie mów nikomu, ostrzegam, bo do niego dołączysz. 
Wiedz, że jestem przy tobie i wiem wszystko.
XX7"
~~~~~
Będę już kończyć tego bloga, będzie jeszcze 8 rozdziałów, do 50 a potem już koniec. Wiem, że niektórzy którzy to czytali mogą być zawiedzeni, bo miały być jeszcze mistrzostwa świata i ogólnie, ale postanowiłam, że wtedy byłoby już tego wszystkiego za dużo, więc jednak tego nie będzie ;) Zapraszam na mojego nowego bloga (dzisiaj założonego) tym razem o Chelsea ale o Barcelonie też tam trochę będzie ^^
Link do bloga (gdyby ktoś chciał czytać): 
http://onlyonereasontoliveonthisplanet.blogspot.com/?m=1

niedziela, 19 maja 2013

Rozdział 41 - Jakoś to będzie

Nagle w pokoju coś zaczęło piszczeć. Paula znowu wybuchła śmiechem. 
-Gadaj, co znowu zbroiliście? 
-Tym razem to nie ja, naprawdę! Czekaj, dzwonię do Fabsa, zapytam się, co to - wystukał numer do przyjaciela - Fabs, co ty znowu zrobiłeś? W pokoju dziewczyn coś piszczy pod łóżkiem!
-Cholera, pewnie Bola jest już głodna, dlatego piszczy... 
-Że co? Jaka Bola? Fabs, debilu! 
-Czekaj chwilę, daj mi Paulę, ok? 
-Dobra, już ci daję, tylko mi jej tam nie bajeruj! 
-Spoko, nie mam zamiaru, przecież mam Julcię, ona jest taka cudowna, troskliwa, tak bardzo ją kocham... - Pique przerwał monolog przyjaciela udając wymioty, a Paula tarzała sie ze śmiechu - No bardzo śmieszne, dawaj mi tu Paulę, bo za chwilę pies wam się wyżyga pod łóżkiem! 
-Ale przecież Lobo teraz nie ma... 
-Dobra Cesc, słucham, co znowu zrobiłeś? - Pauli wreszcie udało się wyrwać Gerardowi telefon. 
-No bo chodzi o to... A właściwie gdzie jest Lobo? Nie ma go z wami? 
-Nie, nie ważne, teraz to nie ważne - dziewczyna z trudem stłumiła płacz - Mów lepiej, o co chodzi z tą Bolą czy jak jej tam. 
-Dobra, tylko proszę, nie zabijaj, wziąłem ze schroniska psa dla Julii. 
-Ale po co Julii pies? Ona woli koty! 
-Ale Bola jest taka mała i biedna i wygląda jak kulka... I gdybym jej nie wziął, uśpili by ją - dodał szeptem. 
-Dobra, jakoś to będzie, ona jest pod moim łóżkiem, tak? 
-Tak, w takiej specjalnej klatce, w jakiej się przewozi zwierzęta. Ma tam wyłożone kocykiem i wodę ale jedzenia jej nie dałem, bo nie wiem co ona je. 
-Dobra, a w jakim ona jest wieku? Muszę to wiedzieć, żeby dać jej coś do jedzenia, jeśli to szczeniaczek, karmy dla Lobo raczej jej nie dam. 
-Ma tak około 5 tygodni, nie wiem dokładnie ile... 
-Ale jest już z sierścią, widzi, kontaktuje? 
-Raczej tak, tylko jest chyba w szoku, bo wyciągali ją z kanału i cała się trzęsła. Wzięłem ją, bo przechodziłem obok i zobaczyłem jak ją wyciągają i im trochę pomogłem a potem pojechałem razem z nimi do schroniska, a tam ją umyli i powiedzieli że trzeba będzie ją uśpić, bo w ciagu 2 dni prawie na pewno nikt jej nie adoptuje, a wiecej nie mogą się nią zajmować, bo ona potrzebuje bardzo dużo opieki a oni mają jeszcze inne psy i koty, a kiedy wziąłem ją na ręcę a ona była taką piękną małą białą kuleczką to postanowiłem że nazwę ją Bola i wezmę do domu i...
-Cesc, spokojnie, weź głęboki oddech, a teraz TY ZOSTAWIŁEŚ 5 TYGODNIOWEGO SZCZENIAKA W SZOKU POD MOIM ŁÓŻKIEM W KLATCE!!!!!!! Ty naprawdę jesteś największym debilem jakiego znam!!! - Paula brutalnie przerwała jego monolog, jednak po chwili odzyskała panowanie nad sobą - Dobra, ja zajmę się psem a ty pilnujesz Julii, żeby do pokoju nie weszła. Ja spróbuje jakoś zająć się psem, nakarmię ją, ułożę jej posłanie z koca, jakoś utulę... Dobrze będzie, a ty masz u Geriego porządny wpierdol, za zajmowanie mnie tak długo - oddała telefon Gerardowi. 
-Dziękuje Pauś, kochana jesteś, mogę ci to jakoś wynagrodzić? Kolejny raz ratujesz mi życie! 
-Ze to "Pauś" masz wpierdol!!!
-Geri? 
-Nie, Kaczor Donald! 
-No weź, przepraszam, już nie będę tak mówił, obiecuje! 
-Dobra, przebaczam, ale i tak masz ochrzan! 
-Dobra debilu, cześć, jeszcze raz wielkie dzięki! 
-Spoko większy debilu, cześć - Gerard rozłaczył się - Dobra, to co mamy zrobić z tym psem? 
-Ja się nią zajmę, tylko pomóż mi wyciągnąć tą klatkę spod łóżka. A możesz jeszcze pójść do sklepu jakiś koc kupić? 
-Oczywiście księżniczko, już idę - podał jej klatkę do rąk, zasalutował i wyszedł. Dziewczyna zdjęła górę klatki. To co tam zobaczyła, zaskoczyło ją. W środku spała maleńka biała kulka, cicho popiskując przez sen. Dziewczyna wyjęła ją z pudełka i położyła sobie na kolanach, piesek nie poruszył się. Dziewczyna bała się, że może być w śpiączce. Dziewczyna rozejrzała się po pokoju. Burza już przeszła, na niebie widać było gwiazdy. Na podłodze leżały kawałki potłuczonej zakrwawionej szyby, którą Lobo wybił, uciekając. Bolę położyła na łóżku a sama wzięła miotłę i zaczęła sprzątać. Nagle za szybą zobaczyła żółte kocie oczy. Oczy, które prześladywały ją, kiedy jeszcze Wolfie był z nią. Stała bez ruchu patrząc przez szybę. Po chwili oczy zniknęły, jednak rozległo się dzikie warczenie. Dziewczyna stała jak zachipnotyzowana. Było już ciemno, więc nie było widać dokładnie, jednak dziewczyna zauważyła swojego psa biegnącego w stronę ogromnego kota. Po chwili był już tylko pisk pumy i fontanna krwi płynąca z jej łopatki. Zaraz potem zakrawiony chociaż szczęśliwy Lobo wpadł przez okno. Od razu przytulił się do szczęśliwej dziewczyny, brudząc ją krwią. W tej samej chwili wrócił Pique niosąc koc dla Boli. 
-Ooooo! Lobo! Chodź tu, ty gałganie nieogarnięty! - mocno przytulił psa, który polizał go po twarzy. Nagle pies zaczął węszyć. Dziwnym krokiem zbliżył się do Boli, jakby bał się, że może coś jej zrobić. Kiedy już nad nią stał, polizał ją ciepłym językiem. Wtedy mała biała kulka lekko się poruszyła i pisnęła. Lobo nie przerywał, mimo że sam krwawił, chciał uratować Bolę. Nagle kulka podniosła główkę, otworzyła oczka i cicho pisnęła. Na to Lobo tylko czekał, podbiegł do lodówki, wyjął z niej mleko i pokazał, żeby lekko je podgrzać. Następnie wygrzebał z szafki butelkę ze smoczkiem i podał dziewczynie, aby nalała tam mleka. Podszedł do Boli z butelką i namawiał ją, aby zaczęła pić. Po chwili butelka była już pusta a Bola żywsza. Wtedy Pique wziął piłeczkę i zaczął turlać ją w kierunku Boli, która lekko popychała ją nosem w jego kierunku, podczas gdy Paula bandażowała rany Lobo. Pies przez cały czas patrzył na swoją małą towarzyszkę. 
-Pique, wiesz co jest śmieszne? Ten pies jest mądrzejszy od nas! - dziewczyna widząc to wybuchła śmiechem. 
-No może mądrzejszy to nie ale na pewno bardziej rozgarnięty - Pique rownież zaczął się śmiać - Mam pomysła, rozłożymy kocyk Lobo przy twoim łóżku i położymy tam Bolę, jestem ciekawy, jak zareaguje. A ty wiesz, że miedzy nimi jest tylko około roku różnicy? Może będą szczeniaczki! 
-Taa, jasne, około roku i jakieś 50 kilo kiedy Bola dorośnie. Będzie ważyła max 30 kg. Obecnie waży około 3 kilogramy - Paula zbyt dobrze znała zwyczaje zwierząt, aby wierzyć w takie rzeczy, jednak nie chciała odbierać Geriemu radości. 
-Ej, ale paczaj, jak oni słodko leżą! - Bola zwinęła się w kłębek pomiędzy przednimi łapami psa, a ten patrzył na nią zaskoczonym i bezrozumnym wzrokiem. Sam był jeszcze szczeniakiem, miał dopiero około roku, więc jego zachowanie było dziwne. W końcu szturchnął ją nosem, uprawniając się, że śpi i sam zasnął. Paula, zmęczona całym tym zamieszaniem, ostatni raz spojrzała na nich ze śmiechem i sama położyła się do łóżka. Gerard patrzył na nią niepewnym wzrokiem. 
-Pau? 
-Co? Ty śpisz na podłodze! - dziewczynę śmieszyła cała sytuacja. 
-Ale podłoga jest już zajęta! No proszę, mogę spać z tobą? - spojrzał na nią oczami szczeniaczka. 
-No dobra, chodź tutaj, tylko ostrzegam, kopię w nocy! - dziewczyna pokazała mu język. 
-Jakoś przywyknę - uśmiechnął się do niej rozbrajającym uśmiechem, po czym mocno ją przytulił i zasnął.

piątek, 17 maja 2013

Rozdział 40 - Ty nic nie rozumiesz, nie widzisz jak ludzie na ciebię reagują?

Pique wziął Paulę na ręce i zaniósł ją do pokoju. W czasie drogi zasnęła w jego ramionach. Czuł się wtedy wspaniale, wiedząc, że dziewczyna mu ufa. Nawet Lobo mu zaufał, nie szczekał i nie warczał, chociaż, gdyby to był ktoś inny, na pewno bardziej interesowałby się swoją panią. Tym razem szedł jednak prosto do pokoju, kierując się pewnym zapachem. Pique był pewny, że znowu ktoś robi mini grilla na balkonie. Kiedy ułożył dziewczynę do łóżka i dokładnie okrył kołdrą, ta otworzyła na chwilę oczy. 
-Zostań, proszę, nie odchodź, przytul mnie. 
-Pau, dobrze się czujesz? 
-Nie za bardzo, głowa mnie trochę boli... Przytulisz mnie? 
-Pauliś, masz gorączkę! Zaczekaj, lecę po jakieś lekarstwa, zaraz wracam, Lobo z tobą zostanie. 
