czwartek, 25 kwietnia 2013

Rozdział 32 - Zapomnij, przed 9 nie wstaję

Tego dnia Paula obudziła się bardzo wcześnie. Przynajmniej wydawało jej się, że obudziła się sama. Spojrzała jednak na telefon. Była 6 rano, a na nią czekał sms od Ronaldo "Hej piękna, na wschód słońca zasnęłaś, ale morze rano jest piękne, prawie tak piękne jak ty, dołącz do mnie, czekam". Zaraz odpisała "Zapomnij, jest 6 rano, ja przed 9 nie wstaję, oprócz tego, muszę się wyspać, żeby was rozwalić na murawie, dobranoc". Chciała dalej zasnąć, jednak nie przeszkodził jej kolejny sms "Nie martw sie, i tak strzelisz tego gola dla kochasia, damy ci fory ;)" Tego było już dla dziewczyny za wiele, wkurzona odpisała "Naprawdę, nie musisz, robiąc tak, po prostu szukasz usprawiedliwienia, dlaczego przegracie". Po napisaniu, nie czekając na odpowiedź Portugalczyka, wrzuciła telefon do szuflady w szafce nocnej i zasnęła. Po jakimś czasie, obudziło ją głośne szczekanie Lobo, który trzymając nad jej głową dzwoniący telefon, wlazł do jaj łóżka. Szybko pogłaskała psa po głowie i odebrała.
-Ronaldo, ty debilu, nie rozumiesz, że jak ktoś chce spać, to nie należy go napastować i dzwonić, zmuszając kogoś, aby wyszedł z tobą na plażę i oglądać wschód słońca???
-Po pierwsze, nie jestem Ronaldo, po drugie, słońce już dawno wstało, po trzecie, czekam przed drzwiami, więc bądź łaskawa mi otworzyć!
-Pique? Już ci otwieram, przepraszam, ale myślałam, że to Cris - dziewczyna otworzyła mu drzwi.
-Naprawdę? Pomyliłaś mnie z Ronaldo? Jak ty mogłaś? - przytulił ją na powitanie - Jest 9, mecz dopiero o 21, więc mamy dużo czasu, co masz ochotę porobić?
-No nie wiem, mamy wypocząć, więc może plaża?
-Ty chcesz na plaży wypocząć, serio? Ty sie chcesz opalać czy co?
-Nie, dzięki, proponuję raczej siatkówkę plażową, rozwalę cię!
W tej chwili do pokoju weszła Julia z Fabregasem.
-Mówiliście coś o siatkówce? Chętnie się przyłączymy, co nie Cesc? - Julia od razu zapaliła się do tego pomyśłu, jednak Cesc miał nietęgą minę.
-Czy wielki mistrz piłki kopanej boji się małego meczyki piłki odbijanej? No dalej, Cesc, chyba nie stchórzysz? - Paula spojrzała na niego wyzywająco, a Pique wybuchł śmiechem - Ty to sie lepiej nie śmiej, bo tutaj piłkę odbija sie rekami, nie głową!
-No wiem przecież, jestem mistrzem!
-No to proponuję składy, Julia i ja kontra wy, może być?
-A nie lepiej my razem i oni razem? - zapytał sie Fabregas.
-Ktoś tu tchórzy! No dobra, nie martw sie, Jula jest mistrzem, takim damskim Messim w siatkówkę, więc jakieś szanse jeszcze macie.
-A może jednak nie plaża? Jakiś basen, albo coś? No proszę was, tylko nie siatka! - Fabregas próbował zmienić plany przyjaciół. W końcu jednak mu ulegli. Do końca dnia pływali w basenie, grali razem z resztą zespołu w piłkę wodną i doskonale się bawili, tak, że przed meczem byli wypoczeci, zwarci i gotowi, aby powalił Real Madryt na łopatki.

środa, 24 kwietnia 2013

Rozdział 31 - Ostatni trening przed meczem

Kiedy Paula z lekkim opóźnieniem wpadła na boisko, wszyscy już na nią czekali. Trener nie był zadowolony z jej spóźnienia.
-Paula, to, że jesteś moją córką, nie zwalnia cie, z przychodzenia na treningi punktualnie.
-Tak, wiem trenerze, przepraszam, problemy techniczne.
-Czyli? - Tito spojrzał na nią złowrogo.
-Szukałam psa - odparła z tak rozbrajającą szczerością, że wszyscy wybuchli śmiechem.
-No dobrze, już dobrze, wierzę ci, ale jak ty zgubiłaś tego psa? On waży chyba ze dwa razy wiecej od ciebie!
-No bo Julia wzięła go ze sobą do pokoju a ja o tym nie wiedziałam i potem go szukałam.
-Czyli nie zauważyłaś, jak Julia z psem wychodzą? A gdzie ty wogule byłaś?
-Nooooo, w szpitalu, Pique odwiedzałam.
-Więc jak mogłaś nie zauważyć tego psa?
-No bo oni... Aua! - krzyknął Fabregas, który dostał od dziewczyny łokciem w żebra.
-Po prostu... Rozmawialiśmy... - widać było, że dziewczyna zmyśla, jednak trener już nie chciał tego dłużej ciągnąć.
-Dobra, gramy tak, skład na jutro kontra skład B, dawać, ruszać się! Rezerwowi rozgrzewają sie samodzielnie, po jakimś czasie będę was zmieniał, traktujemy to jako poważny mecz, nie wydurniamy się, zrozumiano? - wszyscy przytaknęli.
Więc gramy tak jak zwykle, tylko zamiast Xaviego gra Paula, jeśli coś bedzie nie tak, przechodzisz na pozycje Fabregasa, a Xavi wchodzi. Chociaż, nieważne, potem jeszcze nad tym pomyśle. Albo, dobra, jednak nie, zobaczymy. - Tito wyraźnie się zamotał. Widząc pytające spojrzenia drużyny, dodał - Na razie bedzie tak, potem zobaczę, bo możliwe bedzie jeszcze inne ustawienie, gdzie Paula bedzie na miejscu Sergio. No ale dobra, grajcie już - odparł, zaganiając ich na boisko. Grało im się bardzo dobrze, Paula doskonale zgrała się z drużyną. Była jednak mała zmiana, Xavi wszedł a dziewczyna grała na pozycji Sergio Busquetsa. Jednak po zmianie, okazało się, że to była dobra decyzja. Paula rozpoczęła piękną akcję, po której Messi wpakował piłkę do bramki, pozostawiając Pinto bez szans. Wszyscy zaczęli się ściskać i przytulać. Po chwili Alexis podniósł dziewczynę do góry i, mimo wyraźnych sprzeciwów, zaniósł do centrum zamieszania, gdzie przebywał Messi.
-Paula! Chodź tutaj! - jego twarz rozpromieniła się na widok dziewczyny - Jesteś najlepsza, grasz jak prawdziwy facet!
-Gram lepiej od większości Polaków! - Paula była z siebie bardzo zadowolona. Usłyszenie czegoś takiego, z ust mistrza, to nie byle co. Wtedy Dani Alves, ulegając ogólnej euforii, wskoczył dziewczynie "na barana". Efekt można było bardzo łatwo przewidzieć, zwalili się ze śmiechem na ziemię.
-Dani, ty idioto, to że Messi powiedział, że gra jak facet, nie znaczy, że wytrzyma twoją wagę! - Pique już był przy nich, pomagając dziewczynie wstać.
-No dobra, przepraszam, chyba nic sie nie stało?
-Nie, nic sie nie stało! Geri, ja nie jestem z porcelany! Oprócz tego potrafię unieść Lobo, który waży minimum 80 kilogramów.
-No to Dani waży troszkę mniej - odparł Pique, po czym oberwał od Alvesa w głowę.
-Aua! No ale co? Mówię nieprawdę?
Ogólny dobry nastrój przerwał Vilanova.
-To, że wygrywacie ze składem B, wcale nie znaczy, że wygracie z Realem! Meczu jeszcze nie wygraliście, a jeśli nie chcecie się zhańbić, to lepiej dalej trenujcie! Do roboty, ruszać się!
-Tito, nie martw się, damy radę! Mamy u nas mistrza! - krzyknął Alexis.
-Rozumiem to, ale nie należy zdawać się tylko na Messiego, bo dostanie kontuzji i zostaniecie z niczym.
-Ale mu nie chodzi o mnie! - wykrzyknął oburzony Messi, a reszta drużyny zgodnie przytaknęła.
-Ach tak? To o kogo? Kto jest waszym zdaniem mistrzem? - Tito już domyślał się, jaka bedzie odpowiedź.
-Paula jest mistrzem! - Jordi krzyknął, po czym rozejrzał się po twarzach chłopaków, żeby sprawdzić, czy to samo mieli na myśli. Upewniając się, że tak, dodał - Ej, a może tak po meczu jakaś imprezka? Taka na cześć Pauli? W nagrodę za wygraną? Prooooosimy?
-Taaaaaak! Party Hard! - ucieszył się Dani Alves.
-No dobrze, zgoda, ale najpierw wygrajcie ten mecz. A oprócz tego, nie pijcie zbyt dużo, bo pojutrze znowu rano trening, musimy trenować przed mistrzostwami, szczególnie, że już niedługo niektórzy z was wyjadą na jakiś czas, a my jedziemy do Madrytu, zrozumiano? Więc nie ma być żadne "Party Hard", Dani, bo masz być na ostatnim treningu przed powrotem do Brazyli! A teraz do szatni, bo widzę, że wiecej już nie pogracie. Tylko nie balować dzisiaj, przed 10 w łóżkach, chyba, że chcecie, żeby was Ronaldo i spółka sprali na kwaśne jabłko!
~~~~~
Przepraszam za ten rozdział, średni mi wyszedł, ale musiałam jeszcze zamieścić gdzieś te wszystkie uwagi trenera i jeszcze pomysł z imprezą, a nie chciałam już tego łączyć z meczem. Oprócz tego dziękuje za komentarze, to naprawdę motywuje ;3

wtorek, 23 kwietnia 2013

Rozdział 30 - Nie wiem jak ci to powiedzieć, ale Lobo zniknął

Do pokoju wszedł Cristiano Ronaldo.
-Witaj piękna, co tam u ciebie? Mmmmm, już czekam na po meczu, kiedy już wreszcie będziesz moja.
-Spadaj debilu, odwal się ode mnie!
-Skarbie, co taka nerwowa? Już nie mogę się doczekać naszego wyjazdu do Madrytu, może wtedy lekko wyluzujesz - mrugnął do niej.
-Że co, przepraszam? - Pique aż się zakrztusił.
-Dobrze słyszałeś, za tydzień jedziemy z moim słonkiem do Madrytu a potem na koncert do Londynu.
-Paula, czemu mi o tym nie powiedziałaś? Nie ma mowy, nie pozwalam ci jechać!
-No ej, daj spokój, przecież nic mi sie nie stanie, jestem już dorosła, oprócz tego mam Lobo, przecież Cris nic mi nie zrobi!
-O tym sie jeszcze przekonasz, kochanie, to będzie najlepszy dzień w twoim życiu, obiecuję - mrugnął do niej ponownie, próbując ją objąć, jednak ona się wyrwała.
-Zostaw mnie Cris, nie pomagasz!
-Teraz to się na pewno cię nie puszczę!
-Przykro mi, bilety już są kupione, oprócz tego bedziemy głownie na motorze jeździć, żeby było szybciej, więc wybacz.
-Mam rozumieć, że o psie zapomniałeś? - Pique prychnął i spojrzał na niego z pogardą.
-Że co? O czym ty do mnie mówisz? O jakim psie, do cholery?
-Uważasz, że Lobo umie na motorze jeździć?
-To to wielkie włochate coś jedzie z nami? No weź, Paula, zlituj się.
-Cris! Obiecałeś! - dziewczyna była już lekko wkurzona. Jak on śmie przychodzić do niej i mówić, jeszcze przy jej chorym chłopaku, jak to będzie wspaniale w Madrycie, oprócz tego oczywiście zapomniał, że dla jej psa też trzeba kupić bilet.
-Wyjdź! Cris, wyjdź w tej chwili!
-Co? Czemu? Już mnie nie lubisz? Złotko uwierz mi, mnie nie da się nie lubić - powiedział Ronalndo, wydymając wargi w sposób, który większość dziewczyn przyprawiłby o atak serca, jednak Paula była odporna na jego urok.
-Zarezerwuj jeszcze 2 bilety, wynajmij samochód i wtedy zadzwoń. A na razie wynocha z tąd! - krzykneła wkurzona. Cristiano wyszedł jak niepyszny. Nigdy jeszcze nie został tak potraktowany przez dziewczynę. Wszystkie mdlały na jego widok, Paula jednak była inna. Nie chciała go, dlatego stała się bardziej atrakcyjna, ciężej było ją zdobyć. Jednak Cris był pewny, że ją zdobędzie, a potem, ze złamanym sercem, zostawi, szukając kolejnej ofiary. Dziewczyna jednak dobrze znała jego zamiary. Postanowiła się z nim trochę pobawić. Udając, że jest nim zainteresowana, chciała wykorzystać jego znajomosci. Nie była typem dziewczyny, traktującej chłopaków jak zdobyche i wykorzystującej ich. Ona wolała być samodzielna, jednak wiedziała, że bez Ronaldo nie osiągnie w życiu tego, co z jego pomocą. Kiedy chłopak z ociąganiem wyszedł, dziewczyna przytuliła się do Pique.
-I jak? Dobrze sobie z nim poradziłam? - zapytała z przekornym uśmiechem.
-Bardzo dobrze, jestem z ciebie dumny, "złotko" - dodał, parodiując sposób mówienia Cristiana.
-Kiedy będziesz mógł już stąd wyjść? Tęsknię za tobą, chciałabym się jakoś z tobą spotkać, ale nie w szpitalu. Jak wyjedziesz, wpadniesz do mnie jeszcze przed meczem? Potrzebuję jakiejś motywacji, żeby dobrze grać - odparła prawie dziecięcym tonem.
-Mmmmm, brzmi zachęcająco - powiedział, za co oberwał od Pauli poduszką.
-Jakie ty masz skojarzenia. Spadaj głupku, ale i tak cię kocham - dziewczyna przytuliła go mocno.
-No dobra, szkoda. Ale i tak do ciebie przyjdę przed meczem, żeby cię uścisnąć na szczęście. Zadedykujesz mi chociaż gola?
-No nie wiem, jak zasłużysz - odparła dziewczyna ze śmiechem.
-A jak mam zasłużyć? - Geri przewrócił ją na łóżku, tak, że była pod nim i pocałował - Zasłużyłem?
-No dobra, zadedykuję ci tego gola, jesli strzelę - odparła z zwątpieniem.
-Na pewno strzelisz, kocham cię - pocałował ją.
-Też cię kocham, ale proszę, już zejdź ze mnie, bo zaraz ktoś tu wejdzie i będzie głupio.
-Nikt nie wejdzie, przecież wtedy Lobo zaszczeka, prawda potworze jeden? - nie słysząc odpowiedzi, rozejrzał się - Paula, nie wiem, jak ci to powiedzieć, ale Lobo zniknął!
-No cholera! Gdzie on może być? Szybko dzwonię do Julii, żeby przyszła z ciuchami i lecę go szukać, bo jeszcze sobie albo komuś coś zrobi!
-No weź, nie opuszczaj mnie, na pewno nic mu nie będzie - Pique nie chciał się z nią rozstawać.
-Nie marudź, tylko złaź ze mnie, gdybyś go przypilnował, nie zniknąłby.
-Nie przypilnowałem go, bo byłem zbyt zajęty tobą, oprócz tego, to twój pies, ty go pilnuj - powiedział Gerard, zwlekając się z łóżka. Pózniej zaczęli szukać telefonu dziewczyny, który zawieruszył się gdzieś w całym tym zamieszaniu. Kiedy Julia w końcu odebrała, czekała ich niespodzianka.
-Hej Jula, szybko, przynieś w końcu te koszulki!
-Nie są jeszcze gotowe, bądź cierpliwa.
-Ale ty te koszulki szyjesz, czy co? Jak nie są jeszcze gotowe? Jula, ja cię proszę, szybko!
-No nie są jeszcze wybrane, Lobo nie może sie zdecydować!
-Lobo?! Lobo tam jest?!
-No tak, a co? Wybiera wam ubrania. Muszę przyznać, że ma ciekawy gust, wybrał wam koszulki Realu - dodała ze śmiechem Julia.
-Realu? Weź się zlituj, tylko nie Real!
-Za kogo ty mnie masz, przecież się nabijam, Lobo będzie za chwile, a za pół godziny masz trening, na którym MUSISZ być, inaczej nie grasz, powodzenia - Julia, która najwyraźniej miała głupawkę i za wszelką cenę próbowała ją ukryć, rozłączyła się. Wtedy Paula spojrzała na Gerarda.
-On jest z nimi, prawda? - zapytał.
-Tak... - w tej chwili wszedł zadowolony z siebie Lobo niosąc dwie koszulki Barcelony.
~~~~~
Nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Zupełnie nie miałam na niego pomysłu, jednak postaram się, żeby następny już był lepszy. Mam nadzieje, że ktoś to czyta, jeśli tak, to komentujcie proszę, to naprawdę motywuje ;D

niedziela, 21 kwietnia 2013

Rozdział 29 - Też cie kocham głupku!

Paula, mimo sprzeciwu lekarza, wsiadła do karetki. To nie byłoby takie złe, gdyby nie to, że Lobo wsiadł z nią.
-Nie ma mowy, ten pies tu nie wejdzie! To pomieszczenie jest sterylnie czyste i takie ma pozostać! - wydzierał się wkurzony medyk.
-Ten pies uratował nam życie. On chce, żeby Lobo tu był. Proszę się nie kłócić, moje argumnty i tak są lepsze - odpowiedziała. Miała ciężki charakter, jednak ludzie nie potrafili jej odmawiać. Zawsze stawiała na swoim. Oprócz niej, w karetce był również Fabregas, który czuł się winny, że nie przybył wcześniej i Jordi. Kiedy w końcu dojechali, Paula od razu władowała się do pokoju, gdzie miał przebywać chory. Pies oczywiście znowu był z nią. Dziewczyna z niepokojem na wszystkie podłączone do niego kabelki. Chciała położyć się koło niego, jednak bała się, że coś zepsuje, więc usiadła na krześle koło niego i trzymając go za rękę, zasnęła. W końcu Pique się obudził.
-Paula, to ty, jesteś tutaj - uśmiechnął się.
-Tak, to ja, już wszystko dobrze, zostanę tu z tobą, nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że już lepiej.
-A ty jak się czujesz? Coś ci zrobili?
-Nie, nic poważnego. Tylko próbowali mnie zabić, wbijając mi nóż miedzy żebra, ale nie trafili w serce - dziewczyna zaczęła się śmiać, jednak Pique nie uważał tego, za zabawne.
-Chcieli cię zabić? Teraz żałuję, że nie strzeliłem mu w ten durny łeb!
-Ej, o mnie się nie martw, wszystko w porządku, oprócz tego Lobo trochę im pogogryzał i to w dosłownym sensie - dziewczyna mrugnęła do niego. Miała dobry humor, nie chciała tego po sobie pokazać, jednak ulżyło jej, że z Gerim wszystko w porządku.
-Jak? W dosłownym sensie? - Pique chyba nie załapał o co chodzi.
-No po prostu głupolu! Jednego trzeba było nawet zszywać! Miał rozerwaną rękę od nadgarstka do łokcia! - dziewczyna śmiała się.
-I tak żałuję, że nie strzeliłem mu w łeb. A wiesz, co jest najgorsze? Że ten psychopata zagra zamiast mnie z Realem!
-Ej, nie martw się, nie będzie grał on, tylko Puyol.
-Chociaż tyle dobrze. Ale miałem strzelić gola... No i zakład... I Ronaldo...
-Nie martw się, wszystko będzie dobrze, rozgromimy Real! - w tej chwili Pique zdał sobie sprawę, że trzyma rękę Pauli.
-Czy... Yyyyyy, no, czy ja cię trzymałem za rękę tak przez cały czas? To znaczy... Yyyyyyy, no wiesz... - był wyraźnie zakłopotany.
-No tak... Tylko, że to ja złapałam cię za rękę, kiedy spałeś, przepraszam - próbowała zabrać rękę, jednak Pique jej nie pozwolił.
-Nie zabieraj, tak jest dobrze - powiedział ze śmiechem. Zaraz jednak coś przyszło mu do głowy - A to, że mnie pocałowałaś, to też nie był sen? Znaczy... Śniło mi się, że mnie pocałowałaś... I... To było naprawdę, czy tylko mi się śniło? - dziewczyna nie musiała odpowiadać, jej pełne poczucia winy, zawstydzone spojrzenie mówiło samo za siebie. Gerard, widząc to, tylko się uśmiechnął.
-Chodź tu do mnie, przytul się - powiedział z prośbą w głosie - wiesz, że cię kocham, prawda?
-Chyba musieli cie tam porządnie walnąć w głowę - odparła ze śmiechem dziewczyna, posłusznie kładąc się koło niego. On objął ją ramieniem i pocałował.
-Byłaś tu całą noc? - zapytał po chwili.
-Noooooo, tak, bałam się, że się nie obudzisz, to w końcu moja wina, przepraszam - po jej policzku pociekła łza.
-To nie twoja wina, nie płacz, proszę cię - otarł jej łzy wierzchem dłoni.
-Ale to prze ze mnie, to ja byłam tak głupia, że dałam się podejść, a teraz ty za to płacisz.
-Nie płacz, proszę cię, ciebie też nieźle urządzili. Oprócz tego, z tego co wiem, gdybym się nie urodził, albo przynajmniej nie grał w Barcelonie, to by cię nie porwali, więc to też moja wina. A teraz nie płacz, proszę cię, nienawidzę, kiedy ktoś przy mnie płacze. Nawet bez meczu, jesteś tylko moja, nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić - po tych słowach, pocałował ją w czoło. Dziewczyna czuła się przy nim taka bezpieczna. Nagle ktoś wszedł do pokoju. Byli to Fabs i Julia.
-O mój Boże! Paula, nic ci nie jest? Pokaż, muszę to zobaczyć! - zawołała z przerażeniem, mieszanym z ciekawością. Dziewczyna już chciała wstać, jednak Pique nie pozwolił jej na to.
-Nie ma mowy, nie będziesz się przemęczać! Nie ruszaj się stąd! - powiedział ze śmiechem.
-Mam pomysł, wstanę, pokażę Julii ranę a potem zaraz wrócę do ciebie do łóżka, ok?
-No nie wiem, nie wiem - Pique zrobił obrażoną minę.
-No wiesz, wiesz - Paula wybuchła śmiechem - Przecież zaraz wracam, nie obrażaj sie już!
Dziewczyna wstała i pokazała ranę. Był to po prostu kawałek sterylnej gazy, obwiniętej bandażem, jednak całość była przesiąknięta krwią. Julia, widząc to, lekko zasłabła, i upadłaby, gdyby Fabregas jej nie przytrzymał. Pique jednak najbardziej zainteresowany był Paulą, a konkretnie jej brzuchem, ponieważ, chcąc pokazać opatrunek, musiała podwinąć koszulkę. Kiedy dziewczyna chciała położyć się z powrotem do jego łóżka, zaoponował.
-Wiesz, chyba nie powinnaś przebywać w tej bluzce, ona jest cała we krwi.
-Więc co proponujesz? Nie zostawię cię tutaj samego, ani nie wyślę psa po ciuchy, bo ostatnio przyniósł mi portugalską koszulkę Cristiano Ronaldo!
-Ooooo, no to nieźle, ale sądziłem raczej, że pozostaniesz bez koszulki. W końcu jest ciepło, pod kołdrą nie zmarźniesz - powiedział niewinnym głosem, mrugając porozumiewawczo do Cesca, który prawie tarzał się ze śmiechu.
-Spadaj głupku, ale i tak cie kocham - dziewczyna ze śmiechem posłała mu buziaka.
-Żarty żartami, ale naprawdę powinnaś zmienić tą koszulkę. Może ja oddam ci swoją? - do rozmowy wtrącił się Fabregas.
-Nie ma mowy! - Julia spojrzała na niego błagalnie, obejmując go w pasie.
-No właśnie, Julia dobrze gada, jesteś moją dziewczyną i tylko ja mogę oddać ci koszulkę, więc ty się Fabs lepiej nie mieszaj, jak mnie stąd wypuszczą, masz wpierdol! - Gerard patrzył na przyjaciela wzrokiem, który mógłby zabić.
-Uspokujcie sie już, nic mi sie nie stanie, jak zostanę w tej koszulce! - Paula miała dosyć ich kłótni.
-Stanie! - odpowiedzieli chłopcy równocześnie, mierząc się nienawistnym wzrokiem.
-No dobra, to może Geri, ty oddasz mi swoją, i tak jesteś pod kołdrą, więc chyba nie zmarźniesz? - chłopakowi propozycja bardzo się spodobała.
-Raczej nie, jest prawie 30 stopni, a oprócz tego mam ciebie! - mrugnął do niej, od razu zciągając koszulkę i podając ją Pauli. Dziewczyna też już zdjęła swoją koszulkę, kiedy do sali weszła pielęgniarka.
-Nie ma mowy, obydwie koszulki są we krwi, idą teraz do pralni, a wasi przyjaciele idą po jakieś czyste, bez dyskusji! - powiedziała tonem nie znoszącym sprzeciwu, po czym wyrwała im ubrania. Dziewczynie było trochę głupio, że stoi przed chłopakami i Julią w samym staniku, więc czym prędzej schowała się pod kołdrę Gerarda, który od razu ją przytulił, po czym mrugnął do przyjaciela.
-Nie śpieszcie się, macie sporo czasu.
-Dobra, dobra, już zostawiamy was samych, jeśli o to wam chodzi, róbcie tu sobie co chcecie - odparł Fabregas ze śmiechem, za co oberwał poduszką - Aua, a to za co? - dodał, rozmasowując obolałe ramię.
-Za niewinność, lub za miłość do ojczyzny, jak wolisz. I już nie marudź, tylko chodź po te ciuchy - dodała ze śmiechem Julia. Kiedy wyszli, Gerard spojrzał na Paulę.
-Ej nooooo! Przy tobie mam kompleksy, muszę więcej ćwiczyć.
-No bo ja ćwiczę, głupku!
-No a ja to niby nie, tak? Naprawdę, uraziłaś mnie, jak mogłaś - odparł ze śmiertelnie poważną miną.
-No przepraszam, już przepraszam, nie fochaj się.
-Wcale się nie focham. Po prostu jestem urażony twoim niemiłym zachowaniem.
-Już nie przeginaj, teraz ja się focham!
-Ej nooooooo! - powiedział, zaczynając ją łaskotać.
-Przestań, to było nie fair! Ej, naprawdę przestań, nienawidzę łaskotek!
-Kocham, jak się na mnie wkurzasz - mrugnął do niej - co sądzisz o zerwaniu się z tąd?
-No dobra, mi pasuje, ale teraz?
-A co jest takiego złego w teraz?
-Jesteśmy bez koszulek! Nie uważasz, że to lekko dziwne?
-Nie, przywykłem do tego, w końcu jestem piłkarzem - mrugnął do niej, przytulając ją do siebie. Dziewczyna chciała się wyrwać, jednak nie miała szans.
-Piękna jesteś wiesz? Mówił ci to już ktoś?
-Przywykłam już do tego, w końcu jestem piłkarzem - wyrwała się z jego objęć i pokazała mu język.
-To mój tekst, są prawa autorskie! Pozwę cię do sądu!
-Też cie kocham głupku! - odpowiedziała mu ze śmiechem. Kiedy przekomarzali się w najlepsze, nagle ktoś wszedł.