-Nie, proszę, nie opuszczaj mnie, zostań, przytul mnie. 
-Pauś, proszę cię, muszę iść ci coś przynieść, bo może ci sie coś stać! 
-Coś mi sie stanie, jak mnie tu zostawisz! Nie zostawiaj mnie! Zaraz będzie burza! 
-Ale jest dopiero 18! Przecież nie jest ciemno! Oprócz tego Lobo jest z tobą! 
-Zaraz będzie ciemno! Zaraz będzie burza! Wtedy Lobo będzie chciał wyjść! A ja go nie powstrzymam! Nie chcę go stracić! 
-Pauś mam zostać, tak? - ze łzami w oczach pokiwała głową - I wtedy będzie wszystko dobrze? - ponownie potwierdziła - Dobrze, zostanę, Jula może przyjść? 
-Taak, Julia, Cesc i Jordi. Tylko oni. Nikt inny nie może mnie tak zobaczyć. 
-Dobrze księżniczko, jak sobie życzysz - pocałował ją w czubek głowy - Już w porządku? 
-Tak, już dobrze, przepraszam, nie chciałam tego robić, po prostu... 
-Po prostu za dużo emocji jak na jeden dzień. Zostanę tu z tobą a ty już będziesz grzeczna, prawda? 
-Taak! - uśmiechnęła się promiennie jak małe dziecko. 
-Przepraszam a ile ty masz lat? 
-Prawie 19! 
-19 miesięcy, tak? - chłopak drażnił się z nią, jednak wiedział, że już wszystko w porządku i może to robić. 
-Taak! Przygotuj mi kaszkę i mleczko w buteleczce! 
-Dobrze skarbie, jak sobie życzysz! - nagle na niebie rozbłysła błyskawica Paula instyktownie przytuliła się do Gerarda. Razem popatrzyli na Lobo, który zaczął podenerwowany chodzić po pokoju warcząc. Pique podszedł do niego, aby nałożyć mu kaganiec, bal się, że pies kogoś ugryzie. I nie mylił się. Wszystko stało się na raz, ostrzegawcze warknięcie psa, dźwięk rozdzieranej skóry, krzyk bólu i przekleństwo Pique. 
-Aua, cholera! Co z nim jest?! 
-Lobo! Chodź tu do mnie! - głos jej się załamał. 
-Lepiej może go zostaw, coś ci może zrobić! 
-Nie! Lobo, chodź tutaj! - pies podkulił ogon, położył uszy po sobie i cicho warcząc podszedł do dziewczyny - Lobo, czemu to zrobiłeś? Czemu? Przecież wiesz, że nie wolno! - pies warknął cicho - Lobo, proszę spójrz na mnie, ja cię kocham, nie rób mi tego! Czemu mi to robisz? - z jej oczu pociekły łzy, które pies zlizał ciepłym językiem - Lobo, nie rób mi tego wiecej, proszę - dziewczyna przytuliła go mocno, a pies, jakby z poczuciem winy, że musi oszukać jej piękne, ufne oczy, zaskomlił cicho. 
-Jakim cudem on ci nic nie zrobił? Przecież to dzikie zwierze! W tym na pewno jest przynajmniej połowa z wilka! 
-Nie, wiecej niż połowa, Wolfie był w połowie wilkiem. Lobo to syn Wolfiego i wilczycy, jestem pewna. Chodź, muszę to zobaczyć - wskazała na jego rękę. Rana była głęboka, szarpana, pies prawie wyrwał mu kawałek mięsa. Kiedy Paula udzielała mu pierwszej pomocy, usłyszała huk pękanego szkła. 
-Uciekł. Wyskoczył przez okno. Już nie wróci - zamknęła oczy, z których ciekły jej łzy. 
-Wróci! On cię kocha, wróci! Zabije co ma zabić i wróci! 
-A ty na jego miejscu byś wrócił? 
-Wrociłbym! Do ciebie zawsze bym wrócił, nawet z końca swiata! A wiesz czemu? Bo cię kocham i nie mogę bez ciebie żyć! On ma tak samo! I ty myślisz, że on nie wróci?! Dziewczyno, on mnie ugryzł jak tylko do niego podszedłem ty go porządnie ochrzaniłaś, wytarmosiłaś a on zlizywał twoje łzy i skowyczał ze skruchą! Gdyby cię nie kochał, skoczyłby ci do gardła! To prawie sam wilk, chociaż jest w 1/4 psem, wcale tego nie widać! Jego jedyną psią cechą są oczy! U niego w oczach widać miłość do ciebie, u wilków widać tylko głód!  On cię kocha, nawet nie wiesz jak bardzo! I on wróci, mogę sie założyć o wszystko, że wróci! 
-A jeśli będzie cieżko ranny?
-To wróci nawet jeśli będzie miał tu umrzeć! To jest w większości wilk! Wilki są wierne, on nigdy cię nie zostawi, nawet gdybyś go odganiała, on i tak będzie blisko ciebie, aby cię bronić, nawet jeśli tego nie chcesz! 
-Chcę! Nigdy go nie porzucę! On naprawdę wróci? 
-Wróci, to jest tak pewne, jak to, że Messi jest najlepszy na świecie a Ronaldo strzela tylko po to, żeby zarobić na żel do włosów! 
-Okey, no to ci wierzę, przytulisz mnie? 
-Wiesz jak bardzo chciałem, żebyś to powiedziała? - podszedł i mocno ją przytulił - Aha, jest jeszcze coś, Casillas i spółka, ogólnie prawie cały Real, nawet Ronaldo, chcą, żebyś im wybaczyła. Casillas powiedział, że zachował się jak dupek, ale Cris nie powiedział mu co sie stało i on myślał że to ty rzuciłaś go zupełnie bez powodu, ale teraz dowiedział sie jak było naprawdę i porządnie ochrzanił Crisa, no i teraz wszyscy oprócz Pepe, chociaż większość nic takiego nie zrobiła, powiedzieli że zrobią wszystko co będziesz kazała, żebyś tylko im wybaczyła. Zgodzisz się? 
-Zgodzę, muszę tylko wymyślić dla nich jakąś karę. Hmmm...
-A ja mam już fajny plan! 
-No dobrze Geri, jaki masz plan? Będziesz kazał im śpiewać Rock Me z podziałem na głosy? - dziewczyna prawie tarzała się ze śmiechu. 
-Nie, lepiej! Bedą śpiewali El Cant del Barça na Camp Nou w koszulkach Barcelony, a ty to wszystko nagrasz i wrzucisz na Twittera! 
-Geri, jesteś debilem, prędzej mnie zabiją niż to zrobią, głupku! - dziewczyna nie mogła powstrzymać śmiechu. 
-Nie zabiją, Casillas na pewno to zrobi, Ramos też... Pauś, oni dla ciebie wszystko zrobią! 
-Niby czemu mają to zrobić? 
-Ty nic nie rozumiesz, nie widzisz, jak ludzie na ciebie reagują? Dziewczyno, masz dar, ludzie nie umieją ci odmawiać! Oni zrobią dla ciebie wszystko!
~~~~~
Przepraszam, że znowu nie było Julii i Fabsa ;) Następny będzie jak będzie 5 komentarzy, lekko was poszantażuję ;P

środa, 15 maja 2013

Rozdział 39 - Ty nie masz konta na Twitterze!

Z powodu braku patelni, której David wciąż nie chciał oddać, chłopcy postanowili zrobić jajecznicę "metodą studencką". Do garnka włożyli pół kostki masła, wrzucili chyba ze 20 jajek, owinęli garnek szmatą i dokładnie wymieszali. Metoda ta bardziej nadawała się raczej do zrobienia popcornu, niż jadalnej jajecznicy. Na szczęście Paula dała radę ich przekonać, że znacznie smaczniejsza będzie bez skorupek. Po wspólnym posiłku, którego większą część zjadł Lobo, ponieważ jajecznica do jadalnych nie należała, postanowili obejrzeć jakiś film. Paula i David chcieli horror, jednak Leo protestował. W końcu dał sie przekonać. Po 15 minutach David zasnął. Dla niego taki film wcale nie był straszny, Leo co innego, prawie władował się do Pauli na kolana. Po jakimś czasie dziewczyna rownież zasnęła, Messi rownież dołączył do śpiących przyjaciół. Nagle dziewczynę obudził charakterystyczny dźwięk robienia zdjęcia. Natychmiast spróbowała wstać, jednak nie dała rady, z jednej strony opierał się na niej śpiący Villa, z drugiej,  spał przytulony do niej Messi a na jej kolanach leżał zwinięty w kłębek Lobo. Kiedy już zorientowała się w sytuacji, zobaczyła, że nad nią stoi Iniesta z aparatem w ręku, zawzięcie dyskutując ze stojącym obok Jordim. Obok stał jeszcze poobijany Pique z niepewną miną. 
-Paula, możemy porozmawiać? Tak na poważnie?
-A co? Chcesz ze mną zerwać? - dziewczyna pokazała mu język. 
-A tak, a co? 
-A nico!
-No chodź tu do mnie - wyciągnął ramiona, jednak Paula udawała, że ich nie zauważa - Gniewasz się jeszcze? 
-Tak troszkę... Ale tęskniłam za tobą a ciebie nie było! 
-Przepraszam, myślałam, że nie chcesz mnie widzieć, oprócz tego prawie zostałem ugryziony! - pokazał rękę, na której było widać odcisk szczęki psa. 
-Lobo, chodź tu do mnie! - Pies leniwie otworzył jedno oko, jednak zaraz potem z powrotem opadł na kanapę - Lobo! - pies posłusznie podniósł głowę. 
-Już na niego nie krzycz, przecież nic takiego nie zrobił. 
-Prawie cię pogryzł! Muszę go przynajmniej porządnie ochrzanić! 
-No daj chłopakowi spokój, wyspać sie nie może - do rozmowy wtrącił się Villa. 
-Ale ja czy Lobo? 
-Oczywiście że Lobo, Pique, jesteś idiotą, ty zasłużyłeś! - Messi też musiał się wtrącić. 
-Dajcie mu już spokój, muszę ochrzanić psa, a tobie może wybaczę. 
-Może? 
-No dobra, wybaczam ci - podeszła do niego i cmoknęła go w policzek. 
-A psu może odpuścisz?
-Wstawiasz sie za nim? No dobra, skoro chcesz... 
-O, chłopacy już wstali? To patrzcie jaką fotę król kciuka wrzucił na Twittera! - Iniesta był z siebie dumny. 
-Tą którą zrobiłeś jak spaliśmy? Ej noooooo! Pokaż to zdjęcie! 
-W sumie to to zdjęcie nie jest takie złe, 2 na 3 osoby i pies mają ślinotok! 
-Geri! - dziewczyna dźgnęła go palcem w brzuch. 
-Aua! Wiesz jak to boli? - chłopak zwijał się z bólu, jednak nie mógł przestać sie śmiać - Oprócz tego chodziło mi o nich, nie o ciebie! 
-No dobra, wybaczam ci, skarbie - ponownie go dźgnęła. 
-Aua! To oznacza wojnę!!!
-To spróbuj pokonać mistrza!!! - wojna trwałaby jeszcze dłużej, gdyby nie Iniesta, który chyba się zakrztusił - Andres, co jest, żyjesz? 