Rozdział 28 - Ratunek

Pique zaczynał już tracić nadzieję, kiedy nagle zobaczył zakrawawionego, zmokłego Lobo, który wlókł się w jego kierunku. Chłopak jeszcze nigdy nie cieszył się na widok psa tak bardzo jak teraz. Podbiegł do niego i zaczął tarmosić i przytulać.
-Nie zabili ci tam, tak pieseczku? Nie zabili cie, chcieli cie zabić, ale ty przeżyłeś! Dobry Lobo, kochany Lobo, twoja pani też żyje, prawda? Dalej Lobo, prowadź do pani! - wyszeptał mu do ucha. Najpierw jednak sprawdził, cze psu nic poważnego się nie stało. Widocznie dostał strzał w głowę, jednak kula nie była dokładnie wycelowana, więc tylko zamroczyła psa. Pies pobiegł przodem, a Pique za nim. Kiedy byli już blisko, pies nagle przystanął. Pique zrozumiał. Dziewczyna była związana, a nad nią stało trzech zamaskowanych mężczyzn.
-Posłuchaj, masz czas do jutra, Pique musi odejść z Barcelony, inaczej skończysz, jak twój durny kundel! Zrozumiałaś?! - groził jej pierwszy z nich.
-Mój pies żyje.
-Nie żyje durna babo! Pokazać ci zwłoki?
-Dobra, pokażcie, wtedy może wam uwierzę. Ale nie pokażecie, bo on żyje - Paula zachowywała się wyjątkowo bezczelnie. Po chwili, kiedy prześladowcy się odwrócili, zagwizdała cicho. Wtedy Lobo nadstawił uszu i zaskomlił w odpowiedzi.
-Dobra Lobo, teraz masz szanse uratować ją, rozumiesz to? Zanieś jej to, ale tak, żeby cie nie widzieli, weź pistolet, przynieś mi go i uciekasz, rozumiesz? - Pique ufał psu, wiedział, że ten da radę, więc bez wachania powierzył mu niebezpieczna misje. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nagle, jeden z prześladowców, nie walnął dziewczyny z liścia w twarz. Wtedy pies nie wytrzymał i z dzikim rykiem skoczył na niego, przewracając go. Wtedy inni od razu rzucili się koledze na pomoc. Pique zaklął cicho, chwycił leżący koło niego najbliżej pistolet i wycelował w leżącego.
-Lobo, zostań! Ręce do góry, albo po waszym koledze nie będzie już co zbierać! - Pique spojrzał na Paulę, chciał sprawdzić, czy nic jej nie jest.
-Zdejmij mu kominiarkę, to jest Filip! - krzykneła. Pique, nadal mierząc w jego głowę, pochylił się nad porywaczem, na którym siedział Lobo. To rzeczywiście był Filip. Pique chciał mu coś zrobić, jednak Paula go powstrzymała.
-Uważaj, są za tobą! Pique, odwróć się! - krzykneła, jednak za późno. Pique poczuł silne uderzenie w głowę, a potem zapanowała ciemność. Wtedy Paula nie wytrzymała. Wrzeszczała najgłośniej, jak tylko mogła, mimo, że porywacze grozili jej, że skończy tak samo jak Pique. Jednak Lobo szybko odnalazł scyzoryk, przyniósł go dziewczynie i rozciął jej więzy. Filip to zauważył. Przybliżył twarz do jej twarzy.
-Oj, kochanie, już nas opuszczasz? Nie pozwolimy na to, co nie chłopaki? - powiedział złowieszczym tonem i zaczął się śmiać. Tego dziewczynie było za dużo. Z całej siły kopnęła go miedzy nogami i zabrała jego pistolet.
-Odsuń się, bo strzelę!
-Myślisz, że ci uwierzymy? Durna babo, przecież widzę, jak trzęsą ci sie ręce. Nie strzalisz - do rozmowy wtrąciło się dwóch pozostałych porywaczy. Jednak odpowiedział im strzał i jęk bulu Filipa, który upadł na ziemie, krwawiąc.
-I co? Nie strzelę? Odsuńcie się! Rzućcie broń! Ręce do góry! - krzykneła. Wtedy nagle usłyszała krzyk Fabregasa. Odwróciła się, za nią stali chłopcy, byli w szoku.
-Ruszcie się, do cholery! Pomóżcie mi! - krzykneła, po czym upadła. Ostatnią rzeczą, jako poczuła, był okropny ból, pod żebrami. Kiedy odzyskała przytomność, zobaczyła, że leży na kolanach u Jordiego.
-Co sie stało? Skąd ty sie tu wziąłeś, gdzie jest Pique?
-Stało się to, że dostałaś od tego gościa nożem pod żebra, jednak nic poważnego raczej się nie stało. Już zrobiłem ci opatrunek, karetka za chwile przyjedzie, a Pique leży nieprzytomny, chłopacy prubują jakoś go dobudzić, jednak jest ciężko, bo dostał gałęzią w głowę i stracił dużo krwi. Aha, a ja tu się wzięłem stąd, że Pique zadzwonił do Fabsa, a Fabs do mnie.
-Cholera, to wszystko moja wina - Paula zaczęła płakać.
-Właśnie że nie! Wszystko będzie dobrze, uwierz mi!
-A Pique gdzie, muszę go zobaczyć!
-Napewno tego chcesz? Jest w bardzo ciężkim stanie.
-Tak! - dziewczyna była zdecydowana, więc Jordi nie chciał się już dłużej upierać. Zaprowadził dziewczynę, do Gerarda, który leżał z głową owiniętą przesiąkniętym krwią bandażem. Kiedy go zobaczyła, z jej oczu poleciały łzy. Uklękła koło niego, położyła jego głowę na swoich kolanach i delikatnie go pocałowała.
-Kocham cię - wyszeptała ze łzami w oczach - Przepraszam, to moja wina, nie chciałam naprawdę.
Wtedy Pique otworzył na chwilę oczy i uśmiechnął się.
-Paula, to ty. Kocham cię, moim marzeniem było spotkać kogoś takiego jak ty. Żegnaj - wyszeptał, nadal się uśmiechając.
-Nie! Pique, nie, spójrz na mnie! Wszystko będzie dobrze, proszę cię! Nie! Nie rób mi tego! - dziewczyna już nawet nie próbowała ukryć tego, że płacze. Wtedy przyjechała karetka, z której ludzie od razu zajęli się Gerardem.
-Nie wiemy czy przeżyje, jego obrażenia są bardzo poważne, jednak ma silny organizm. Jednak w jutrzejszym meczu nie ma szans, żeby wystąpił, ty też nie powinnaś - powiedział lekarz, po o obejrzeniu poszkodowanego.
-Nie ma mowy, ja gram, muszę to zrobić, dla niego.
-Dobrze, możesz, ale na własne ryzyko. Uważam jednak, że powinnaś zostać z nim.
-Zostanę, przynajmniej dopóki się nie obudzi. Muszę to zrobić. On uratował moje życie.

sobota, 20 kwietnia 2013

Rozdział 27 - Porwanie

Podczas, gdy chłopcy byli zajęci szukaniem Pauli, dziewczyna poszła na plażę. Miała wszystkiego dość! Siedziała na plaży i była taka samotna. Niby miała Pique, jednak on, od kiedy się pokłóciła, nie dawał znaku życia. Ronaldo nie był na poważnie, lubiła go w sumie tylko jako kolegę, bo ją rozśmieszał i miał znajomości. Obiecał, że pogada z władzami, aby dziewczyna mogła grać w normalnie, a nie w jakiejś damskiej lidze. Messi obiecał, że również się za nią wstawi. Jordi był dla niej jak brat, więc najpierw porządnie by ją ochrzanił, za tą ucieczkę. Julia tak samo. Do Fabregasa nie chciała dzwonić, lubiła go, jednak mu nie ufała. Był po prostu najlepszym przyjacielem jej chłopaka i chłopakiem jej najlepszej przyjaciółki. Bartry miała zupełnie dość, Tello do niczego nie podchodził na poważnie. Do Messiego nie miała odwagi zadzwonić. W końcu postanowiła zadzwonić do kolegów z reprezentacji Polski, Piszczka, Lewandowskiego i Błaszczykowskiego. Lewego znała najlepiej, jeszcze w Polsce był jej sąsiadem. Wykręciła numer, a w słuchawce odezwał się znajomy głos.
-Halo, tu Lewy, kto mówi?
-Cześć Lewy, to ja - dziewczyna płakała.
-Paula? O siema, co tam?
-Ni, nie nic, po prostu możemy pogadać?
-Płaczesz? Czemu? Ej, mała, co jest? Mogę jakoś pomóc?
-Raczej nie, po prostu chcę, żebyś tu był i mnie przytulił - dziewczynie głos się załamał.
-Ej, kochanie, nie płacz, niedługo się zobaczymy! Kibicujesz nam, prawda?
-Nie, chyba cie coś, nie ma mowy - po raz pierwszy na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu.
-Zdrajczyni! - Lewy udawał obrażonego.
-Palant! - Paula już śmiała się w najlepsze. Usłyszała jednak tylko ostrzegawcze warknięcie Lobo i nagle ktoś, kto najwyraźniej zaszedł ją od tyłu, powalił ją na ziemię. Ona zaczęła krzyczeć, jednak szybko zakneblowali jej usta jakąś brudną szmatą, a ręce związali z tyłu. Z ręki wypadł jej telefon, z którego dalej wydawały się przerażona krzyki Lewego.
-Paula! Paula, do cholery, odezwij się! Paula! Co się stało! - wydostawało się z głośnika w komórce, który włączył się podczas upadku. Jednak po chwili rozległ się dźwięk zakończenia połączenia, widocznie Lewemu padła bateria w komórce. Jeden z jej prześladowców chciał ją podnieść, jednak Lobo był szybszy. Szybko chwycił za telefon, po czym zaczął na oślep naciskać na klawisze. Na szczęście, niechcący trafił na numer Gerarda.
-Paula? Do cholery, czego ty chcesz? Wiesz która jest godzina? - zapytał się piłkarz, jednak, kiedy w słuchawce rozległo się tylko szczekanie psa, od razu zrozumiał.
-Paula ma kłopoty, prawda Lobo? Gdzie wy jesteście, proszę, powiedz, cokolwiek, żebym tylko wiedział, gdzie was szukać! - wrzeszczał do telefonu ze łzami w oczach.
-Cholera, ten pies chyba do kogoś dzwoni! - w słuchawce rozległ się znajomy męski głos. Po chwili rozległ się strzał i jęk bólu psa.
-Ten durny kundel już nie ma prawa żyć, wywalcie go do morza, tam nikt go nie znajdzie! - po chwili ten sam głos odezwał się ponownie. Wtedy Pique zareagował, już wiedział, gdzie jest dziewczyna, miał tylko nadzieje, że nic jej nie jest. Błyskawicznie wybrał numer.
-Cesc, słuchaj, ide na plaże, zorganizuj jakieś wsparcie, chłopaków, antyterrorystów, kogokolwiek! I przychodź tu jak najszybciej, proszę cie!
-Pique! O co chodzi, co się dzieje!
-Cescy, potem ci wszystko wyjaśnię! Teraz idź już i bądź jak najszybciej, proszę cię! - Pique już nawet nie próbował ukryć, że płacze. Kochał Paulę, nie przeżyłby, gdyby coś jej się stało. Jednak nie należał do ludzi, którzy łatwo się poddają. Będzie walczył, dopóki jest choć cień szansy, że uda mu się uratować dziewczynę. Więc, uzbrojony tylko w latarkę i scyzoryk, ruszył na plaże.

Rozdział 26 - Zachowujecie się jak dzieci

W tym czasie, chłopcy wzięli Paulę do kina. Obyło się bez większej afery, tylko w kinie, kobieta nie chciała zgodzić się, na wejście z psem. Mówiła, że pies podobno pobrudzi siedzenia, może się zsikać i jest z nim tylko kłopot.
-Proszę pani, ja nie mam nic przeciwko pani zasadom, jeżeli pani pozwoli mojemu psu wejść. Jeśli nie, zadzwonię po sanepid, bo jestem ciekawa, czy w tym kinie na pewno żadne małe dziecko nie pobrudziło siedzenia ani nie zsikało się, bo ten pies jest wychowany, nie brudzi siedzeń, nie niszczy i zachowuje się lepiej, niż większość małych dzieci! - dziewczyna dosłownie wywrzeszczała w twarz sprzedawczyni, a Cesc dodał
-Ja na pani miejscu nie kłóciłbym się z nią. Za to, może pani dostać autografy, jeśli tylko pani sobie życzy - uśmiechnął się czarująco, a sprzedawczyni ledwo nie zemdlała. W końcu dostała autografy od Fabregasa i Jordiego, a Paula obiecała jej jeszcze podpisaną koszulkę Messiego. Jednak po tych niewielkich komplikacjach, wszystko układało się jak najlepiej, film był świetny, wszyscy dostali głupawki, szczególnie, kiedy pojawiły się wściekłe wilkołaki, a Lobo zaczął szczekać i warczeć, tak, że inni ludzie zaczynali myśleć, że to tak na filmie. Dziewczyna siedziała pomiędzy Jordim a Marciem, który lekko przeżywał horrory. Nie chciał się przyznać, ale był przerażony. Obok niego siedział Cristian a dalej Cesc. Lobo siedział głównie na kolanach Pauli lub leżał przy jej nogach. Nagle, kiedy wściekły wilkołak, stojący na dwóch łapach, odgryzł głowę człowieka, a ta potoczyła się w kierunku publiczności (film był w 3D), Marc, instyktownie, chwycił Paulę za rękę. Ona spojrzała na niego podejrzanie.
-Marc, czy na pewno dobrze się czujesz?
-Yyyy, tak, tak, wszystko w porządku.
-Na pewno? Jesteś cały zielony - dziewczyna partwiła się o niego, wyglądał na chorego.
-Tak, tylko...
-Marc po prostu się boi, co nie? - Cristian trącił kumpla łokciem w żebra.
-Spadaj, głupku.
-Boisz się, boisz się, dziewczyna się nie boi, a ty się boisz!
-Wcale, że nie! Zostaw mnie!
-Uspokujcie się, zachowujecie się jak dzieci! - Paula miała tego dość.
-Ale co mu takiego robimy? - zapytał Tello z niewinną minką.
-Ty już dobrze wiesz! Nie nabijaj się z Marca, on może się źle czuć, w końcu to on sprzątał ten cały jogurt, bo tobie się nie chciało!
-No właśnie, po prostu mi nie dobrze - Bartra spojrzał na Cristiana z wyraźną wyższością. Tello zacisnął zęby. Miał już dość, że Bartra udaje takiego biednego.
-Jakoś ci pomóc? No nie wiem, pójść ci po coś do picia? - dziewczyna zaczynała się niepokoić.
-Nie, po prostu... Możesz potrzymać mnie za rękę? - zapytał niewinnym tonem.
-Dobra, teraz to już wiem, że nie jesteś chory, po prostu się boisz - prychnęła zniecierpliwiona dziewczyna. Nie lubiła, kiedy ktoś ją wykorzystywał.
-No dobrze, nie jestem chory, ale bardzo się boję - delikatnie wziął jej rękę, jednak ona się wyrwała.
-Bartra! Jak sie boisz, to idź do domu, albo potrzymaj za rękę Cristiana! A mnie zostaw w spokoju! Ja mam chłopaka! - dziewczyna spojrzała na niego ze złością, po czym wstała i razem z Lobo wyszła z kina
-Ej, czemu mnie? Co ja takiego zrobiłem? Ja go nie lubię! - krzyknął za nią Tello, jednak ona już tego nie słyszała.
-Brawo geniusze, wielkie dzięki Bartra, oto dlaczego dziewczyny cię nie lubią! Dobra, ja idę za nią, bo jeszcze coś sobie zrobi, albo zabłądzi - Jordi był na nich zły, nie lubił, kiedy ktoś dokuczał Pauli, która była dla niego jak siostra. Oprócz tego, uważał, że dziewczyna może się zgubić, szczególnie że nie znała za dobrze miasta, od ośrodka szkoleniowego było kilka kilometrów. I jeszcze była zła. Z tego, co wiedział od trenera, kiedy Paula była zła, nie docierało do niej, co się dzieje dookoła niej.
-Idę z tobą, pomogę ci jej szukać - Fabregas rownież wstał.
-Ale po co? Poradzę sobie - Jordi nie chciał niczyjego towarzystwa.
-To dziewczyna mojego najlepszego przyjaciela i najlepsza przyjaciółka mojej dziewczyny, i tak będą mieli do mnie pretensje.
-Dobra, miej gotowy telefon, jakbyś ją znalazł, dzwoń - odpowiedział Jordi i odszedł w stronę miasta, Fabregas udał się w kierunku plaży.

piątek, 19 kwietnia 2013

Rozdział 25 - Hejter

Najpierw poszli coś zjeść, potem zaczeły się zakupy. Było około 17, a film zaczynał się dopiero o 21 więc mieli mnóstwo czasu. Najpierw Paula zaciągnęła ich do zoologicznego, bo Lobo potrzebował między innymi smyczy i nowej obroży, bo do bandanki, która nosił do tego czasu, nie dało się doczepić smyczy. Oprócz tego trzeba było kupić mu jakaś karmę i kilka zabawek. Zabawki pies wybrał sam, karmę poleciła sprzedawczyni, jednak z obrożą był problem. Pies wiedział, że jesli nie będzie miał obroży, nikt nie założy mu smyczy. Jednak skończyło się na tym, że sprzedawczyni, przerażona wielkością psa, zaproponowała kaganiec. Wtedy jednak Paula się wkurzyła i kupiła psu czerwono-granatową obrożę i smycz do kompletu. W końcu pies się zgodził, jednak w bandanki nadal nie chciał zdjąć. W końcu zostało na tym, że pies nosi i obrożę i bandankę, kiedy trzeba, chodzi na smyczy, jednak nie kupują kagańca, bo pies i tak by go nie założył. Następnie chłopcy poszli do firmowego sklepu nike kupić czyste t-shirty. Paula poszła z nimi, jednak było tam więcej wygłupów, rozdawania autografów i pozowania do zdjęć, niż przebierania. Dziewczyna pozowała z nimi do większości zdjęć i musiała przyznać, że to wspaniała zabawa. Nagle jeden z fanów zapytał.
-Ej, a ty nie jesteś córką trenera? Bo Cristiano Ronaldo napisał na swoim Twitterze, że będziesz grała w głównym składzie w meczu z Realem!
-Tak, a co? Masz jakiś problem? - dziewczyna była wkurzona, miała dość uważania, że gra gorzej, tylko dlatego, że jest dziewczyną. Lobo, który doskonale umiał odgadywać jej emocje, stanął przed nią i zaczął warczeć.
-Patrzcie, to jest ten wilk, którego ona uratowała! Ojej! Jaki śłodki piesiek! - chłopak chciał sprowokować psa do ataku. Ten jednak nie zwracał na niego uwagi. Po prostu stał obok swojej pani, szczeżąc kły. Wtedy zadzwonił telefon dziewczyny.
-Co? Dzwoni twój wspaniały chłopak, który znowu cie uratuje? Pique? A na meczu będziesz pozować dla paparazzi? Czy może liczysz, że on strzeli gola? Wierzysz w cuda, tak dziewczynko? - kontynuował chłopak. Jordi zobaczył już, że Paula jest bliska płaczu. Wziął od niej smycz i rozluźnił ją, tak, że pies mógł teraz spokojnie skoczyć. Wtedy chłopak, który nadal był w kapturze, zaczął się cofać, jednak Tello i Bartra zaszli go od tyłu i zdjeli mu kaptur. Kiedy Paula zobaczyła jego twarz, wybuchła śmiechem.
-Dobra Filip, fajnie, naprawdę, szacun, podejrzewałam cię o hejtowanie z anonima, ale na pewno nie krytykowanie patrząc w oczy. A wiesz co jest najlepsze? - dziewczyna, nadal się śmiejąc, patrzyła mu w oczy. Wiedziała, że może mu coś zrobić, chłopcy tak samo. Nic się nie stanie, jeśli Lobo lekko go "uszkodzi". Czuła w sobie potęgę, nieograniczoną moc. Czuła się, jakby Pique stał obok i mógł jej pomóc, jednak ona tego nie potrzebowała. Dalej patrząc mu w oczy wyszeptała.
-A co z twoim przyjacielem? Cristiano Ronaldo, kojarzysz go jeszcze? Bo on ciebie nie, po prostu chciał mieć powód, aby tu przyjechać. Nigdy nie byliście przyjaciółmi. Jak mi nie wierzysz, proszę, zadzwoń do niego. Jednak on nie odbierze, już mu się znudziłeś, kojarzysz skąś to? Tak, tak samo postąpiłeś z Julią. Jednak teraz, dzięki tobie. Wreszcie ma kogoś, kto ją docenia, kto ją kocha. Więc tylko tak dla przypomnienia, dla niej - tutaj walnęła go pięścią w twarz i ze łzami w oczach dodała - Jak mogłeś, jak mogłeś jej to zrobić? - po tych słowach, wtuliła się w Jordiego. W tym samym czasie, Pique czuł, że coś jest nie tak. Nie wiedział, skąd to wie, ale to wiedział. Oderwał się od komputera i wyszedł do miasta. Chciał ją przeprosić, chciał, żeby wiedziała, ile dla niego znaczy. Jego największym problemem było to, że nie wiedział, jak tego dokonać. W końcu poddał się i zapukał do drzwi.
-Siema Mesi, mogę wejść?
-Spoko wchodź, o co chodzi?
-No bo... Ty słyszałeś o co chodzi z tym meczem z Realem? No i Ronaldo... I ja nie potrafię - głos mu się załamał. Messi widząc to, lekko nim potrząsnął.
-Stary, uspokój się, spójrz na mnie. Po prostu musisz uwierzyć, że dasz radę i wtedy dasz radę!
-No tak, ale ty jesteś mistrzem, najlepszym piłkarzem na świecie, a oprócz tego jesteś napastnikiem. Ja jestem tylko durnym obrońcą.
-Ale wiesz, że Real będzie miał gorzej? Ich obrona, przynajmniej z jednej strony, będzie całkowicie osłabiona.
-Nie rozumiem, niby czemu?
-Pamiętasz, że gra z nami Paula? Ona jest środkowym pomocnikiem, grającym blisko obrońców. A tam jest Ramos.
-No i co z tego?
-Ogarnij sie, idioto! Ty wiesz, jak Ramos reaguje ma dziewczyny?
-Niby jak?
-On się wtedy robi zombie! - Messi wyciągnął ręce, udając żywego trupa - Dzieeeeewczyyyynaaaa!
-No i co z tego?
-Człowieku, czy ty nie rozumiesz, że ta dziewczyna pomoże nam wygrać?
-Niby jak?
-Ty to się już lepiej nie odzywaj, bo widzę, że nie myślisz - Messi roześmiał się - Lepiej poćwicz strzelanie z karnych, bo będziesz miał szansę, jeśli znowu kogoś sfaulują.
-Dzięki ci stary!
-Nie ma sprawy, przecież widzę, jak na nią patrzysz, jesteś w niej zakochany po uszy, nawet nie próbuj zaprzeczać!
-No dobra, więc co?
-Więc szykuj się, bo strzelasz karnego, ze specjalną dedykacją dla Pauli!