-Paula, stało sie coś strasznego, prawdziwa tragedia, życie milionów istnień jest zagrożone! 
-Co sie stało? Mów wreszcie! Co takiego złego zrobiłeś? 
-Ty nie masz konta na Twitterze! 
-No tak, a co? Dlatego świat sie wali? 
-Tak!!! Natychmiast idziemy założyć ci konto, profilowe to będzie jakieś twoje cywilne, musisz sobie zrobić, a zdjęcie w tle to będzie z całą drużyną z meczu... I obowiązkowo wrzucasz słitfocie ze mną i z Casillasem! - słysząc to, Paula zesztywniała. Pique złapał ją za rękę i mocno ścisnął. Wiedział, że z dziewczyną dzieje się coś złego, jednak nie wiedział co. 
-Chodź, Andres jest w transie, chodzi o Casillasa? Jego też mam zlać? 
-Tak jak zlałeś Lewego? Co mu zrobiłeś, gdzie on jest?
-U pielęgniarki, ma lekką kontuzje, ale to on zaczął! 
-Jak dzieci - westchnęła - Możesz mnie mocno przytulić? Proszę? Straciłam wczoraj dwóch bardzo bliskich przyjaciół, chcę już do pokoju, chcę spać, chcę się przytulić, teraz! - Paula zachowywała się jak rozwydrzona pięcioletnia dziewczynka, która nie może się zdecydować, czego chce, jednak Gerardowi to nie przeszkadzało, kochał ją taką, jaka jest, nie chciał, by się zmieniała. Chociaż na codzień była silna i niezależna, czasem nie mogła już wytrzymać i płakała. Miała bardzo ciężki charakter, dlatego podziwiała ludzi, którzy jeszcze z nią wytrzymują. Było ich naprawdę niewielu, z dziewczyn tylko Julia, Ola i Dominika, reszta po prostu jej nie trawiła. Była zbyt pewna siebie, zbyt dobrze wiedziała, czego chce. Oprócz tego zbyt dobrze dogadywała się z chłopakami, miała u nich duże powodzenie. Była naprawdę ładna, bardzo naturalna i szczupła. Wolała zjeść pizzę i pójść pobiegać, zamiast przechodzić na drastyczne diety. Wyróżniała się z tłumu dziewczyn z toną tapety na twarzy, które chyba spędziły pół życia w solarium. Ona miała naturalną ciemną karnację, po mamie, która rownież była w 1/4 hiszpanką. Oprócz tego doskonale grała w piłkę. Była wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju, dlatego właśnie Pique ją pokochał.

piątek, 10 maja 2013

Rozdział 38 - Planuję morderstwo, znam już dobrego patologa

W tym samym czasie Paula wyciągnęła telefon. Zastanawiała się, do kogo zadzwonić. Przecież nie Pique ani tym bardziej Lewy, przecież się pokłócili. Ronaldo tym bardziej, nadal, jak o nim myślała, czuła złość. Gdyby tylko miała pod ręką patelnie, z przyjemnością walnęłaby go w łeb. Do Jordiego próbowała już dzwonić, włączała się poczta głosowa, pewnie znowu padł mu telefon. W końcu, sama nie wiedząc czemu, wystukała numer Casillasa. Nie wiedziała co mu powie, czemu właściwie to robi. Niby był jej przyjacielem, jednak mimo to, nie znała go zbyt dobrze, o wiele lepszy kontakt miała z Robertem. Jednak, kiedy ten wyjechał do Niemiec razem z Piszczkiem i Błaszczykowskim, przestali mieć ze sobą kontakt. Niby od czasu do czasu rozmawiali, jednak nie byli już tak bliscy jak kiedyś. Doszedł jeszcze pewien szczegół, Paula dostała od Roberta list, informujący, jak bardzo piłkarz ją kocha. Kiedy zadzwoniła do niego, wyjaśnić tą sprawę, powiedział, że to nie do niej, jak mogła sobie wogule tak pomyśleć. Wtedy dziewczyna przeżywała ciężkie dni, płakała za nim, zamykała się w pokoju, zastanawiała się nawet, czy nie rzucić piłki. Jej ojciec, kiedy się o tym dowiedział, zaproponował jej wyjazd. Jej mama była temu przeciwna, jednak w końcu się zgodziła. Jeszcze przed wyjazdem dziewczyna pogodziła się z Robertem, jednak była to tylko rozmowa telefoniczna. Doszedł jednak jeszcze list "Pauluś, tamten list był dla ciebie, przepraszam, że się do tego nie przyznałem. Bardzo cię kocham, bałem się, że przestaniemy być przyjaciółmi. Jeśli ten list dotrze, to proszę, zadzwoń albo napisz, wszystko jedno. Jeśli nie odpiszesz, będzie to znaczyło, że nie doszedł. Może tak będzie lepiej. Nie mam pojęcia czy dojdzie czy nie, Kubuś wysyłał. Wiedz tylko, że cię kocham ❤". Miała ochotę napisać, jednak bała się, bała się, że znowu się wyprze, że znowu ją skrzywdzi. Z zamyślenia wyrwał ją głos Casillasa. 
-Paula? Hej, co się stało? Znaczy, wiem co się stało, ale... No nieważne, nie wiem jak to wytłumaczyć. 
-Przygarniesz mnie? 
-Że co? - Iker chyba się zakrztusił. 
-Po prostu mogę do ciebie przyjść? Potrzebuje się komuś wypłakać. 
-To nie jest dobry pomysł...
-Ale czemu? Proszę! 
-Posłuchaj, nie możesz przyjść, po prostu, ok? 
-Ale czemu? 
-Pauliś, przepraszam, ale nie możesz, Cris tu jest. 
-Acha, no to dzięki, ucałuj go ode mnie i powiedz, żeby spadł ze schodów i coś sobie zrobił, cześć. 
-Ale Pauliś, proszę cię...
-Nie mów tak do mnie! - rozłączyła się. Kolejny przyjaciel, na jakim się zawiodła. 
-I co teraz Lobo? Gdzie idziemy? - pies pewnie ruszył w kierunku windy, co wywołało uśmiech na twarzy dziewczyny. On jedyny nigdy mnie nie zawiedzie, pomyślała, po czym ruszyła za psem. Kiedy doszli, zdziwiło ją, że jeszcze nigdy tu nie była. Niepewnie zapukała do drzwi. 
-Otwarte! Proszę wchodzić! 
-Każdemu tak mówisz? A jeśli to porywacze? - dziewczyna uśmiechnęła się do Argentyńczyka, który pakował swoje życzy. 
-O, Paula! Siema, przepraszam za bałagan, ale jutro wyjeżdżam i się spakować muszę. A ciebie co sprowadza? 
-Pewnie już wiesz, to o Ronaldo i... - dziewczyna zaczęła drżeć, z całej siły starała się nie rozpłakać, przy Messim starała się wyglądać na silną i zdecydowaną. 
-Wszystko ok? - przytaknęła, jednak Leo jej nie wierzył - Paula, czemu ty udajesz? Przecież widzę, że nie jest w porządku. Nie ufasz mi? Uważasz, że cię nie zrozumiem? Możesz mi wszystko opowiedzieć, nikomu nie powiem, obiecuje - wyciągnął do niej rękę, a ona mocno go przytuliła i zaczęła opowiadać. Kiedy skończyła, Leo był naprawdę wściekły. 
-Ta durna piłkarzyna! Zawsze ona! Mam ochotę roztrzaskać mu łeb, najlepiej patelnią! Trzeba wziąć worki foliowe, taśmę klejącą... - zaczął wyliczać, jednak przerwał mu śmiech Pauli - No co? Planuję morderstwo, znam nawet dobrego patologa - mrugnął do niej a dziewczyna wybuchła śmiechem. 
-Tylko ty zawsze potrafisz poprawić mi humor. 
-Zawsze do usług, nie jesteś głodna? Chcesz kanapkę z nutellą? 
-Z nutellą zawsze. A właściwie to skąd ty ją masz? Z tego co słyszałam, jest zakazana - zachichitała. 
-No jest nielegalna, dlatego bądź cicho i stój na czatach, czy David nie idzie! 
-Okey, okey, a zdradzisz mi chociaż, skąd masz takie zapasy? 
-Anto mi przywozi - pokazał jej język - Jak znam życie, ty takich zapasów nie masz. 
-No nie mam, ale będę wykradać twoje, tylko muszę zgadnąć, gdzie je trzymasz - puściła mu oko. 
-Ej noooooo! No dobra, ty możesz. A teraz pilnujesz, żeby nikt nie wszedł - Messi wszedł na krzesło, aby dosiegnąć nutelli z szafki na garnki i patelnie. Wtedy jedna patelnia spadła mu na głowę, a Leo praktycznie spadł z krzesła. 
-Aua! O cholera, gwiazdki widzę! 
-Leoś! Ty zawsze musisz coś sobie zrobić? - dziewczyna praktycznie tarzała się ze śmiechu - Weź coś zimnego z zamrażalnika i przyłóż, guz będzie na pewno ale może nie masz wstrząśnienia mózgu. Czekaj, dzwonię do Anto. 
-No weź, ale wtedy ona...
-Leo! To dla twojego bezpieczeństwa! - mimo protestów Messiego zadzwoniła do Antonelli - Hej Anto, tu Paula, mogę mieć pytanie? 
-Spoko, nie ma problemu, coś się stało? 
-Czy jak jesteście razem często na Leo spadają jakieś rzeczy, np patelnia? 
-Znowu zrzucił sobie na głowę patelnię? 
-No tak, miał kiedyś wstrząs mózgu? 
-Raczej nie, coś spada mu na głowę średnio co dwa dni i jeszcze nic mu się nie stało, ma twardą głowę, kiedyś spadł mu na głowę żyrandol, jak byliśmy gdzieś na kolacji - Antonella roześmiała się. 
-Dobra, ja muszę kończyć, jest tylko jedna sprawa? 
-Mam ci przynieść nutellę?
-Jakbyś mogła, jesteś tak samo wspaniała jak Messi opowiada. 
-Dziękuję, do zobaczenia. 
-Cześć - dziewczyna rozłączyła się - Dobra Leo, wstrząsu mózgu raczej nie masz, powinno być już dobrze. 
-On nie ma wstrząsu mózgu, bo jego mózg jest w stopie! - do pokoju wkroczył Villa - Ooooo! Nutella! Podziel się! 
-Villa, z łaski swojej nie wchodź tak bez pukania, bo ja tu zawału dostanę! 
-A co? Robicie coś niedozwolonego? - poruszył znacząco brwiami. 
-Tak, kurde, nutelle zżeramy! 
-Tylko? 
-Leoś, gdzie masz tą patelnię, co ci na głowę spadła? 
-Ej, Pauliś, już spokojnie!
-Nie nazywaj mnie tak, głupku! - chciała, żeby zabrzmiało to groźnie, jednak płakała ze śmiechu - Co ja tu z wami mam? Jeden "Pauluś", drugi "Pauliś", trzeci znowu "Pauli", może mnie jeszcze "Pou" nazwiecie? 
-Ej, a to nie jest zły pomysł, dobrze Pou, to morze poszukamy Leosia? 
-Weź się zlitu! A Leoś się zgubił? 
-No właśnie gdzieś zniknął, a najgorsze jest to, że nutella też! Pewnie w kiblu siedzi i nutelle zżera!