środa, 17 kwietnia 2013

Rozdział 24 - Jesteście piękną parą

Kiedy Paula z chłopakami już wychodziła, przyszedł Fabregas.
-Siema, na co idziecie?
-Jeszcze nie wiemy, na jakiś horror, Jordi wybiera - powiedziała dziewczyna.
-O, to będzie coś porządnego, krew się leje, wyprute flaki, spoko...
-No to fajnie, ja takie lubię.
-O, czyli Pique też idzie?
-Nie, nie idzie - dziewczyna posmutniała.
-Nie martw się, Julia też nie może iść, musi iść do lekarza. Mogę iść z wami?
-Spoko, przynajmniej jakaś jedyna normalna osoba, przy tych debilach. Ty widziałeś, w co oni kazali mi się ubrać?
-Wyglądasz bardzo ładnie, naprawdę, bardzo ładnie, naprawdę.
-No dobra, to idziemy, bo Jordi chce jeszcze na zakupy.
-Ja też coś sobie chętnię kupię. To znaczy, dla Julii - poprawił się.
-Tak, oczywiście, Pique też lubi kupować ciuchy?
-Nie, on nie lubi, zawsze nabija się ze mnie, że chodzę po sklepach. On kupuje tylko, kiedy naprawdę musi. Tak jak większość chłopaków. Tylko ja uwielbiam zakupy - odpowiedział ze skruszoną miną.
-Jesteś identyczny jak Julia, zupełnie taki sam, pewnie dlatego jest wam tak dobrze razem. Ja i Pique nie mamy żadnych wspólnych cech. Już nie wiem, jak to z nami będzie, masakra jakaś.
-Ty się nie martw, macie naprawdę wiele wspólnych cech.
-Niby jakie? Oboje jesteśmy tak samo wredni? - zapytała dziewczyna z rozdrażnieniem.
-Ja tego nie powiedziałem i wcale tak nie uważam. Jesteście z Gerim świetną parą, doskonale się uzupełniacir, oboje jesteście tak samo wygadani, czasami aroganccy, nienawidzicie, kiedy ktoś zwraca wam na coś uwagę, macie swoje własne zdanie, niczego się nie boicie, nigdy się nie poddajecie, każdą porażkę, traktujecie, jako naukę na przyszłość, jesteście niepokonani! Właśnie dlatego Pique tak załamał się tą obietnicą. Obiecał, że dokona niemożliwego a teraz stara się wymyślić sposób, aby tego dokonać. Ale uwierz mi, on jeszcze to zrobi, a potem będzie tylko lepiej z wami, jesteście piękną parą!
~~~~~
Przepraszam, ale chciałabym się dowiedzieć, czy ktoś wogule czyta tego bloga? Jeśli czytasz, skomentuj, będę bardzo wdzięczna ;3

wtorek, 16 kwietnia 2013

Rozdział 23 - Wspomnienia

Kiedy Paula się kąpała, usłyszała chałas spadającego, ciężkiego przedmiotu. Zaraz potem dało się słyszeć krzyk Jordiego.
-Tello, ty debilu, zostaw to!
-No dobra, już dobra, przepraszam, już odstawiam to na miejsce.
-Ale czemu to ruszałeś?
-Chciałem zobaczyć jej zdjęcia ze szkoły i trochę też się dowiedzieć o Polsce. W końcu gramy razem z nimi pierwszy mecz, ja niecały miesiąc! - Tello najwyraźniej oglądał jej album ze zdjęciami. Paula się uspokoiła. Nie miała tam żadnych dziwnych zdjęć, tylko zwykłe z dzieciństwa, jak chyba każdy. Jednak przypomniało jej się, że jej mama mogła wsadzić tam zdjęcia z balu na zakończenie szkoły, na którym była z Markiem. Był to jeden z niewielu chłopaków, których dobrze wspominała. Potem jednak wyjechał do Londynu i przeszedł z Legi do Chelsea i Paula straciła z nim kontakt. Oprócz tego miała tam rownież zdjęcia z Julii i Filipa. Zerwał z nią zaraz po balu, a Paula wywaliła mu kawałek tortu na głowę. Marek wstawił się za kumplem, więc oberwał pięścią w twarz. Następnego dnia już się pogodzili. Jednak, kiedy wyjechał do Londynu, a Paula do Barcelony, kontakt się urwał. Oprócz tego w albumie były rownież jej zdjęcia z przyjaciółkami, kiedy były małe, np. zdjęcia z Julią znad morza, kiedy leżą na plaży w strojach kąpielowych i kapeluszach i udają dorosłe, albo skaczą z Olą i Dominiką na trampolinie. Oprócz tego, na wielu zdjęciach był Wolfie. Kiedy o tym pomyślała, z jej oka pociekła łza. Jednak zaraz pomyślała, że musi wziąć się w garść. Nie chciała na zrobić na chłopakach wrażenia sieroty. Wolała udawać, że wszystko jest w porządku, wtedy nikt nie zadawał pytań, na które jedyną odpowiedzią były łzy. Szybko osuszyła włosy, po czym zdała sobie sprawę, że nie wzięła ze sobą do łazienki ubrań. Musiała wyjść po nie do pokoju, ale tam byli chłopcy. W końcu postanowiła zaryzykować.
-Lobo! Spójrz na mnie! Posłuchaj, w mojej szafce są moje ubrania. Przynieś mi jakieś, byle co. Jakiś t-shirt z górnej szuflady i spodnie z dolnej. Poradzisz sobie, dasz radę, leć już! - mówiła patrząc psu w oczy, a on mrugał ze zrozumieniem. Po chwili wypuściła go z łazienki. Po chwili wrócił, niosąc czerwone rurki i czerwono-zieloną koszulkę piłkarską portugali, z nazwiskiem Ronaldo.
-Nie no, Lobo, ja cię proszę... No dobra, miałeś przynieść pierwszą z brzegu - westchnęła i założyła koszulkę. Kiedy wyszła, chłopcy byli lekko zaskoczeni.
-A nie miałaś jakiejś innej? Np. Hiszpani? Najlepiej takiej z nazwiskiem Jordi Alba?
-Nie, takiej akurat nie mam, ale mam Hiszpani z nazwiskiem Torres i bramkarską Casillasa. Mam również argentyńską, Messiego. Oprócz tego mam chyba wszystkie możliwe, chociaż niektóre lekko za małe.
-Ale skąd ty te wszystkie koszulki masz? - wtrącił się Tello.
-Moja mama jest projektantką polskich koszulek i ma znajomości, więc dostaję wiele takich za darmo. Mam również bardzo dużo różnych klubowych. A ty Cristian, już idź się kąpać, bo jak będziesz śmierdział, to porzucimi się w tym kinie.
-Czemu zawsze to ja mam najgorzej. - Tello westchnął, po czym udał się do łazienki. W tym czasie Jordi przeglądał całą zawartość szuflady z koszulkami dziewczyny.
-A masz jakieś inne? Nie piłkarskie?
-Mam, bardzo dużo, są pod spodem, a co?
-A nic. Wybiorę ci jakaś lepszą, bo inaczej nigdzie z tobą nie wychodzę.
-No dobra, mam nadzieje, że masz lepszy gust niż mój pies - zrezygnowana usiadła na łóżku. W końcu Jordi zdecydował, że dziewczyna ubierze błękitną koszulkę supermana, która była lekko zamała, jednak Jordi tak samo jak Tello, który wyszedł spod prysznica i łaził po pokoju w samym ręczniku, uważali, że leży idealnie. Bartra, który też przyszedł uważał tak samo, nawet Lobo protestował, kiedy chciała się przebrać.
-Dobra, poddaję się, ale mam pytanie, czemu ta koszulka tak wam się podoba?
-Nie koszulka, tylko ty w tej koszulce - wyrwało się Tello, za co dostał łokciem w żebra od Alby.
-Po prostu ładnie w niej wyglądasz, pasuje ci do spodni. Nawet Lobo tak uważa, prawda gałganie jeden? - odpowiedział Jordi, drapiąc psa po głowie. Lobo szczeknął z aprobatą, więc koszulka została.

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Rozdział 22 - Ale wtopa...

Po treningu poszli grać w Fifę. Paula Realem a Jordi Barceloną. Jordi był zmęczony, więc nie przykładał się jakoś specjalnie do gry. Poza tym, był przyzwyczajony do tego, że w tej grze jest najlepszy. Rywalizować z nim mogli tylko Pique i Fabs. Jednak widocznie przecanił swoje możliwości, bo po długiej i zaciętej walce, Paula wygrała 4:2. Jednak Jordi uważał, że niesłusznie.
-Ej! To nie fair! Dałem ci fory! A oprócz tego, oszukiwalas!
-Właśnie, że nie, jak chcesz możemy zagrać jeszcze raz, tym razem gramy na poważnie!
-Ja zawsze gram na poważnie - mruknął Jordi. Nie lubił przegrywać. Jednak tym razem było jeszcze gorzej, przegrał 1:3.
-Ej nooooo! Przegrałem w Fifę z dziewczyną! I to jeszcze z Realem! To nie fair!
-I to dwa razy!
-Weź już się nie wymądrzaj. Mecz jest dopiero pojutrze, a jutro trening dopiero o 14, może kino?
-Dobra, ty wybierasz. Tylko weź się zlituj i nie wybieraj jakiejś komedii romantycznej, ok?
-Ej nooooo! Za kogo ty mnie masz? Proponuję jakiś horror.
-Dobra, horror może być, to za godzinę?
-Dobra, wpadnę po ciebie do pokoju, masz jakiś pomysł, na co pójść?
-Nie, ty coś wybierz, najlepiej, żeby było dużo krwi i walających się wszędzie flaków.
-Dobra, jak sobie życzysz, horrory zaczynają się dopiero od 21, to wcześniej gdzieś pójdziemy, na jakieś zakupy albo coś.
-Ty naprawdę lubisz chodzić po sklepach?
-No właśnie nienawidzę, szczególnie sam, dlatego biorę cię ze sobą.
-Więc co takiego musisz sobie kupić?
-Pamiętasz, że mam pokój z Tello, prawda?
-No oczywiście, jak mogłam zapomnieć, to twój najlepszy kumpel, tak samo jak Bartra.
-Tak, ale pomysły mają po prostu epickie...
-A co takiego zrobili?
-Nic, nieważne...
-Mów! Jeśli oni coś zrobili, to musi być coś epickiego.
-No dobra. Kupili karton jogurtów naturalnych, bo chcieli robić koktajle. I zostawili na balkonie, zanim zrobią miejsce w lodówce. A jak było ciepło na balkonie, a jogurty stały w słońcu, to domyślasz się, że się zepsuły. A oni, idioci jedni. Przynieśli je do domu i zaczęli otwierać. I tak, jogurciki, jeden po drugim, wybuchały. A oni przynieśli je i otwierali nad moim łóżkiem, gdzie miałem porozkładane wszystkie ciuchy, bo robiłem porządek w szafie. A teraz cały pokój, a moja część już najbardziej, wyglądają, jakby ktoś je czymś opryskał i to gorzej niż jogurt. Więc liczę, że pomożesz mi kupić coś nowego? - zapytał z nadzieją. Jednak Paula nie dała rady odpowiedzieć, za bardzo się śmiała.
-Ha ha ha! Muszę, to zobaczyć, wyobrażam sobie, jak to musi wyglądać! - po czym pobiegła w stronę jego pokoju, a Jordi za nią. Kiedy już stanęła pod drzwiami, weszła "na hama", czyli kopniakiem w drzwi.
-Paula? Ale wtopa... - chłopcy byli zaskoczeni.
-Tak, to ja, muszę to zobaczyć.
-Aaaaaa, o to chodzi, zobacz, sobie. Jordi był dzisiaj bardzo niegrzeczny - Tello chciał się popisać przed nową koleżanką.
-No żesz ty! - Jordi wściekły wpadł do pokoju.
-No co my? - tym razem Bartra zrobił niewinną minką.
-No co, Jordi? Nie ładnie mieć taki bałagan w pokoju, szczególnie, że to wygląda jak... - Tello nie zdążył jednak dokończyć, ponieważ Jordi z rzucił się na niego i zaczęli się tarzać po ziemi, całej upaćkanej jogurtem. Bartra próbował ich rozdzielić, jednak jego rownież wciągnęli do bójki. Paulę przez jakiś czas śmieszyła ta sytuacja, jednak w końcu nie wytrzymała.
-Uspokójcie się, do jasnej cholery! Lobo, ty bierzesz Tello za kaptur i wyciągasz. Ja wyciągam Jordiego. Bartra jakoś sam sobie poradzi, w końcu to nie on zaczął - zarządziła, po czym złapała Jordiego za ramiona i wyciągnęła a Lobo zrobił to samo z Cristianem. Kiedy stała nad nimi, udając niezadowolenie, mieli takie miny, że nie dało się na nich złościć.
-Dobra, podajcie sobie ręce na zgodę i do kąpieli, który pierwszy?
-Ja mu nie podam ręki, to on zaczął.
-Tello! A kto wylał cały jogurt na jego rzeczy i zwalił na niego?
-No właśnie, przynajmniej raz stajesz po mojej stronie - powiedział zadowolony Jordi.
-Jeszcze się nie ciesz, to ty zacząłeś bitwę. Podajcie sobie ręce i idziecie się kąpać, bo strasznie cuchniecie tym jogurtem. A ty gdzie? - zwróciła się do Marca, który próbował dyskretnie się oddalić.
-No dobra, przepraszam, ale następnym razem masz u mnie poważny wpierdol - Jordi chciał już zakończyć sprawę.
-Ty u mnie tak samo, ale ma razie rozejm - Tello też już był zmęczony tą kłótnią.
-Dobra, ja też się podłączam - Powiedział Bartra mrugając do reszty, która najwyraźniej zrozumiała, o co mu chodzi, bo chwilę potem, wszyscy na raz przytulili Paulę, która, już po chwili, również była cała brudna.
-Ej noooooo! Dobra, i tak muszę sie wykąpać, ale to nie było miłe. Wszyscy pod prysznic, raz, dwa!
-Ale, wiesz że jest pewien problem?
-Niby jaki, Tello? Boisz się kąpać sam?
-To też, ale jest 1 prysznic na 4 osoby i psa.
-O to się nie martw, ja się wykąpie u siebie, a Lobo przy okazji, bo i tak zawsze wchodzi razem ze mną pod prysznic. Oprócz tego, któryś z was może wykąpać się u mnie - powiedziała z wachaniem.
-Naprawdę kąpiesz się razem z psem? A oprócz tego, rezerwuję, ja kąpię się u ciebie! - Krzyknął zadowolony Bartra. Zaraz jednak Tello i Jordi zaczęli głośno protestować. W końcu wyszło na to, że u Pauli kąpie się Tello, jednak Jordi pilnuje, aby niczego nie zepsuł. A Bartra, jako najmniej poszkodowany i pomysłodawca, miał pozbierać wszystkie brudne ciuchy, oddać je do pralni po czym zawołać sprzataczkę. Jedynym pocieszeniem dla niego było to, że Paula obiecała, że on i Cristian pójdą z nimi do kina.

niedziela, 14 kwietnia 2013

Rozdział 21 - Na ciebie nie da się gniewać

Paula po powrocie do pokoju naprawdę zastanawiała się nad tym. Fernando Torres... Od zawsze marzyła, żeby go poznać. A teraz jest taka szansa. W sumie to i tak pozna ich na mistrzostwach, ale o wiele lepiej byłoby pójść z nimi na koncert. Z drugiej strony mogłaby pojechać do Londynu teraz i teraz ich poznać. Ale na pewno nie przed meczem. Na meczu chciałaby pokazać Crisowi, że Barcelona, nawet bez Messiego jest najlepsza. Zadzwoniła do Crisa i poprosiła go, czy ich drużyna wyraziłaby zgodę, gdyby ona zagrała w tym meczu. Cris oczywiście się zgodził i zaproponował jej przyjazd do Madrytu, aby pozwiedzać miasto i przy okazji spotkać się z nim. Oczywiście się zgodziła. Nie zerwała z Pique, po prostu lekko się posprzeczali. Jednak była już dorosła, chciała pokazać mu, że jest odpowiedzialna, umie decydować o sobie i poradzi sobie sama. Oprócz tego nie miała być sama. Miał być z nią Lobo, który nie pozwoli jej skrzywdzić. A Ronaldo jest idiotą, to fakt, ale ma fajnych kumpli, motor i nieograniczoną kartę kredytową. Paula uśmiechnęła się do własnych myśli. Nawet go lubiła, był ogromnym idiotą i miał mnustwo głupich pomysłów, a oprócz tego pozwolił jej spełnić marzenia. Ma zagrać w prawdziwym meczu i to z Realem Madryt w barwach Barcelony. Lobi, jakby odgadując jej myśli, zaszczekał radośnie. Wtedy Paula przypomniała sobie, że zapomniała zapytać się Crisa, czy może wziąć ze sobą psa. Odpowiedź nadeszła błyskawicznie "Oczywiście, co tylko chcesz najpiękniejsza dziewczyno na ziemi ;*" Na co odpisała "Ej! Nie pozwalaj sobie, bo mnie do tego Madrytu nie wypuszczą ;P" po czym poszła opowiedzieć o tym Jordiemu. Ten tylko się na nią wkurzył.
-Ty chyba jakaś głupia jesteś! Chcesz grać w meczu z Realem? Po kontuzji? Ty zwariowalaś, prawda? A oprócz tego jedziesz do Madrytu razem z Cristiano Ronaldo?
-No i co z tego! Wcale nie zwariowałam, to było moje największe marzenie, odkąd pamiętam, nie zabronisz mi grać!
-Nie, ja nie, ale trener tak!
-Nie! Nie ma mowy, już i tak mam mu za złe przyjęcie Filipa, na pewno mi nie zabroni, a oprócz tego, tak na wszelki wypadek mam już przygotowany szantaż.
-Niby jaki? Ronaldo pomógł ci go wymyślić?
-A właśnie, że tak! Real złożył mi propozycję!
-Nie zrobisz tego!
-Nie ma mowy, ale tata w to uwierzy. Szczególnie, że teraz tam jadę.
-A idziesz chociaż na mecz?
-No oczywiście, zgadnij, kogo tam poznam?
-Nie, proszę, nie mów, że idziesz na mecz Realu z Chelsea?
-Właśnie że tak! Poznam Torresa! Mam to już obiecane!!!
-Wiesz co? Nie lubię cię, dostajesz wszystko czego chcesz! I do tego jesteś śliczna. - odpowiedział, przytulając ją. Nie umiał się na nią złościć, była dla niego jak siostra.
-Ty też jesteś śliczny, wszystkie dziewczyny na ciebie lecą - Paula zaczęła się śmiać.
-Ahym, tak oczywiście. Ale jak powiem Pique o twoim wyjeździe, to mnie chyba zabije.
-Ajtam, ajtam, przeżyjesz. Albo lepiej mu nie mów, sama mu powiem, albo przez Cesca. Wtedy przynajmniej mniej sie wkurzy. Jesli wogule zechce z kimś porozmawiać - dodała smutnym głosem.
-Nie martw się, on cię kocha, a oprócz tego na ciebie nie da się gniewać. Jesteś na to stanowczo zbyt ładna.

Rozdział 20 - Bilety na koncert

Potem zaczął się trening. Wszyscy byli w miarę zadowoleni, grali w dziada, ciesząc się na zbliżający się towarzyski mecz z Realem. Jedynie Pique był wkurzony. Poniosły go emocje a teraz nie wiedział, jak to naprawić. Wiedział, że nie strzeli gola, to było niemożliwe. Był obrońcą, obrońcy nie strzelają. Podczas gdy inni świetnie się bawili, on w samotności kopał piłkę. Po chwili zjawił się Lobo, próbując zabrać mu piłkę. Zaraz za nim nadbiegła Paula. Chłopak, niewiele myśląc podał do niej piłkę. Ona przyjęła ją z uśmiechem.
-Ej! Co ci jest? Tak się przejmujesz tą ciotą?
-O co ci chodzi?
-Hello! Cristiano Ronaldo! Dalej się nim przejmujesz? - podała do niego.
-Wcale się nim nie przejmuje! Po prostu mam dość takich idiotów. Zostaw mnie w spokoju, chcę być sam - powiedział tak, jednak mimo to miał ogromną ochotę, żeby została.
-Jak nie chcesz gadać to nie. Lobo, chodź tu! Idziemy do Julii i Fabsa. Jeśli wieczorem też będziesz chciał być sam, to wyjdę gdzieś z Jordim - była na niego zła. Nie chciała go zostawiać, ale on sam tego chciał. Podbiegła do Jordiego i chwile z nim rozmawiała. Ten wziął ją na ręce i trzymał tak, wkurzając tym Lobo, który myślał, że jego pani dzieje się krzywda.
-To idziemy dzisiaj z kimś czy sami do tego kina? - Pique usłyszał głos Jordiego.
-Sami, mam już dość tego wszystkiego, tego całego zamieszania. Wiesz że Ronaldo wysłał mi smsa?
-Naprawdę? Skąd on miał twój numer?
-Nie mam pojęcia, przecież to Cris, on zdobyłby nawet numer telefonu Katy Perry. Ma bilety na koncert One Direction, chce, żebym z nim poszła.
-Chyba nie pójdziesz, prawda?
-Sama nie wiem, chciałabym a on ma znajomości. Może nawet poznam chłopaków? Tylko muszę namówić też Dominikę, żeby pojechała ze mną, to naciągnę już Crisa na bilet dla niej.
-Idę z wami! Nie puszczę cię samej z Cristiano!
-Czemu? Może jeszcze weźmiesz całą drużynę? Daj spokój, poradzę sobie.
-A gdzie to jest?
-W Londynie, za jakiś miesiąc.
-Za miesiąc są mistrzostwa świata!
-I co z tego? Koncert jest przed mistrzostwami.
-No tak, ale to przy okazji. W Londynie, tak?
-No tak, a co?
-Będziesz miała obstawę.
-Ale ja nie chcę, okey? Czemu wszyscy uważają, że sobie nie poradzę? A oprócz tego nie będę sama z Crisem, będzie też Dominika, Casillas, na pewno Ramos... - nie zdążyła dokończyć, bo dołączył do nich Pique.
-Nie ma mowy, nie pójdziesz na ten koncert! Nie puszczę cię! - powiedział.
-A co ty tu masz do gadania? Lepiej idź zastanawiać się, jak strzelić tego gola - odparła wkurzona dziewczyna i odeszła do szatni razem z Lobo. Pique chciał pójść za nią, jednak pies nie pozwalał mu zbliżyć się na mniej niż 3 metry. Po chwili jednak dobiegł do nich Jordi.
-Nawet nie wiesz, kto ma być tą obstawą!
-No to kto?
-Fernando Torres i Juan Mata. Zastanów się jeszcze.

Rozdział 19 - Cristiano Ronaldo

Kiedy już wyszli na boisko, trener miał dla nich ogłoszenie.
-Dzisiaj będzie egzaminowany nowy zawodnik. Nazywa się Filip Wolski i grał już w pierwszym składzie Legi Warszawa. Dziewczyny już go znają, chodził z nimi do szkoły. Mam nadzieję, że dogada się z drużyną, bo z tego co widziałem, gra bardzo dobrze.
-Putuś! - Julia bezgłośnie przekazała Pauli, która pokiwała głową. To był były chłopak Julii, ale co on robił w Barcelonie? Fabregas zaraz zauważył, że z Julią coś jest.
-Czy to jest ten Filip, którego mam zlać? - zapytał, wiedząc już, że odpowiedź będzie twierdząca.
-Ej, ty się nie wtrącaj, ty możesz co najwyżej pomóc mi wymyślić jakiś okrutny plan zemsty - Paula nie chciała na to pozwolić. Jednak trener mówił dalej.
-Jeśli okaże się wystarczająco dobry, będzie grał na twojej pozycji Pique.
-Tato! Czemu? On wcale nie jest dobry, on tylko rozbije tą drużynę!
-Kochanie, nie marudź, to ja tu mam ostatnie słowo. Acha, zapomniałem jeszcze dodać, że przyjaźni się z Cristiano Ronaldo, więc przyjechali obaj. Ronaldo bardzo chciałby cię poznać.
-Jesli lubi Ronaldo, to niech pójdzie do Realu a nie do Barcelony! A ja do Cristiano nawet się nie odezwę! - dziewczyna wyraźnie chciała postawić na swoim. W tej chwili weszli Ronaldo i Filip.
-A to czemu się do mnie nie odezwiesz, skarbie?
-Bo jesteś pusty, przeświadczony, że jesteś najlepszy i uważasz, że wszyscy cię kochają! I nie mów do niej skarbie! - Paula wykrzyczała mu to w twarz, patrząc w oczy nienawistnym wzrokiem. On jednak nawet się tym nie przejął i próbował ją objąć. Jednak nie zdążył, bo Lobo zwalił się na niego, całymi swoimi 80 kilogramami. Filip pomógł mu wstać, a Pique podszedł do niego, stając między nim a Paulą. Kiedy Cristiano chciał go wyminąć, zapytał się go zupełnie niewinnym głosem, czy ma jakiś problem?
-Ty to się lepiej nie odzywaj, już niedługo Filip zajmie twoje miejsce.
-Byćmoże, jednak właśnie starujesz do mojej dziewczyny - Pique nie dał się zbić z tropu. Dla większości był to szok, wiedzieli o tym tylko Fabregas, Jordi i Julia. Ronaldo jednak nie dał tego po sobie poznać.
-Jeśli tak, to udowodnij to, proszę, strzel gola i zadedykuj go jej, nie wiem, pokaż, że jest dla ciebie ważna.
-A proszę bardzo, może mecz towarzyski, Real Madryt - FC Barcelona? U nas pojutrze, przyjmujesz wyzwanie, czy tchórzysz?
-Przyjmuję, dobrze, strzelasz gola i go jej dedykujesz, inaczej dla mnie i dla wszystkich oficjalnie jest wolna - powiedział i odszedł w kierunku swojego motoru, zdjął koszulkę i pomachał w kierunku Pauli. Pewnie większość dziewczyn, na jej miejscu zemdlałaby, jednak ona tylko zasymulowała mdłości. Była chyba jedyną osobą, która wierzyła, że Pique naprawdę strzeli gola. Chociaż on sam w to nie wierzył, ona w niego wierzyła, wiedziała, że ją kocha i zrobi to dla niej. Niech Ronaldo się od niej odczepi, przecież to tylko zwykła gwiazdununia, zajmująca się wiecej pozowaniem do babskich czasopism, niż grą. A Lobo, jakby czytał w jej myślach, zaczął warczeć i gryźć gazetę, z wielkim Cristiano Ronaldo na okładce.

sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział 18 - Sytuacja pod prysznicem

Po kilku chwilach, Lobo zaczął pić, wcześniej nie miał na to siły. Potem zjadł miskę suchej karmy i zasnął na kocu obok łóżka Pauli. Obudził się akurat na popołudniowy trening. Paula, która nie mogła jeszcze grać, obiecała Julii, że posiedzi z nią na trybunach, jednak wtedy musiałaby zostawić psa w pokoju. Problem jednak sam się rozwiązał, ponieważ Lobo zaczął sam chodzić. Na początku tylko leżał, potem zaczął się czołgać, a potem wstał o własnych siłach i zrobił kilka kroków. Wtedy dziewczyna zdała sobie sprawę, że nie kupiła obroży i smyczy. Szybko pobiegła do sklepu z pamiątkami na stadionie i kupiła bandankę z logo zespołu. Obwiązała ją wokół szyi psa i poszli. Lobo szedł sam, jednak momentami potykał się, jednak i prawie upadał. Wtedy Paula podtrzymywała go, czasem podnosiła, więc droga schodziła im wolno. Kiedy wreszcie dotarli na boisko, Julia była już mocno wkurzona, bo się spóźniły.
-Mogłaś iść sama, nie czekając na mnie.
-Przecież wiesz, że jestem tu pierwszy raz w życiu! Pierwszy raz idę na trening piłkarski i oczywiście muszę się przebrać!
-Przecież i tak nie ćwiczysz, po co ci być wcześniej?
-Skąd wiesz, że nie ćwiczę?
-Masz strój, grałaś z nimi kiedyś? Nadążasz poziomem gry?
-No nie, ale będę! - Julia sie nadąsała. Nie lubiła, kiedy ktoś zwracał jej uwagę.
-Dobra, to teraz poczekaj chwilę z Lobo, a ja idę do szatni.
-Ej! Ja z nim nie zostanę! Po co ty idziesz do szatni?
-Przebrać się na trening? - odparła Paula, jakby to było oczywiste. Lubiła droczyć się z przyjaciółką.