-Chodź, szukamy go, zanim zje całą - po chwili otworzyła drzwi łazienki a tam rzeczywiście był Leo, tylko nie zjadał nutelli. Nutella stała obok, a Messi załatwiał potrzebę fizjologiczną. 
-Cholera, David, zajęte! 
-Sorki Leoś, to ja, już wychodzę - odparła ze skruszoną miną - Villa, gdzie ty jesteś! Zabiję cię! 
-Ale zabrałem ci patelnię! Nie dasz rady bez patelni, prawda? 
-Dam! Zaczęła ganiać za nim dookoła pokoju, bawiąc się w najlepsze. W końcu wygrała i David nieźle dostał poduszką. W końcu Messi zauważył
-Ej, wiecie, że jest godzina 10:30? Proponuje jakieś śniadanie, mogą być naleśniki? 
-A masz jakąś inną patelnię? - dziewczyna trafnie zauważyła, po czym wszyscy wybuchli śmiechem. 
~~~~~
Nie wiem, czy kontynuować to opowiadanie, wyświetlenia niby są, jednak prawie nie ma komentarzy :/
Jeśli czytacie, to komentujcie, to dla mnie bardzo ważne

czwartek, 9 maja 2013

Rozdział 37 - Jestem dla niej prawie jak brat

Lewy mocno ją przytulił. Dziewczyna chciała się wyrwać, jednak piłkarz był silniejszy. 
-Hej, księżniczko, nie płacz - otarł kciukiem łzy z jej policzków, na co Pique spojrzał na niego groźnie, jednak Lewy kontynuował - Mam go zlać? Nie pozwolę, by jakiś rozwydrzony gwiazdor nazywał cię dziwką!
-Sam to załatwię, nie musisz się wtrącać!
-Nie muszę, ale chcę! 
-Odczep się od niej! Kim ty wogule dla niej jesteś?!
-Jestem jej najlepszym przyjacielem! Jestem dla niej prawie jak brat! To do mnie zadzwoniła, kiedy było jej źle! - dla Gerarda tego było już za wiele, jak on śmiał, mówić, że to on jest dla niej jak brat. Może jeszcze powie, że to on narażał właśne życie, aby ją uratować? 
-Nie jesteś dla niej jak brat! To Jordi jest dla niej jak brat, nawet Casillas, który jest z nią bardzo blisko związany, nie jest jej bratem! 
-Ale ja jestem! To właśnie mi zadecydowała tego gola, nie pamiętasz? 
-Mi też! To o niczym nie świadczy! To mnie kocha, nie rozumiesz tego?! - kłóciliby się dalej, gdyby nie Paula, która wyrwała się z jego objęć i płacząc, upadła na podłogę. Lewy chciał się do niej zbliżyć, jednak Lobo mu nie pozwolił. 
-Proszę was, przestańcie! Zostawcie mnie w spokoju!  Ja wogule was nie obchodzę, tu po prostu chodzi o to, kto jest lepszy! Nienawidzę was! - odeszła z płaczem. Chłopcy chcieli pójść za nią, jednak Lobo, gdy tylko się zbliżali, warczał na nich i szczerzył kły. Kiedy dziewczyna odeszła, Pique, z jękiem, opadł na podłogę. 
-Ona ma racje, na jej miejscu też bym siebie nie nawidził. Zachowujemy się jak durne małpy, które uciekły z buszu i chcą pokazać, który jest lepszy, wogule nie licząc się z jej zdaniem. Jesteśmy żałośni. 
-To twoja wina! To ty jesteś żałosny! Ja chciałem jej pomóc, ja wiem, że ona mnie kocha, jestem dla niej jedną z najważniejszych osób w życiu! Oprócz tego to ty zachowujesz się jak wściekły pawian! 
-Nie przeginaj! Sam nie jesteś lepszy! Ja przynajmniej potrafię przyznać się do winy, a ty nie! Dziwisz się? Nikt jeszcze ci tego nie powiedział? To, że jesteś jakimśtam super mistrzem, wcale nie oznacza, że wszystko ci wolno! Może ja nie strzelam 4 bramek Realowi w jednym meczu, jednak ja przynajmniej nie gwiazdorzę! A spróbuj ruszyć Ronaldo! 
-A co? Już kumplujesz się z człowiekiem, który nazywa twoją przyjaciółkę dziwką? - chciał powiedzieć coś jeszcze, jednak Pique z wściekłym rykiem rzucił się na niego . Lewy nie pozostał mu dłużny i walnął go pięścią w twarz. Walka rozpoczęła się na dobre, chłopcy bili się i kopali. Nie wiadomo, co by się stało, gdyby nie Tello i Bartra, którzy akurat tędy przechodzili. Kiedy chłopcom, z niemałym trudem, udało się ich rozdzielić, Lewandowski nie był zachwycony. 
-Czego się, durne bachory, w nie swoje sprawy wtrącacie? 
-Ogarnij się, oni po prostu chcieli dobrze - Pique, który już ochłonął, położył rękę na ramieniu Lewego. Ten jednak strząsnął ją, dalej gotowały się w nim emocje. 
-Jak będę miał kontuzje, mój trener cię zabije. 
-Nie kazałem ci tu przyjeżdżać. 
-Paula mnie tu zaprosiła! 
-Weź nie ściemniaj, ona nawet o tym nie wiedziała, to była niespodzianka. 
-No to zaprosił mnie tu Jordi, ale dla niej! Była zachwycona, że przyjechałem! - Polak zaczął plątać się w zeznaniach, kończyły mu się argumenty, co wyraźnie go wkurzało. Podszedł do Hiszpana i mocno go walnął. 
-Bijesz jak ciota - Gerard spokojnie zablokował jego cios. Był zdecydowanie silniejszy od Polaka - Może lepiej już rozejm? Przynajmniej tymczasowy? - miał dobre chęci, jednak Robert nie chciał tego uznać. 
-Tchórzysz? - warknął Lewy z pogardą. 
-Ja? Nigdy - Gerard uśmiechnął się do niego z wyższością - Tylko spróbuj potem Pauli powiedzieć, że to ja zacząłem. 
-Nie mam takiego zamiaru, wole jeszcze bardziej nie upokarzać przegranego - uśmiechnął się, jakby już wygrał, jednak wiedział, że przegra. Liczył, że znowu ktoś ich rozdzieli, że nie bedą mogli dokończyć tej walki. Pique myślał odwrotnie, wiedział, że ma przewagę i chciał to pokazać, był ognistokrwistym Hiszpanem, więc często ponosiły go emocje. Tym razem nie było inaczej. Rzucił się na zdezorientowanego Polaka z pięściami.
~~~~~
Przepraszam, że taki krótki, ale postanowiłam podzielić na dwie części, drugą dodam może jeszcze dzisiaj wieczorem, ale raczej jutro, bo jest nie dokończona. Mam nadzieje, że ktoś to czyta, jeśli tak, to proszę o komentarze, bo to bardzo motywuje ;D

poniedziałek, 6 maja 2013

Rozdział 36 - Ja taka nie jestem!

Paula popatrzyła na nią, jak na jakąś wariatkę, była pewna, że Julia nie wie, co mówi.
-Jula, ale na pewno? No weź, przecież przygotowaliśmy sąd! Niby moglibyśmy zrobić dzisiaj sprawę Ozila i kanapki Casillasa, ale dowodów nie są przygotowane...
-No właśnie, Julcia, ja cię przepraszam, wiem, że zrobiłem coś okropnego, ale wtedy byłem pijany, wiem, że to żadne usprawiedliwienie, dlatego chcę ponieść konsekwencje, wszystko jedno jakie, zrobię wszystko, żebyś tylko mi wybaczyła! Może to nie jest dobry moment, ale - klęknął przed nią z małym pudełeczkiem w dłoni - Julio, czy wyjdziesz za mnie?
-Przepraszam...
-Ale za co? Ty nie masz, za co przepraszać!
-Przepraszam, ale nie mogę. Nie wyjdę za ciebie, przykro mi... - z jej oczu lały się łzy.
-Co? Ale czemu? Julcia, proszę cię! Naprawdę, ja cię kocham, zrobię wszystko, żebyś mi wybaczyła! Będę nawet do końca roku nosić koszulkę Realu! Dla ciebie zrobię wszystko, Julcia, proszę cię, wybacz mi! - on rownież płakał. Pique podszedł do niego, chciał mu jakoś pomóc.
-Julia, naprawdę, on naprawdę zrobi dla ciebie wszystko! On nawet przez sen mi gada, że cię kocha! Tylko mu wybacz, proszę, on cię naprawdę kocha! Paula, proszę, weź mi jakoś pomóż!
-Jula! Ty weź myśl racjonalnie! Właśnie spełnia się twoje najskrytsze marzenie! Wiem o tym, chociaż nawet nie śmiałaś wypowiedzieć tego na głos! Teraz to się spełnia, a ty to odrzucasz! Czy ty nie rozumiesz, że on nigdy by cię specjalnie nie zranił! Robiąc to, łamiesz serce i sobie i jemu!
-Cesc, ja ci naprawdę już wybaczyłam! Tylko to nie ma sensu, w poniedziałek wracam do Polski, tak będzie najlepiej, dla wszystkich.
-Że co? Nieeeeeeeeeeeee!
-Fabs, nie rycz! - Pique próbował "po męsku" go pocieszyć, jednak sam miał nietęgą minę.
-Jula, to nie jest śmieszne! Mam cię naprawdę przywiązać do krzesła! Przestań się wydurniać, nigdzie nie wyjeżdżasz! A wogule, skąd taki pomysł?! - Paula zaczęła na nią wreszczeć, a Lobo, z przerażeniem skakał wokół krzesła, gdzie siedziała dziewczyna, nie pozwalając jej wstać.
-Po prostu, wyjeżdżam, nie mam zamiaru ciągle was obciążać, już i tak jestem tu dość długo, pewnie wydaliście na mnie już bardzo dużo.
-Chyba cię pogrzało, serio, ty chyba masz gorączkę. Na ciebie to prawie nic nie wydajemy! Stroju ci nie kupujemy, nic nie niszczysz, mało jesz, przynajmniej mniej niż Pique...
-Ej! Wcale nie jem tak dużo! Przynajmniej nie zżeram kanapek innym, jak Ozil!
-Dobra, nieważne, Jula, ty nie wyjedziesz, nie ma takiej opcji, jak chcesz, to znajdziemy ci jakąś pracę, ale teraz się nie martw i bierz ten pierścionek, do cholery!
-Ale naprawdę mogę tu zostać?
-Tak! Jak po hiszpańsku nie rozumiesz, to mogę ci jeszcze po polsku powiedzieć! Nie tylko możesz, ale nawet musisz tu zostać! A teraz leć już do narzeczonego! - wepchnęła przyjaciółkę w ramiona Fabregasa, który chyba dalej nie rozumiał, że to się dzieje - A teraz radzę wszystkim kłaść się spać, bo za 7 godzin trening!
-Ale niby jak? Przecież trening jest dopiero o 1 po południu - Pique rownież nie rozumiał, co się dzieje.
-To spójrz na zegarek, idioto jeden! Jest 6 rano!
-A może... Chociaż jednak nie... Albo może jednak... - Pique chciał coś zaproponować, jednak obawiał się reakcji Pauli.
-Co może? Gadaj, gadaj, jaki masz pomysł - dziewczyna, widząc jego niezdecydowanie, zaczęła się śmiać.
-A nie będziesz krzyczeć? No bo... JeśliJuliaiFabssąjużzaręczenitomożebędąspalirazemwjednympokojuajaztobą? Chociaż dzisiaj?
-Mów wolniej, bo cię nie rozumiem! Głęboki wdech i mów.
-No dobrze, więc jeśli Julia i Fabregas są już zaręczeni, to może będą chcieli spać razem, a ja, żeby im nie przeszkadzać, będę spał u ciebie?
-Bardzo chcesz? - Pique energicznie przytaknął - No dobra, ale trzeba będzie odsunąć łóżka, bo są zsuniętę.
-Ale nie trzeba, naprawdę, możemy spać na złączonych łóżkach.
-A niby czemu?
-No bo... Dzisiaj będzie burza, a ja boję się spać sam.
-Jakoś przeżyjesz, z Fabregasem też śpicie razem?
-No nie, ale przecież ty też boisz się sama spać.
-Ale ja przynajmniej mam jakiś powód! A ty wiesz, jaki! Więc, z łaski swojej, zostaw mnie w spokoju! - z jej oczu polały się łzy. Wtedy do akcji wkroczył Jordi.
-Ej, księżniczko, nie płacz, wszystko będzie dobrze - przytulił dziewczynę, która ufnie się w niego wtuliła - Jakby co, to możesz spać ze mną.
-No bardzo dziękuje, ale chyba nie skorzystam! - dziewczyna ze złością wyrwała się z jego objęć. Pique, widząc to, złośliwie uśmiechnął się do Jordiego.
-Chodź tu do mnie kochanie, nie płacz już, rozsuniemy łóżka i będziemy spać osobno, a jeśli będziesz się bała, to do mnie przyjdziesz, dobrze? - przytulił ją, a ona cicho przytaknęła.
-Ej, a ja to co? Ja już nie mam nic do gadania? Nie ma mowy, nie zostawię cię samej, szczególnie w czasie burzy!
-Ale czemu? Prooooosimy! - Fabregas i Pique popatrzyli na Julię błagalnym spojrzeniem, po czym Pique zawołał Lobo, aby wykorzystać jego urok osobisty, podniósł go do Julii i powiedział - Spójrz na te smutne oczka, on chce, żeby jego pancia spała ze mną, co nie piesku? - Lobo zaskowyczał prosząco, więc Julia, ze śmiechem, musiała ustąpić.
-Julciu, jest jeszcze taka jedna sprawa...
-Co znowu mam załatwić? Nie ma mowy, tym razem się nie nabiorę.
-No ale trener cię bardzo lubi... Mogłabyś pójść do niego i poprosić o odwołanie dzisiejszego treningu? Prooooooszę?
-Czemu znowu mnie wysyłacie? Niech Paula idzie, w końcu to jej tata.
-Wiesz co, Jula, to chyba nie jest najlepszy pomysł... - Paula była wyraźnie zakłopotana.
-Co znowu zrobiłaś? - Julia westchnęła teatralnie.
-No niby nic takiego, ale Tito nieźle się wkurzył... - dziewczyna zaczęła się mętnie tłumaczyć.
-Nieźle to za mało powiedziane, już myślałem, że za chwilę głowa mu wybuchnie - Pique roześmiał się.
-A ty czego się śmiejesz? To był twój pomysł!
-Wyjaśnicie mi w końcu o co chodzi? Bo nie mam zamiaru wiecej świecić za was oczami, nie wiedząc nawet, co takiego zrobuliście!
-No dobra, ćwiczyliśmy Lobo w łapaniu i przynoszeniu piłki.
-Tylko tyle? Nie ściemniaj, za co się tak wkurzył?
-No bo kilka piłek jakoś tak zostało przegryzionych... Ale to były piłki z logo Realu, większość z autografami Ronaldo, więc nic takiego się nie stało.
-Przegryźliście piłki z moimi autografami? Ale jak to? - w drzwiach stał Ronaldo - Zresztą nieważne, Paula, wszędzie cię szukałem!
-Byłam tu przez cały czas, ale zaraz idę do pokoju, Jula, wierzę w ciebie, dasz radę, zgrywajcie zakochane gołąbeczki i Tito od razu się zgodzi, nie martw się.
-No dobra, to idziemy do niego, chodź Cesc - Julia z westchnieniem pociagnęła Fabsa w stronę pokoju trenera.
-Dobra, Cris, czego chciałeś?
-Po pierwsze, trzeba mnie zaprowadzić do pielęgniarki, bo Gerard porzucił mnie w męskim kiblu - spojrzał wymownie na Pique.
-No co? Chciałem go nawet w kiblu spuścić, jednak za duży był - odparł Pique z miną zbitego psa. Ronaldo tylko przewrócił oczami.
-Po drugie, mam wspaniałą wiadomość, za którą należy się conajmniej randka - uśmiechnął się wyzywająco, a Pique zacisnął pięści. -O tym, czy jest warta czy nie, ja zdecyduję, jak już powiesz mi tą wiadomość!
-Ooooo, nie moja kochana, najpierw obietnica a potem ci powiem.
-No dobra, mów, obiecuję, ale jak będzie to jakieś głupstwo, typu, że nie masz dziewczyny, to dostaniesz patelnią w łeb! - Paula praktycznie nawarczała na niego.
-No cóż, to inna wiadomość, chociaż to, że jestem wolny, rownież jest prawdziwa. Ale po kolei, najpierw muszę ci przekazać, że zostałaś zakwalifikowana przez FIFA i możesz grać w normalnej męskiej lidze, więc już niedługo pewnie przeniesiesz się do Realu - uśmiechnął się zwycięsko.
-A chcesz w twarz?
-Ej, skarbie, a po co te nerwy? A na randkę idziemy na sesję zdjęciową do jakiegoś tam magazynu, sam już nawet nie wiem, jak się nazywa, za dużo tego - westchnął teatralnie.
-Chyba cię pogrzało, do cholery! Nie dziwię się Geriemu, który jest moim chłopakiem, że chciał utopić cię w kiblu! Na jego miejscu użyłabym jeszcze przepychaczki, o czym ten matoł oczywiście nie pamiętał!
-Kocham, jak się wściekasz! - Pique i Ronaldo powiedzieli to w tym samym momencie, po czym spojrzeli na siebie groźnie.
-Ja jej nie puszczę, nie ma mowy, weź sobie na tą sesję jakąś modelkę, która następnie, z wdzięczności wskoczy ci do łóżka, bo Paula taka nie jest! - Pique stał niebezpiecznie blisko niego, trzymając ręce zwinięte w pięści, tuż przy twarzy gwiazdora.
-No cóż, to, że tobie nie wskoczyła do łóżka, nie znaczy, że nie wskoczy do mojego - wysyczał, przez zaciśnięte zęby, patrząc Gerardowi w oczy. Ten chciał go walnąć, jednak Paula była szybsza. W mgnieniu oka kopnęła go między nogami.
-Myślałeś, że jestem zwykłą dziwką, tak? Że wystarczy coś mi dać, a już będę z tobą spała? To się pomyliłeś! Niech ta twoja agentka od sesji się ze mną skontaktuje, wystąpię w tej twojej durnej gazetki, tylko w koszulce Barcelony! - dziewczyna odwróciła się na pięcie, chciała odejść, jednak wpadła na Lewego.

sobota, 4 maja 2013

Rozdział 35 - Jak mogłeś ją zdradzić?

Paula, pełna sprzecznych emocji, w towarzystwie wkurzonego Lobo i Messiego osłaniającego tylu, otworzyła drzwi "z kopa". To co tam zobaczyła, wstrząsnęło nią, jednak nie zdziwiło. Spodziewała się tego. W łazience stał, mocno już wstawiony, Fabregas, a Daniella namiętnie go całowała.
-Cesc, opanuj się!
-A ty to kto? Julia, ta jego "dziewczyna"?
-Nie, ja jestem Paula, ta co biega za piłką.
-Więc co się czepiasz? Nie jesteś jego dziewczyną, więc czego chcesz? On jest ze mną szczęśliwy - Daniella wydęła wargi i przyciągnęła Fabregasa do siebie.
-Tak, nie jestem jego dziewczyną, ale jestem najlepszą przyjaciółką jego dziewczyny! Dlatego nie ucieknę stąd z płaczem, tylko coś zrobię! Wynoś się stąd i zostaw Cesca w spokoju!!!
-Niby czemu, ja go kocham.
-On też cię kochał! Ale go zdradziłaś! A teraz, kiedy jest szczęśliwy, znowu chcesz, żeby cierpiał! Chcesz go tylko dlatego, że teraz jest szczęśliwy i zapomniał o tobie! - dziewczyna zanuciła piosenkę "Taken". Daniella widocznie ją znała, bo z jej oczu pociekły łzy.
-Ale, ale to nie tak! Ja go kocham! Ja jestem z nim w ciąży!
-Bo akurat ci uwierzę! Jesteś zwykłą dziwką, która chce go wykorzystać!
-Wcale że nie! Lia jest jego córką, naprawdę! - Daniella nie próbowała nawet ukryć, że płacze. Przerażony Lobo dreptał wokół niej, skowycząc. Paula przeczuwała, że zaraz coś się stanie, jednak nie mogła się uspokoić, była zbyt wściekła, by myśleć racjonalnie.
-Zrób testy ojcostwa i wtedy wróć! Nikt, a na pewno Cesc, nie chce tego dziecka! - wywrzeszczała, żałując, że to mówi. Wtedy Daniella złapała się za swój, duży już brzuch i prawie upadła, jednak Paula zdążyła ją podtrzymać - Przepraszam, nie chciałam tego mówić, po prostu byłam zła, chodź, pojedziemy do szpitala! Daniella, proszę cię! Wytrzymaj! Zrób to dla dziecka! Zrób to dla Cesca! Proszę cię, zrób to chociaż dla niego, jeśli to jego dziecko!
-Ale ja nie chcę! Nienawidzę tego dziecka! Nie usunułam ciąży tylko dlatego, że myślałam, że jak Cesc się o tym dowie, to do mnie wróci! Teraz wiem, że nie! Ja go nie chcę! Ja chcę je usunąć!
-Daniella! Uspokój się, proszę! Nie można usunąć dziecka na tym etapie! Jeśli ono jest Cesca, to musi mieć przynajmniej 5-6 miesięcy! Proszę cię, chodź ze mną! - Paula rownież płacząc, wrzeszczała do skręcającej się z bólu Danielli - Messi, chodź szybko po Antonellę i Julię, muszą jakoś mi pomóc, musimy zabrać ją do szpitala!
-Dobra, wezmę jeszcze chłopaków, trzeba zrobić jakieś noszę albo coś!
-Leo, nie potrzeba, po prostu weź Puyola, bo on jest najbardziej rozgarnięty i zadzwoncie po karetkę, bo ona może zaraz poronić, oprócz tego zajmij się Cesciem, bo jest w głębokim szoku.
-Jasne księżniczko, ale mogę mieć jedno pytanie? Tylko proszę nie krzycz!
-Obiecuję, nie będę krzyczeć, dawaj!
-Noooo booooo, ty jakoś na niego nie nawrzeszczysz albo coś?