-Ej noooooo! - Jula spojrzała na nią wymownie - Jeśli ty po kontuzji grasz, to ja też chcę!
-No dobra - Paula rzuciła przyjaciółce zapasową koszulkę treningową i pociągnęła do szatni. Jednak Julia zaraz pożałowała swojej decyzji.
-Chcesz mi powiedzieć, że my bedziemy sie przebierać razem z nimi? A oprócz tego, nie dałaś mi spodenek, ochroniaczy ani nic, tylko koszulkę.
-Bo nie mam dwóch kompletów, mam tylko zapasową koszulkę i skarpetki ale one sie piorą. Buty tez mam tylko jedne.
-Ty masz prawdziwe buty?! Jakie?! Skąd?!
-Od Messiego dostałam, bo mu za małe przysłali, a co?
-Ej noooo! Nie lubię cie! Czemu ty masz tyle fajnych rzeczy? Mogłaś nie wziąć od niego tych butów! - zapytała Julia z udawaną pretensją, jednak naprawdę sądziła, że gdyby Messi jej dał te buty, też by wzięła.
-Nie marudź, mogę dać ci moje trampki, będziesz grała w spódniczce. Chyba, że wolisz grzać ławę razem z Lobo. - Paula próbowała ukryć śmiech, jednak jej sie nie udawało. Julia w czerwono-białej spódniczce z falbankami i granatowych tramkach wyglądała dosyć oryginalnie. Ale za to bardzo ładnie. Paula często zazdrościła jej tego, że we wszystkim wyglada dobrze. Potem Julia, kiedy już się ubrała, chciała wyjść na dwór, na boisko i zrobić kilka zdjęć. Oczywiście Lobo, którego pasją zaczynało być przeszkadzanie jej, od razu poszedł za nią, jednak zawrócił, kiedy pojawił się przed nim Pique w samym ręczniku. Zaczął na niego skakać i się do niego przytulać, że w końcu Paula musiała go odciągnąć, aby Pique w spokoju mógł się ubrać. Jednak zaraz potem wybiegł za Julią na dwór. Kiedy wracali z powrotem do szatni, Lobo zabrał Julii aparat i zaczął z nim uciekać. Wyglądał już na zupełnie zdrowego. Razem z aparatem wbiegł do łazienki, a Julia za nim. Kiedy Julia już prawie go złapała, on wbiegł pod jeden z pryszniców. Julia, która bała sie, że aparat sie zamoczy, wybiegła za nim. I znalazła się nagle na przeciwko Fabregasa, który brał prysznic.
-O cholera! - powiedział Fabregas ciągle patrząc jej w oczy. Julia była w szoku. Właśnie władowała się pod prysznic swojego chłopaka, który był doskonale zbudowanym piłkarzem i który, prawdę powiedziawszy, dobrze wyglądał bez ubrań. Za chwile jednak sie zaczerwieniła.
-Przepraszam, zaraz przyniosę ci ręcznik! - pisneła i uciekła z piskiem. Kiedy podała mu ręcznik, zauważyła, że Cesc śmieje sie z całej sytuacji. To jeszcze bardziej ją zmieszało. Jednak on, nadal tylko w ręczniku, przytulił ją i pocałował. A ona całkowicie zapomniała o psie i aparacie.

piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział 17 - W życiu go nie oddam!

Kiedy weszli do ośrodka, Paula, cała we krwi, Pique z wielkim psem na rękach, wzbudzili spore zamieszanie. Wszyscy patrzyli na nich ze zdumieniem i niedowierzaniem. Oni jednak udali się od razu do pielęgniarki. Ta, najpierw skrzyczała Paulę, że od razu po wypadku wychodzi sama na plaże i że mogłoby coś się jej stać, a nikt by o tym nie wiedział, a potem zajęła się psem. Trzeba było mu zdezynfekować miejsca w które trafiły kule, ponieważ pies, pazurami i zębami wyciągnął większość z nich. Oprócz tego pies miał złamane trzy żebra i przednią łapę, przez którą kula przeszła na wylot. Podczas opatrywania łapy, pies zaczął nagle przeraźliwie wyć i się miotać. Widać było, że rana sprawia mu ból. Wtedy Paula przytuliła się do niego i zaczęła szeptać mu do ucha.
-Lobo! Lobo, spokojnie! Jesteś taki jak Wolfie, taki sam, tylko większy i bardziej wilczy. Wyglądasz jak prawdziwy czarny wilk, dlatego Lobo, ale te oczy... Takie jak Wolfie, takie same - tutaj dziewczynie zaczęły lecieć łzy. Przypomniał jej się jej pies. Jego śmierć, strach przed pumą i ludzie, którzy nie chcieli jej uwierzyć, to właśnie skłoniło ją do wyjazdu. Teraz głaszcząc tego psa, miała nadzieję, że głaszcze dziecko Wolfiego i wilczycy. No właśnie, wilczycy... Ci chłopcy mówili, że ten handlarz zabrał go od zabitej wilczycy. Miała ochotę wrócić do nich, wziąść namiary na handlarza, znaleźć go, zabić i wypatroszyć. Ciekawe ile wilków ma już na sumieniu? A innych zwierząt? Lobo pewnie ma około roku, na pewno nie był sam, jedyny z miotu. Przeżył pewnie tylko dlatego, że był największy i najsilniejszy. Reszta na pewno zginęła z głodu, lub została zamordowana, w tak drastyczny sposób, jak Lobo. Tok myślenia dziewczyny przerwała pielęgniarka, która właśnie zakładała psu ostatnie szwy.
-Do którego schroniska masz zamiar go oddać? Czy masz już jakąś konkretną osobę?
-Oddać? W życiu go nie oddam!
-To może będzie tu mieszkał? Nie gadaj głupstw, dziewczyno.
-Nie gadam głupstw! On tu zostanie! Na zawsze! Nigdy go nie oddam! Uratowałam mu życie! On się do mnie przywiązał, on mnie kocha!
-Dziewczyno, uspokój się, on cię nie kocha, on po prostu chce coś do jedzenia, to wszystko!
-Właśnie że nie! To jest pies, a nie kot! On mnie kocha! Pique, powiedz jej coś! - dziewczyna wiedziała, że zachowuje sie jak mała dziewczynka, a nie 18-latka, ale teraz nie to było ważne. Ważny był tylko Lobo. Gerard widocznie to zauważył.
-Naprawdę, ten pies nam nie przeszkadza i tu zostanie. Taka jest ostateczna decyzja - powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu. Następnie wziął psa na ręce i zaniósł do pokoju dziewczyny. Julia, kiedy go zobaczyła, była mocno ździwiona i przerażona.
-My mamy psa! Jakim cudem mamy psa! On jest za duży! Nie było kotów? - widać było, że boi się psa. On jednak usiadł przed nią i położył jej łapę na kolanie, pokazując, że nie ma się czego bać.

czwartek, 11 kwietnia 2013

Rozdział 16 - Lobo

Mimo, że Paula zasnęła, ciągle śniły jej się koszmary. Ciagle widziała Wolfiego, walczącego z pumą i jego żałosne wycie. Chociaż wiedziała, że to sen, nie mogła się obudzić. Nagle poczuła że ktoś się do niej przytula. Gwałtownie otworzyła oczy. Była to Julia, która jak zawsze lunatykowała i przytulała się do niej, mrucząc.
-Tak, Cesc, oczywiście, że za ciebie wyjdę... - kiedy Paula próbowała się od niej odsunąć, Julia zaczęła płakać, że Cesc nie może jej porzucić przed ołtarzem. Tego dziewczynie było już za dużo.
-Słuchaj, to nie Cesc tylko ja i nie porzucam cie przed ołtarzem, tylko naruszasz moją przestrzeń osobistą! - krzykneła. To ostatecznie podziałało, Julia, nadal śpiąc, odsunęła się od niej. Wtedy Paula wstała, wiedząc, że i tak nie zaśnie, spojrzała na zegarek. Dochodziła 6 rano, więc postanowiła pójść się przewietrzyć. Wzięła ze sobą iPoda i słuchawki i poszła na plażę. Nagle usłyszała wycie. Była pewna, że to wyje Wolfie, to było wycie, oznajmujące własną śmierć. Wycie dochodziło od strony morza, więc tam pobiegła. Zobaczyła tam wilczura, zupełnie podobnego do Wolfiego, przywiązanego do słupka, w którego dwaj nastolatkowie strzelali z wiatrówki. Pies był już zakrwawiony, siedział na tylnych łapach i wył. W tym czasie jeden z chłopców celował mu w pierś. Pies był tak podobny do jej własnego, że Paula od razu go pokochała. Podbiegła do niego i objęła go za szyję, a on polizał ją ciepłym językiem po twarzy. Pies był ogromny, jeszcze większy od Wolfiego i kruczo czarny. Miał niesamowite oczy, łagodne, brązowe, w kształcie migdałów. Takie same jak Wolfie. Chłopcy zaczęli coś do niej krzyczeć, wołać, aby się odsunęła, albo strzelą do niej. Na to ona wstała.
-Nie strzelisz już do tego psa, rozumiesz! - odparła lodowatym tonem.
-A ty co? Z WWF? Spadaj, bo strzalę do ciebie! -to mówiąc, nacisnął spust. Kula przejechała tuż koło ramienia Pauli. Wtedy ona wyjęła scyzoryk i rozcięła linę, którą pies był związany.
-Uważaj! To jest prawdziwy wilk! Dostaliśmy go od handlarza, przywiózł go z Polski, z okolic Warszawy. Podobno jego ojciec jest psem, mieszaniec owczarka z dogiem, ale zabrał go od zabitej wilczycy - krzyknął drugi chłopiec.
-Posłuchajcie, to jest chyba syn mojego psa - odpowiedziała ze łzami w oczach.
-Debilka, mówiliśmy, że z Polski przywieziony!
-Jestem w Polski, z Warszawy, a pies jest mój, chyba, że chcecie mieć ze mną do czynienia!
-Ta, oczywiście, jesteś z Polski, może jeszcze nazywasz się Paula, a twój tata jest trenerem Barcy? Odsuń się, głupia babo, albo oberwiesz!
-Bez psa nie idę! - Paula była już gotowa na najgorsze, zastanawiała się nawet, jak dyskretnie wybrać numer, do któregoś z chłopców, jednak to nie wchodziło w grę. Chciała pokazać, że jest coś warta, że da radę. W tej chwili pies zaczął szczekać, jakby chciał zwrócić na siebię czyjąś uwagę. Paula odwróciła się i zobaczyła Gerarda, który stał kilka metrów za nią i patrzył na nią zszokowany. Zaraz jednak odzyskał zdolność mowy.
-Paula, do cholery? O co chodzi? Czemu ci debile celują do ciebie z pistoletu?
-Właśnie próbuje uratować psa, jeśli nie zauważyłeś!
-To widzę, ale po co, do cholery, ci ten pies?
-Wolfie - Paula już miała łzy w oczach.
-Przepraszam, jeśli ten pies jest dla ciebie taki ważny, to jak mogę pomóc? - mocno przytulił dziewczynę, która odwzajemniła uścisk.
-To weź psa już do domu, ja mogę ich zlać, jeśli chcesz?
-Nie, pies nie może chodzić, mógłbyś go zanieść? Proszę?
-Jasne, już biorę - powiedział z niechęcią.
-Dziękuje, jesteś kochany.
-Może nie dziękuj, tylko następnym razem ratuj lżejsze psy, ok? Ten waży chyba z 80 kg.
-Tak jak Wolfie
-Dobra, od teraz to oficjalna maskotka naszego klubu i twój ochroniarz, nie ruszasz się bez niego z domu, rozumiesz? - zapytał, a Paula, zamiast odpowiedzieć, pocałowała go w policzek. Nazwę go Lobo, to po hiszpańsku wilk. Ale oczy ma zupełnie jak Wolfie...

Rozdział 15 - Historia Wolfiego

Potem przyszła rumiana Julia. Kiedy weszła i zobaczyła Pique, który rozmawiał z Paulą, lekko się ździwiła.
-On tu był przez cały czas, prawda? - zapytała jakby z obawą.
-Tak był przez cały czas, chciał pójść do pokoju, ale go zatrzymałam - Paula zaczęła sie lekko podśmiewać.
-Poszedłem do pokoju, ale... - przerwał, kiedy Paula walnęła go łokciem w żebra.
-Ej! A to za co? - dodał rozmasowując obolałe miejsce. Paula jednak zignorowała jego pytanie.
-Pamiętasz, jak boję się przebywać sama w czasie buży. Szczególnie po tym jak Wolfie... - tutaj jej głos zaczął drżeć. Julia natychmiast ją przytuliła. Znała historię psa przyjaciółki, który zawsze, podczas burzy, stał na dwóch łapach przy oknie zwróconym w stronę i szczekał albo wył. Kilka razy, kiedy tak stał, dziewczyna zobaczyła ogromny czarny kształt, przypominający ogromnego kota, który dwa razy przewyższał jej psa, który był mieszańcem owczarka niemieckiego i doga. Mimo tego, całkowicie przypominał ogromnego wilka, ważącego ponad 80 kg. Pewnej nocy, podczas burzy, kiedy dziewczyna leżała już w łóżku, usłyszała jak pies przeraźliwie wyje. Zaraz potem usłyszała dźwięk otwieranych drzwi. Krzykneła, aby zatrzymać psa, jednak ten tylko zaskowyczał w odpowiedzi i wyszedł. Potem słyszała już tylko kocie fukanie, odgłosy szamotaniny, a na końcu tylko wycie Wolfiego, zwuastujące śmierć. Zaraz wyszła na dwór, w samej piżamie i bez butów, chcąc jakoś pomóc psu. Kiedy wyszła, zobaczyła go leżącego na boku, z krwią płynącą z pyska. Mimo to, kiedy podeszła, zaskomlił. Uklękła przy nim, jednak nagle zjawiły się przed nią złowieszcze żółte oczy ogromnej czarnej pumy. Ostatnie co pamiętała, to kot rzucający się na nią i Wolfie, który z wyraźnym trudem podnosi się, aby oddać życie, za dziewczynę. Zaraz potem straciła przytomność. Następnego dnia, znalazła psa, leżącego w kałuży krwi i jego piękne piaskowo-złote futro, walające się wszędzie w wydartych kłębkach. Po chwili Pique zabrał dziewczynę od Julii i posadził ją sobie na kolanach i poprosił o opowiedzenie tej historii. Kiedy tylko dowiedział się, co się stało, mocno ją przytulił. Obiecał, że zostanie tutaj na noc, jednak na to Julia nie wyraziła zgody. W końcu zgodził się, że zsunie łóżka i zostanie, dopóki Paula sie nie uspokoi. Kiedy dziewczynie wreszcie udało się zasnąć, delikatnie pocałował ją w czubek głowy i poszedł.