-To zostawię Julii, ale dopiero wtedy, kiedy on bedzie trzeźwy, a teraz szybko - po chwili Messi wyszedł, a zaraz potem wrócił z Antonellą i Julią, oznajmiając, że karetka zaraz będzie, jednak dziewczyny wygoniły go na dwór, do Carlesa. Najbardziej wstrząśnięta była Antonella, która sama była w ciąży. Co chwilę uspokajała Daniellę, zanim przyjechała karetka, a potem, mimo sprzeciwów Messiego wsiadła z nią do karetki. Pozostali, czyli Julia, Paula i Leo, pojechali za nimi samochodem Puyola, odwożąc przy okazji zszokowanego Fabregasa do ośrodka, gdzie, poinformowany już Pique miał się nim zająć. W czasie drogi Julia zaczęła coś podejrzewać.
-Paula, możesz mi coś wyjaśnić?
-Matko Boska, znowu to samo, dobra, wal.
-Czemu Daniella była na tej imprezie? I co ona robiła z Cesciem? Do tego w łazience! - piszczała rozchisteryzowana.
-Julia, spokojnie, chciała odzyskać Cesca i poinformować go, że jest z nim w ciąży - widząc minę Julii, dodała - Ale do niczego nie doszło! Po prostu zaczęła go całować, ale uwierz mi, on był po prostu pijany, on cię bardzo kocha, na trzeźwo nigdy by ci tego nie zrobił!
-Mam taką nadzieje - z jej oczy pociekły łzy - Mam też nadzieje, że potem bedzie z nami wszystko dobrze.
-Oczywiście, przecież on cię kocha, nawet nie wiesz jak bardzo!
-Mam nadzieje... Ale proszę, powiedz, że to nie jego dziecko? - Paula nie musiała odpowiadać, po jej minie było widać, że tak - Ale czemu? Ja go tak bardzo kocham, a teraz on ode mnie odejdzie, bo wróci do Danielli, bo ona ma to dziecko! Ja chce się do niego przytulić! Chociaż ostatni raz!
-Jula, proszę cię! On od ciebie nie odejdzie, on cię bardzo kocha! Oprócz tego, Daniella nie chce tego dziecka, chce je usunąć! Oprócz tego są bardzo małe szanse, że to dziecko przeżyje!
-Ale ja chce, żeby ono przeżyło! I żeby Cesc był szczęśliwy!
-Julcia, kochanie, może wrócimy do domu, dobrze? Leo i Anto pojadą do szpitala, a my wrócimy do domu, ty się położysz, Lobo poleży przy tobie, przytulisz się do niego, prześpisz, a jutro urządzimy sąd nad Fabregasem, ja będę sędzią, Pique prokuratorem i obrońcą...
-Ale ja nie chce Lobo tylko Cesca!
-Ej, nie doceniasz mojego kochanego pieska! Oprócz tego, Cesc jest teraz chwilowo "niedysponowany"!
-Czyli?
-Czyli pijany i w szoku! Puyi, odwieź nas, z łaski swojej, bo Jula już tu nie wyrabia!
-Dobra, już was odwożę, szkoda tylko, że nie powiedziałyście wcześniej, jak odwoziłem Fabsa, teraz muszę zawracać - zaczął marudzić Carles, jednak bezpiecznie dowiózł dziewczyny do hotelu. Tam czekała już na nie cała drużyna, wszyscy bardziej lub mniej trzeźwi, jednak ważne było to, że przynajmniej chcieli przyjść. Wyglądający na zupełnie już trzeźwego, Pique, po alarmowych telefonie od Pauli, przygotował już wszystko do urządzenia mini rozprawy sądowej. Przygotował nawet białą sędziowską perukę dla Pauli, która oczywiście odmówiła jej ubrania, bo stwierdziła, że wygląda w niej jak osiwiały Puyol, na co cała sala zareagowała śmiechem, nawet Julia lekko się uśmiechnęła. W końcu wyszła, aby Pique mógł ją wywołać, rozprawa się rozpoczęła.
-Proszę wstać, wysoki sąd, choć niskiego wzrostu, idzie! - cała sala w śmiech, Paula i Pique starali się przedewszystkim rozśmieszyć zdołowaną Julię i tym samym rozluźnić atmosferę.
-Spadaj głupku, ja mam 172cm, to ty jesteś wielkoludem!
-No to jesteś niska! Ja mam 192cm!
-No bo jesteś wielkoludem! Dobra, koniec z tym! Prokuratorze i obrońco w jednym, chociaż nie wiem, czy to możliwe, proszę usiąść!
-Ej, a on nie jest też obrońcą na boisku? - zapytał niezwykle rozgarnięty Mesut Ozil, który, jak większość piłkarzy Realu, był obecny na prowizorycznej sali sądowej.
-No niemożliwe Mesut! A ja myślałam, że on jest napastnikiem! - wybuch śmiechu publiczności, tym razem śmiała się nawet Julia - Dobrze, zebraliśmy się tutaj, aby osądzić Ozila, który zjadł kanapkę Casillasa! - wszyscy się śmieją, przerażone spojrzenie Ozila w kierunku , Casillas podchodzi do Pauli, tłumaczy jej coś, żywo gestykulując - Aaaa, okey, dzisiaj nie ta rozprawa, dzisiaj mamy nieco poważniejszy temat, a mianowicie... Proszę wprowadzić oskarżonego! - weszli Cristian Tello i Marc Bartra, wlokąc za sobą nadal pijanego Fabregasa.
-Ej, ale to ja jestem poszkodowany, przecież to Daniella zaczęła! Ooooo, Julcia! No bo ty nie rozumiesz, to nie tak... - Cesc próbował się wytłumacz, jednak Paula mu przerwała.
-Panie Fabregas, proszę zachować argumenty na pańską obronę, ponieważ pański obrońca jest jednocześnie prokuratorem, czyli, gdyby pan nie znał tak trudnego słowa, oskarżycielem - Paula spojrzała na niego groźnie - Pani Julio, proszę zająć miejsce na ławie poszkodowanych, z powodu, że nasz główny świadek, czyli Messi, nie dojechał na czas, ja będę rownież przemawiać w jego imieniu, ponieważ rownież widziałam całe zajście! Więc tak, obecny tutaj Cesc Fabregas, jest oskarżony, o zdradzenie obecnej tutaj również Julii, z niejaką Daniellą. Co masz na swoje usprawiedliwienie?
-No więc ja...
-Cisza! To było pytanie retoryczne!
-Przepraszam, czy mogę coś powiedzieć?
-Oczywiście Julio, proszę, mów.
-No więc - Julia wzięła głęboki oddech - Chciałabym odwołać moje zarzuty, nie chcę być tutaj poszkodowaną, za bardzo go kocham, mimo wszystko nie chcę, żeby ponosił jakiekolwiek konsekwencje.
~~~~~
Jakoś taki dziwny, nie podoba mi się, chciałam, żeby wyglądał inaczej, ale mi nie wyszło :/

piątek, 3 maja 2013

Rozdział 34 - Wywiady, dziennikarze... Masakra jakaś!

Kiedy dziewczyna udała się w stronę szatni, oczywiście dziennikarze zagrodzili jej drogę.
-Panno Vilanova, jak to jest grać w drużynie z samymi chłopakami? Macie wspólną szatnię?
-Tak, a co? Pod prysznice sobie nie wchodzimy, jeśli o to chodzi - usłyszała za sobą śmiech Fabregasa - No przynajmniej nie ja i nie specjalnie
-Jak czuje się przyszła gwiazda Barcelony? To właśnie ty rozpoczęłaś większość akcji i strzeliłaś pięknego gola!
-Czuje się zmęczona i ma już nadzieje, że dacie jej spokój i pozwólcie pójść w spokoju do szatni - dziewczyna była wyraźnie zniecierpliwiona, widać było, że stara się nie wybuchnąć.
-Widzę, że mamy tu niezły charakterek - roześmiał się dziennikarz - Nie martw się księżniczko, jeszcze tylko kilka pytań. Chyba wszystkich zastanawia to, dla kogo było to pokazane do kamery serduszko, zaraz po strzelaniu przez ciebię gola?
-No nie wiem nie wiem, czy powiem.
-No proszę!
-No dobra, było dedykowane dla najważniejszych osób w moim życiu, dzięki którym tu jestem i to robię.
-Czyli?
-Mam wymieniać? Dla mojego taty, Tito Vilanovy, który pozwolił mi spróbować, dla mojej mamy, która pozwoliła mi tu przyjechać, dla Jordiego Alby, który pomógł mi zaklimatyzować się w drużynie, dla Roberta Lewandowskiego, mojego przyjaciela, który zaszczepił we mnie tą miłość do piłki i nauczył grać, dla Ikera Casillasa, mojego hiszpańskiego sąsiada z czasów dzieciństwa który zawsze mnie wspiera i zawsze ma do mnie cierpliwość, mimo, że czasami naprawdę bywam nieznośna. I oczywiście dla mojego ukochanego chłopaka, Gerarda Pique, który tu ze mną jest, bo gdyby nie on, i oczywiście mój kochany psiak, Lobo, pewnie już bym nie żyła.
-No tak, o tej aferze było bardzo głośno, niestety znowu zapowiada się na kolejną z twoim udziałem.
-Przestań już ją męczyć, nie widzisz, że jest zmęczona?! Daj jej wreszcie spokój! - wtrącił się Pique
-No dobrze, przepraszam księżniczko, ostatnie pytanie?
-No okey, ale nie ręczę za siebie, jesli to bedzie coś głupiego, w stylu, po co ci ten pies?
-Spokojnie księżniczko, spokojnie, nie miałem zamiaru o to pytać. Możesz tylko powiedzieć, dlaczego wtedy podałaś do Fabregasa, zamiast sama strzelać? Byłaś na doskonałej pozycji, strzał był pewny?
-Po prostu chciałam spełnić największe marzenie mojej przyjaciółki, od kiedy skończyła 13 lat, zawsze jej największym marzeniem było, aby Cesc Fabregas zadedykował jej gola.
-Ale skąd wiedziałaś, że zadedykuje jej tego gola?
-Powiedzmy, kobieca intuicja - dziewczyna uśmiechnęła się szeroko - To jego dziewczyna - po tych słowach udała się do szatni, pozostawiając osłupiałego dziennikarza. W szatni chłopcy już świętowali.
-Paula! A gdzie ty byłaś? Dziennikarze? - Jordi od razu ich zauważył.
-Tak, jakaś masakra z nimi, nie wytrzymam tak dłużej.
-O co sie pytali?
-A takie tam, dla kogo był gol, czemu podałem Fabsowi, i tak dalej.
-Spoko, to wracamy?
-No dobra, ale Real też idzie?
-Nie, oni wracają do siebie do hotelu autokarem, ale idą potem z nami na impre. Ubierz się jakoś ładnie, bo tam bedą prawie sami faceci.
-Prawie? Kto ma być oprócz mnie i Julii?
-Przychodzi jeszcze Antonella od Messiego.
-Naprawdę? Wow! Zawsze chciałam ją poznać, ona jest moją idolką!
-Teraz to chyba ona chciała cię poznać, tylko po to przychodzi. Oprócz tego obiecała nas porozwozić po domach, bo ona nie pije.
-No tak, ona jest w ciąży. Dobra, chłopaki, zbieramy się już, bo niektórzy chcą się jeszcze przygotować do imprezy! - krzykneła i zaczęła wyciągać chłopaków z szatni. Już zaczynało im odwalać, Messi wskoczył na Iniestę i nie chciał zejść. Xavi próbował go ściągnąć, jednak nie udawało mu się. Wtedy do akcji wkroczyła Paula.
-Messi, mam powiedzieć Antonelli, że orientację zmieniasz? W tej chwili złaź z Iniesty!
-Ale jak ty masz zamiar powiedzieć to Antonelli? Chyba ona nie...
-Właśnie że tak! Ona będzie na imprezie, więc radzę ci szybko wracać do pokoju i się ogarnąć! Fabregas, ty też! Wynocha mi stąd! Szybko, bo jak będziecie za późno, to Real wszystko wypije! - dziewczyna użyła ostatecznego argumentu, po którym w szatni zapanowała cisza.
-A mówiłem, żeby gnojów nie zapraszać! - mruknął Pique.
-Zamiast gadać, lepiej lećcie pod prysznic, jakoś się ubrać i przygotujcie sie ogólnie, za 1,5 godziny bedziemy wychodzić!
-Mamy się ubrać pod prysznicem? Ale wtedy ubrania bedą mokre...
-Ty już coś piłeś, prawda?
-Nie, ja tylko...
-Pique! Idziesz do pokoju, Fabs może bedzie bardziej ogarnięty i jakoś ci pomoże! - Puala wyszła z szatni. Chciała wyglądać na wkurzoną, jednak jej się nie udało, jak tylko wyszła, wybuchła głośnym śmiechem. Dostała głupawki i nie mogła się uspokoić. Kiedy weszła do pokoju, Julia już tam była.
-Dziewczyno, gdzie ty byłaś? Martwiłam się o ciebie! - zapytała z wyrzutem.
-Przepraszam, ale najpierw te wywiady, a potem ci debile i na nic nie mam już siły - westchnęła.
-No dobra, wybaczam, ale spowiadaj się, co znowu zrobili?
-Pique chyba już coś wypił, Messi chce zmienić orientację... Nie mam siły opowiadać...
-Że co? Jakim cudem? Naprawdę Messi zmienia orientację?
-Tak, to znaczy, nie, znaczy, nieważne, nie chce mi sie tłumaczyć, chce już tylko iść pod prysznic i się odświeżyć. Przygotujesz mi jakieś ciuchy?
-No dobra, idź już pod ten prysznic, bo capi od ciebie zmokłym pudlem.
-No wielkie dzięki, to nie ty biegałaś ponad 90 minut po boisku a potem musiałaś jeszcze ogarnąć chłopaków.
-Już się nie fochaj, tylko wrzeszcie idź, bo się spóźnimy, potem jakoś cię umaluję - Julia dosłownie wepchnęła Paulę do łazienki i zamknęła drzwi.
-Ej nooooo! To nie fair! Weź chociaż wpuść Lobo, to też go wykąpie! - po chwili drzwi otworzyły się a do środka wbiegł pies i od razu udał się pod prysznic. Paula po chwili dołączyła do niego. W tym samym czasie Julia przygotowywała ubrania. Dla siebie wzięła śliczną czarną sukienkę, w której wyglądała jak baletnica i czarne sandałki na koturnach, do tego zrobiła sobie delikatny makijaż, a włosy upięła w koka. Dla Pauli wybrała różowe jeansy rurki i czarną opadającą bluzkę z różową panterą i napisem "Think Before Pink". Do tego różowe trampki converse, lekki makijaż i włosy splecione w luźny warkocz. Kiedy strój był już gotowy, zawołała przyjaciółkę.
-Paula, wyłaź już, bo się spóźnimy!
-Wychodzę, już wychodzę, sekunda, suszę włosy.
-To otwieraj, od razu cię uczeszę i umaluję - po chwili otworzyły się drzwi i Julia weszła do łazienki. Zrobiła Pauli makijaż i zaplotła włosy. Po chwili były już gotowe.
-Wow, wyglądasz ładnie, tak dziewczęco, powinnaś jednak ubrać zamiast tych spodni...
-Nieeeeeee!
-No to chociaż...
-Nigdy! Jula, posłuchaj, ja nawet na ślub pójdę w trampkach! Nigdy nie zmusisz mnie do ubrania obcasów!
-No dobra dobra spokojnie, nie wrzeszcz już tak, bo chłopcy usłyszą! - w tej chwili otworzyły się drzwi do ich pokoju.
-Siema, siema, pięknie wyglądasz, możemy już iść? - Fabregas pocałował Julię w policzek.
-Wiesz co, nie przeszkadza mi, jeśli na ślub pójdziesz w tramkach, ale sukienkę już chyba założysz? - Pique uśmiechnął się.
-Co się tak szczerzysz? Spadaj, ale i tak cię kocham - przytuliła się do niego mocno.
-No to dobrze - pocałował ją w czoło - Chodźmy już, bo zaczną bez nas i nikt nie zobaczy, jaką mam piękną dziewczynę.
-Wiesz, że wszyscy już mnie widzieli, geniuszu?
-No tak, ale teraz jesteś taka śliczna.
-A wcześniej byłam brzydsza, tak?
-Nie! Zawsze jesteś piękna ale teraz wyglądasz tak bardzo ładnie, dziewczęco, a na boisku tego nie widać. Jak to określił Leoś, grasz jak prawdziwy facet.
-Leoś? Ty powiedziałeś Leoś? Nie, ja z wami zwariuję.
-No tak, powiedziałem Leoś, chodziło o Messiego. Ale co w tym takiego śmiesznego?
-Nic, po prostu przypominały mi się te wszystkie dziewczyny ze szkoły, które kochały Messiego, bo to było modne, nawet nie wiedząc gdzie gra i jak wygląda.
-Ale że kto mnie kocha? - do rozmowy wtrącił się Messi, który, jako jeden z nielicznych był już przed wejściem, gdzie mieli się spotkać i pójść do klubu - Anto dzwoniła, przyjdzie od razu do klubu, bo była u lekarza, ale potem bardzo chętnie z tobą pogada.
-Dzięki Leo, jesteś wielki - dziewczyna rzuciła mu się na szyję.
-Tak, szczególnie wzrostem - prychnął zazdrosny Pique. Dziewczyna spojrzała na nich z niepokojem, zawsze, kiedy ktoś mówił, że Messi jest niski, zaczynała na niego wrzeszczeć, nawet jeśli była to przypadkowo spotkana osoba na ulicy. W tym wypadku jednak wolała się nie wtrącać, szczególnie, że Messi nie wyglądał na obrażonego.
-Za to ty za wysoki - odparował Leo ze śmiechem.
-Przynajmniej wygrywam pojedynki w powietrzu!
-Prznajmniej strzelam!
-Osz ty, teraz to przesadziłeś! - Pique ze śmiechem zaczął gonić Messiego dookoła całego boiska, jednak nie mógł go dogonić.
-A oni znowu to samo? Znowu kłócą się o wzrost? - niewiadomo skąd pojawił się Alba.
-Nooooo, jak duże dzieci. Wiesz, gdzie są wszyscy?
-Tak, mają być za 3 minuty, albo idziemy bez nich. O, patrz już idą! - podbiegł do nich, wymachując rękami jak opętany. Paula uśmiechnęła się, nigdy jeszcze nie była na ich imprezie, jednak wiedziała, że bedzie świetnie. Chyba jako jedyna z dziewczyn nie miała nic przeciwko ciągłemu imprezowaniu. Zaraz potem doszli wszyscy. Ronaldo, na zmianę z Ramosem, zaczął mówić, jak dziewczyna pięknie wygląda, Casillas przytulił ją i opowiadał jak za nią tęskni, że musi jakoś niedługo poznać Sarę, jego narzeczoną i jak dobrze grała, Pique i Jordi pilnowali, by się nie zgubiła i aby nikt jej nie porwał, Messi ciągle nawijał o tym, jak na pewno polubią się z Antonellą a Julia narzekała, że nie zdołała namówić jej, aby ubrała przynajmniej jakieś inne buty. Droga minęła w miłej atmosferze, chociaż ciągle zatrzymywali ich fani, prosząc o autografy i wspólne zdjęcia. Największym zainteresowaniem cieszyła się oczywiście Paula. Nagle Iniesta zatrzymał się gwałtownie.
-Paula! Zupełnie zapomniałem! Masakra jakaś!
-Andres, oddychaj, spokojnie, a teraz powiedz, o czym zapomniałeś?
-O pamiątkowych słitfociach z kciukiem w szatni na Camp Nou! Nie zrobiłem sobie z tobą słitfoci!
-Nie martw się, coś na to poradzimy - dziewczyna starała się nie wybuchnąć śmiechem - To może już w klubie bedzie ta słitfocia?
-No dobra, dzięki, jesteś wielka!
-No to ja też chcę słitfocie z tobą! Rezerwuję Paulę zaraz po Inieście! - Casillas nie mógł być gorszy, w końcu Andres był tylko królem kciuka, on był królem słitfoci.
-Ja też chcę! Ja też! No to ja potem! - wszyscy zaczęli rezerwować sobie miejsca w kolejce do słitfoci.
-Stop! Na początku Paula musi pogadać z Antonellą, dopiero potem może robić sobie z wami słitfocie! - Messi zaczął się wydzierać.
-Ale najpierw niespodzianka! Paula, otwórz drzwi, ktoś tak na ciebie czeka! Wszystkiego najlepszego! - Jordi skakał dookoła niej, jak mały szczeniak. Paula, pełna sprzecznych emocji otworzyła drzwi. Po chwili pisneła cicho, nigdy nie spodziewała się, że go tam zobaczy. W klubie, z wyciągniętymi ramionami stał Robert Lewandowski.
-Lewy! Lewy, tęskniłam! - rzuciła się na szyję piłkarzowi.
-Też tęskniłem, księżniczko - przytulił ją mocno - Nawet nie wiesz, jak się o ciebie martwiłem!
-Ale skąd ty się tu wziąłeś?
-Jordi Alba do mnie zadzwonił i zaprosił. Widziałem jak grałaś, naprawdę dobrze, może przeniesiesz się ze mną do Borussi?
-Nie, dzięki, ale nie. Tutaj jest mi naprawdę dobrze. Chłopacy też są? - dziewczyna zmieniła temat.
-Kuba i Piszczu przyjechali, też chcieli się z tobą zobaczyć, oprócz tego mamy sprawę.
-Kuba i Łukasz też są? Gdzie?
-Gdzieś tu się kręcą, mogę ich zawołać.
-To może za chwile, bo Antonella już przyjechała, Leo mnie zabije, jeśli z nią nie pogadam. Zaczekaj jakieś 15 minut - dziewczyna odeszła w stronę Messiego, który wymachiwał rękami i wrzeszczał coś do niej - Już idę Leo, czekaj sekundę!
-Okey, Paula, to jest Antonella...
-Ja wiem, kto to jest!
-No dobra, Anto, to jest Paula...
-Wiem Leo, oglądałam mecz! - wtrąciła się ze śmiechem Antonella - Bardzo miło mi cię poznać, Paula, mów mi Anto. A powiesz mi może, jak oni się zachowują? Leo coś o mnie mówił?
-Zachowują się jak duże dzieci, wskakują sobie na plecy, przytulają się, ganiają po całym boisku - dziewczyna roześmiała się - Ale widać, że Leo cię kocha, ciągle o tobie opowiada, bardzo zależało mu, żebym z tobą porozmawiała.
-No właśnie wiem, ale ma dla mnie mało czasu, ciągle tylko te treningi, dla niego liczy się tylko piłka.
-To przychodź do nas na treningi, porozmawiasz z Julią, na pewno się zaprzyjaźnicie. Chociaż to może być dla ciebie trudne, przyjaźniłaś się z Daniellą.
-Właściwie nie przepadałyśmy za sobą z Daniellą, wydawało mi się, że ona tylko go wykorzystuje, uważam, że to dobrze, że Cesc jest teraz z Julią, ponieważ widać, że ona naprawdę go kocha.
-No właśnie, uważam zupełnie tak samo, razem doskonale do siebie pasują, tworzą słodką parę.
-A ty? Ty jesteś z Pique?
-No tak jakoś wyszło - dziewczyna zaczerwieniła się.
-Pasujecie do siebie, naprawdę, razem jesteście uroczy.
-Dziękuję, ale muszę już lecieć, jakoś chłopaków ogarnąć. Naprawdę zgodziłaś się poodwozić wszystkich?
-No, Leo mnie wybłagał. Nie umiem mu odmawiać.
-Nikt nie umie. Dobra, to wielkie dzięki, ja zgarniam chłopaków i gramy w butelkę, a potem bedą tańce, dopóki są jeszcze na tyle trzeźwi, że jeszcze kontaktują. Dołączysz?
-Oczywiście, tylko proszę, dajcie jakieś lekkie wyzwania, bo martwię się o dziecko.
-No tak, kochany mały Thiago, będę mogła być ciocią? - zapytała z nadzieją Paula. Po chwili wszyscy trzeźwi, których było stosunkowo mało, siedzieli już w kółku na podłodze. Oprócz Messiego i Fabresa, którzy starali się nie pić, byli jeszcze oczywiście wszyscy Polacy z Borussi, Casillas, Ramos, Ronaldo, Xabi Alonso, Xavi, Iniesta, Jordi Alba, Puyol, David Villa, Alexis i Pique. Reszta leżała na podłodze albo na kanapach, śpiąc w najlepsze.
-Dobra, ja zaczynam! - Pique wydzierał się, kręcąc butelką - Leo! Prawda czy wyzwanie?
-No to może wyzwanie? - Messi odparł z wachaniem.
-Opowiedz wszystkim, co robiłeś dzisiaj w szatni z Iniestą!
-Cholera... No dobra, wskakiwaliśmy sobie na plecy i przytulaliśmy się, to wszystko...
-Tak, a całusy w policzek to co? Zazdrosny byłem! - wrzasnął David Villa - Oprócz tego chciałeś zmienić orientację! Od dzisiaj Messi jest gejem!
-Nie, wcale że nie! Po prostu się wydurnialiśmy! Wierzysz mi Anto? Paula może potwierdzić! - spojrzał błagalnie na Antonellę, która płakała ze śmiechu. Uspokojony, że dziewczyna nie bierze tego na poważnie, zakręcił butelką - Alexis! Prawda czy wyzwanie?
-Już wolę wyzwanie, bo jeszcze powiem coś głupiego i obciach bedzie.
-No dobra, no to pocałuj jakąś dziewczynę, która się tu znajduje w policzek!
-A może lepiej w usta? - Pique spojrzał na niego wyczekująco.
-Tak, jeszcze czego! Nie bedzie mi Anto całował!
-Julii też nie! - wtrącił się Fabregas.
-No dobra, to niech będzie w ten policzek, bo mi sie tu zaraz weźmie za całowanie Pauli!
-Ale ja chciałem Jordiego! W sensie, że w policzek! - Alexis był wyraźnie zawiedziony.
-Co? Czemu mnie? Weźcie, pomocy! - Jordi był przerażony.
-Alexis, zlituj się nad biednym Jordim i pocałuj jakąś dziewczynę! Na przykład, zobacz, Julia tak ładnie wyglada! - Paula z Antonellą zaczęły tarzać się ze śmiechu. W końcu było po wszystkim a Alexis kręcił butelką.
-Paula! Prawda czy wyzwanie?
-Były same wyzwania, to nie będę gorsza, wyzwanie.
-No dobra, więc...
-Nie każ jej nikogo całować, albo zginiesz marnie! - zastrzegł Gerard z groźną miną.
-A może być jakieś przytulenie? No nie wiem... Pomysłu nie mam...
-Chile, może być wszystko, tylko bez chamskich! I o takie rzeczy pytaj sie mnie, a nie Gerarda!
-No dobra, no to może... Zaśpiewaj jakąś piosenkę na karaoke!
-Nie, proszę, tylko nie to, ja nie umiem śpiewać!
-Przekonamy się.
-Chile, zlituj się!
-Tajemniczy chilijski wojownik nie zna litości.
-Dobra, ale jak popękają wam bębenki uszne, to zazażenia do Alexisa!
-Czyli co śpiewasz? Proszę, nie mów tylko, że...
-Tak, właśnie to! Idź po zatyczki, Julia! - dziewczyna podeszła do mikrofonu i zaczęła śpiewać "Rock Me" One Direction. Wyszło jej całkiem dobrze, szyby w oknach nie popękały, a przynajmniej pobudziła śpiących chłopaków.
-Ej, a może teraz ogólnie bedzie karaoke? Ja zaczynam! - Ronaldo już poszedł ustawić piosenkę - Specjalnie dla Pauli, One Direction "Stole My Heart"! - kiedy skończył, chłopcy z Barcelony, wpadli na pomysł, aby rownież coś zaśpiewać. W końcu Fabregas, Pique, Jordi, Messi i Puyol zaśpiewali, z podziałem na głosy "One Way or Another". Byli już mocno wstawieni, wszyscy oprócz Puyola, więc mylili słowa, jednak i tak wyszło w miarę dobrze. Po kilkunastu minutach, w których dziewczyny tarzały się ze śmiechu, Puyol nie wytrzymał i zaczął na wszystkich wrzeszczeć.
-Do cholery, w tej chwili wszyscy do samochodu Anto! Jutro rano ostatni trening a potem sie rozjeżdżamy na zgrupowania reprezentacji! Oprócz tego Paula jest zmęczona, grała dzisiaj mecz, Antonella jest w ciąży, a Julia... No nieważne, jesteście tu z dziewczynami, więc lepiej już wracajcie, bo będzie kiepsko!
-Puyol, uspokój się, ja się wszystkim zajmę. Ty nie piłeś, prawda?
-No nie, a co, mam prowadzić? Samochód mam, więc w sumie bym mógł...
-Spoko, dzięki, Iker też nie pił, Anto ma prowadzić, oprócz tego Realowi zamawiamy taksówkę, Polaków bierzemy do nas... Jakoś powinno się zmieścić, jeśli każdy pojedzie za trzy razy... Dobra, ty zamawiasx taksówkę i szukasz Casillasa, ja ogarniam chłopaków.
-Dobrze księżniczko, jak sobie życzysz - zasalutował i odszedł. W tym samym czasie dziewczyna zaczęła zbierać chłopaków. Pierwszy w kolejności, był leżący pod stołem Sergio Ramos.
-Cholera, Ramos, wstawaj! Wstawaj, do cholery! Sergio, wstawaj! - w końcu dziewczyna nie wytrzymała, wzięła wiadro wody i wylała mu na głowę. Sergio, cały mokry, w końcu się podniósł.
-Co ty do cholery? Aaaaa, Paula, to ty, sorki...
-Za 5 minut będzie taksówka, zbieraj kolegów i jedziecie - podeszła do leżącego na kanapie Ronaldo - Cris, wstawaj do cholery! - do Ramosa - Pomóż mi go jakoś obudzić!
-Proponuję, żebyś go pocałowała, wtedy albo się obudzi albo przyciągnie cię do siebie i bedzie dalej spać - wyszczerzył zęby.
-Co się tak szczerzysz? Może sam go pocałuj, jak jesteś taki mądry? - prychnęła.
-Nie dzięki, ja wolę dziewczyny.
-To morze pomóż jakoś go obudzić, zamiast sie gapić?
-No dobra, już dobra księżniczko - podniósł Crisa z kanapy i rzucił nim o podłogę.
-Co się tu do cholery? Ooooo, Paula, to ty? Sorki, nie wiedziałem...
-Znowu? No kolejny... Zbieraj resztę, bo na Ramosa liczyć nie można - westchnęła - ja idę ogarniać moich, za 5 minut macie taksówkę.
-Jacyś są razem z Xabim w łazience, nie wiem co tam robią - Cristiano, szukający chłopaków pod stołami, gwałtownie podniósł głowę, waląc się przy tym w stół, tak mocno, że pociekła krew - Aua, cholera!
-Cris, tylko spokojnie, wyjdź z tamtąd i idziemy do łazienki - widząc znaczące spojrzenia Ramosa, dodała - Cholera, jakie wy macie skojarzenia, po prostu trzeba to przemyć zimną wodą, Cris, idziemy, nie wiem, czy nie trzeba bedzie tego zszywać, pojedziesz z nami do ośrodka, a teraz do łazienki - pociągnęła go do łazienki. Byli tam, zgodnie z podejrzeniami Crisa, Xabi Alonso i większość jeszcze trzymających się na nogach piłkarzy Barcelony. Xabi, wyraźnie już wstawiony, stał na środku, tłumacząc im coś.
-Dobrze, jeszcze raz próbujemy, strzelacie znudzoną minę i powolnym ruchem, kładziecie ręce na bioderka! O, teraz dobrze! - przytaknął z aprobatą - Ooooo, Paula, myślałem, że to męska łazienka.
-Bo to jest męska łazienka, tylko przyszłam tu z Crisem, bo - kolejne zdziwione spojrzenia spod uniesionych brwi - Spokojnie, nie mamy zamiaru się całować! Po prostu muszę mu przyłożyć coś zimnego do głowy, bo walnął się w stół. Nie macie przypadkiem jakiegoś bandaża?
-Jak to dobrze, że ty sie znalazłaś, ale nie widziałaś przypadkiem Fabregasa? Zniknął gdzieś - Pique, trzymał się za głowę.
-W takim stanie, to nic dziwnego, że nie możesz go znaleźć, dobra, poszukam go, tylko weźcie kogoś jeszcze kontaktującego i zajmijcie się resztą. Pique, ty bierzesz Crisa i idziecie od razu do samochodu Antonelli. Albo lepiej nie... Idziecie do Puyola, on cie poważnie ochrzani i może ma jakąś apteczkę. Ja biorę Messiego i szukamy Fabregasa, bo mam jakieś przeczucie, że wygląda na mniej więcej tak wstawionego jak Pique. Dziwne tylko, że Julii nigdzie nie ma.
-Ale ja chce iść już do Anto! - Messi próbował oponować, jednak bezskutecznie.
-Człowieku, w takim stanie?! Anto by cię zabiła! Raruję ci twój tłusty tyłek, więc może mi pomożesz?
-Może w damskiej toalecie? Tylko ja tam nie wejdę!
-Tchórz! Ale ty jeszcze nigdy tam nie byłeś?
-Nie, wyobraź sobie, że nie wchodzę od tak sobie do damskiej toalety!
-Dobra, spokojnie, opanuj emocje, ale jak będę musiała odciągać go od jakiejś laski, to wchodzisz tam i mi pomagasz, bo mam złe przeczucia związane z Daniellą.