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Rozdział 14 - Pocałunek

Po chwili Paula stwierdziła, że boli ją noga i chce wracać do pokoju. Pique od razu stwierdził, że idzie z nią, aby ją odprowadzić. Fabregas i Julia stwierdzili, że oni wrócą za chwilę, bo muszą jeszcze o czymś pogadać. Paula uśmiechnęła się. Od czasu, kiedy cała prawda wyszła na jaw, byli nierozłączni. Obydwoje od razu po zerwaniu, skrzywdzeni, byli dla siebie idealni. Z Paulą i Gerardem było inaczej. Żadne z nich jeszcze nigdy nie było w stałym związku. Pique, jako typowy podrywacz, wychodził z dziewczyną raz, może dwa i na tym koniec. Paula z kolei nigdy nie spotkała chłopaka, któremu odpowiadałby jej styl życia. Większość z nich, już po pierwszych 100 metrach porannego joggingu miało zadyszkę i grało w piłkę na poziomie polskiej reprezentacji. Oczywiście były wyjątki, ale byli to zwykle tacy, którzy pakowali na siłowni, aby zaimponować dziewczynom. Więc obydwoje, i Gerard i Paula, nie mieli doświadczenia, jednak jak najlepsze chęci. Może nie byli do siebie stworzeni, jednak na pewno nie pochodzili rownież z dwóch innych wszechświatów. Nagle Gerard przerwał jej tok myślenia.
-Myślisz o Julii i Fabsie, prawda?
-No tak, a co?
-Nic, po prostu... Oni mają łatwiej.
-No właśnie wiem...
-Ty byłaś kiedyś w związku?
-Nie, no co ty. Tylko jakieś pojedyncze randki. Chłopacy są beznadziejni.
-Ej!
-Przepraszam, ale to prawda, chłopacy są beznadziejni.
-Wszyscy? - zapytał Pique, z nadzieją w głosie.
-No dobra, nie wszyscy, ty nie jesteś, zadowolony? - Paula zaczęła się śmiać.
-Teraz tak - odpowiedział z wyraźnym zadowoleniem. Po chwili jednak zmartwił się, widząc, że Paula wyraźnie utyka.
-W porządku? - zapytał się.
-Tak, raczej tak, tylko noga mnie boli.
-Zaniosę cię.
-Nie ma mowy, nie uniesiesz mnie.
-Uniosę, już cię kiedyś znosiłem z boiska, kiedy ci się stało to z kostką. A właśnie, kiedy ci zdejmę gips?
-Już jutro, ale grać będę mogła dopiero za kilka dni, tak popojutrze to najwcześniej - odparła ze smutkiem.
-Nie martw się, wyzywam cię jutro na pojedynek w Fifę, tylko nie martw się, jak przegrasz, bo będziesz grała z mistrzem - mrugnął do niej.
-Ty mistrzem? Chyba umrę ze śmiechu! Dobra, przyjmuję wyzwanie, przygotuj się na klęskę!
-Nie wygrasz ze mną, gwarantuję ci to! Jestę miszczę!
-Przekonasz się jeszcze, ty pewnie będziesz Barceloną, tak?
-No oczywiście, a czym innym mam być? Może Realem? - parskął śmiechem Pique.
-Dobra, spoko, ja będę Realem. I zostaniesz zmiażdżony! Tylko... - Paula nie zdołała dokończyć, nagle poczuła straszne ukłucie w kostce. Wtedy Gerard, nie pytając jej o pozwolenie, wziął ją na ręce, a ona wtuliła się w niego. Kiedy go przytulała, czuła się tak dobrze, tak bezpiecznie. Chciała, aby ten moment trwał w nieskończoność. Jednak po chwili doszli na miejsce. Pique położył ją do łóżka, po czym udał się na poszukiwanie pielęgniarki. Ta zaraz się zjawiła, po czym wyprosiła Gerarda z pokoju. On wychodząc, pokazał ręką na telefon i bezgłośnie powiedział, "zadzwonię". Okazało się, że gips źle ułożył się w jednym miejscu i przez to noga bolała. Dlatego pielęgniarka zaraz zdjęła jej gips, dała jednak specjalny stabilizator na kostkę, który utrzymywał kostkę tak, że się nie zginała i można było już normalnie chodzić. Paulę najbardziej ucieszyła jednak wiadomość, że, jeśli noga przestanie boleć, pojutrze będzie mogła już grać. Kiedy tylko pielęgniarka wyszła, Paula chciała zadzwonić do Gerarda, jednak właśnie wtedy otworzyły się drzwi. Stał w nich wyraźnie przerażony Pique. Kiedy dziewczyna zapytała się, co się stało, on tylko zapytał
-Mogę tu zostać? przynajmniej jakiś czas? Proszę?
-Dobra, będę zaszczycona, ale o co chodzi?
-Po prostu wchodzę sobie po ludzku do pokoju, a tam, na balkonie, Julia i Fabs!
-No dobra, ale co w tym takiego dziwnego? Przecież to też pokój Cesca.
-No tak, ale wyjrzyj przez okno! Jest burza, a oni stoją na balkonie i się całują! I to w sposób delikatnie mówiąc, intensywny! A, zapomniałem jeszcze dodać, że Jula ma na sobie t-shirt Cesca, pewnie było jej zimno, a Fabs jest bez t-shirtu! Rozumiesz to?!
-No okey, ale co w tym takiego dziwnego? Nigdy nie widziałeś Cesca bez koszulki czy dziewczyny w męskim t-shircie?
-Ej! Nie nabijaj się ze mnie! Ja tu przychodzę do ciebie z moimi problemami a ty się śmiejesz!
-No dobrze, już dobrze, moje biedactwo - Paula przytuliła się do niego.
-Tylko wiesz, że to wyglądało jakoś tak fajnie? - mówiąc to, Gerard lekko się zawstydził. Nie chciał zniechęcić dziewczyny do siebie, jednak marzył o tym aby ją pocałować. Wcześniej tylko lekko musnął jej usta, teraz miał ochotę na dłuższy pocałunek. Popatrzył na jej usta. Nagle zobaczył, że się zbliżają. Jego serce podskoczyło ze szczęścia. Również się zbliżył. Po chwili ich usta się zetknęły, a Gerard poczuł, że jest w tej chwili najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.

sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział 13 - Nie chcę być tylko przyjaciółmi

Tymczasem Fabregas i Julia bawili się doskonale. Rozmawiało im się doskonale, gadali o wszystkim i o niczym. Ponieważ dzień był bardzo upalny, Fabregas wpadł na pomysł, aby zamówić po jednej porcji, ze wszystkich rodzajów lodów, jakie były w menu. Julii ten pomysł bardzo sie spodobał. Siedzieli, jedząc lody i karmiąc się wzajemnie. Fabregas zaczął właśnie opowiadać, o jakimś ciekawym filmie, który właśnie leciał w kinach. Nagle Julia wypaliła:
-To może na niego pójdziemy? - kiedy zdała sobie sprawę, z tego co powiedziała, zaraz zaczęła się tłumaczyć.
-Znaczy, razem z Paulą i Pique, jako przyjaciele?
Fabregas był lekko zawiedziony. Bardzo polubił Julię, chociaż była dziewczyną, nie gadała ciągle tylko o butach i torebkach. Można było z nią pogadać swobodnie prawie o wszystkim i doskonale znała hiszpański. To właśnie zastanawiało go najbardziej. Znała ten język tak dobrze, jakby mieszkała tu od urodzenia, a przecież przyjechała tu dopiero pierwszy raz w życiu. Z obcokrajowców, tylko Paula mówiła lepiej, jednak jej ojciec był Hiszpanem. Poza tym, Julia była niezwykle piękna. Nie wyglądała jak typowa Hiszpanka, miała bardzo jasną skórę i nietypowy kolor włosów. Jednak na piłkarzu, największe wrażenie zrobiły jej oczy. Były tak pełne energi, pełne życia. Więc po chwili spojrzał jej w oczy i powiedział:
-Nie chcę być tylko przyjaciółmi...
Julia nie wiedziała co odpowiedzieć. To było wiecej niż oczekiwała. W ciągu jednego dnia przyleciała do Barcelony, spotkała Cesca Fabregasa, poszła z nim na spotkanie, umuwiła się na randkę, a teraz jeszcze to. Po głowie ciagle chodziło jej to jedno zdanie. W tym jednym, jedynym zdaniu spełniły się jej wszystkie marzenia, nawet te, których nie śmiała wymówić na głos. Kiedy rozmawiała z przyjaciółką, powiedziała, że jej największym marzeniem jest spotkać Fabregasa. Teraz, mieli być parą. Kiedy tak rozmyślała, zobaczyła, że Fabregas dalej patrzy jej w oczy, oczekując odpowiedzi. Zdążyła tylko, ze łzami w oczach, pokręcić głową, po czym się rozpłakała. Paula, za chwilę podbiegła do ich stolika.
-Co ty jej zrobiłeś, debilu jeden?! Co ty jej zrobiłeś?! - wykrzyczała mu prosto w twarz. Fabregas był równie zdumiony. Na pewno nie był przygotowany, na to, co się stało. W tej samej chwili nadbiegł Pique. Zdumiony przystanął za Paulą i próbował dowiedzieć się od niej czegoś, jednak do niej nic nie docierało. Próbowała tylko pocieszyć przyjaciółkę.
-Julia, Jula, popatrz na mnie? Co on ci zrobił? Proszę, powiedz mi, co on ci zrobił? - próbowała skontaktować się z przyjaciółką.
-Nic, po prostu... To było takie wspaniałe... Przypomniał mi się Filip... I... Wiesz, jak bardzo za nim tęsknię? - ciagle płacząc, Julia wyjaśniła przyjaciółce, co się stało.
-Jula, nie martw się, jak ja tylko go znajdę, zabiję w wyjątkowo drastyczny sposób - oczywiście nie mówiła tego na serio, po prostu miała ochotę tak zrobić. Po chwili jednak zwróciła się do Fabregasa, który z przerażoną miną, oczekiwał na rozwój wypadków.
-Przepraszam, poniosło mnie... Julia jest po prostu bardzo wrażliwa i jej chłopak ją zostawił, tylko dlatego, że mu się znudziła... I po prostu, teraz od razu tak reaguję. Jednak ty jej nie zranisz, prawda? - patrzyła na niego wyczekującym wzrokiem.
-Nie, nie zranię jej, nigdy. Po tym, co mi zrobiła Daniella... Postaram się, aby była szczęśliwa - tu zwrócił się do Julii:
-Pozwilisz mi, Julciu? - wziął ją na kolana i mocno przytulił. A ona zaraz wtuliła się w niego, całkowicie mu ufając...

Rozdział 12 - Pięknie wyglądałabyś nawet w dresach

Nie mogła w to uwierzyć. Gerard Pique zaprosił ją na randkę! Po chwili jednak zdała sobie sprawę, że nie ma w co się ubrać. Zaraz jednak skarciła się za to w myślach. Przyjechała tu przecież, aby spełniać marzenia, a przedewszystkim, aby grać, a nie się stroić. Wzięła więc z szafy jeansowe shorty z frędzlami i bluzkę z orłem, do tego pomarańczowe klapki . Włosy związała w kucyk, nałożyła błyszczyk i tusz do rzęs i była gotowa. Aby dopełnić efekt, założyła jeszcze kolczyki z piórami i swoją szczęśliwą branzoletkę, której nie zdejmowała nawet do kąpieli ani do snu. Po chwili była gotowa. Pique jeszcze nie było, więc spróbowała nauczyć sie chodzić z kulami. Nie udawało jej się to, miała wrażenie, że zaraz się wywali. Bez kul mogła chodzić na krótkie dystansy, jednak pokój Gerara i Fabregasa był zbyt daleko, aby dojść tam bez nich. Był również na innym piętrze, a windy nie było. Kiedy już zastanawiała się, czy nie odwołać spotkania, do jej drzwi zapukał lekko zziajany Pique. Od razu zaczął się tłumaczyć.
-Przepraszam, ale Tello i Villa dowiedzieli się od Fabsa, że mam nową Fifę i zaczęli marudzić, że ich nie zaprosiłem. Do tego Fabregas powiedział im, że nie mogę, bo mam randkę i kazałem mu sprzątać cały pokój, więc zupełnie nie dało się wyjść. Musiałem biegać po całym budynku, żeby ich zgubić, a Fabregas gdzieś zniknął. Właściwie to nie mam pojęcia gdzie on jest. - spojrzał na Paulę, która starała się nie wybuchnąć śmiechem i dodał
-Czy powiedziałem coś nie tak... To znaczy... Kurde, pewnie powiedziałem, o sprzątaniu pokoju, tak?
-I tak i nie, to znaczy, powiedziałeś, jednak chodzi o to, że wiem gdzie jest Fabregas - odpowiedziała dziewczyna, ciągle się śmiejąc
-A oprócz tego nie musisz się tłumaczyć.
-No dobra, tylko tak jakoś... No tak, tylko tak jakoś wyszło. A wiesz, gdzie jest Fabs?
-Tak! Nie uwierzysz gdzie! W kawiarni z Julią! Są na randce!
-Wow! A skąd takie informacje?
-Słyszałam ich rozmowę, Julia z mojego, a Fabs z twojego telefonu.
-Naprawdę? A skąd on miał mój telefon?
-Odebrał, kiedy Julia zmusiła mnie, żebym zadzwoniła do ciebie...
-Julia musiała cię zmuszać? Oj nieładnie, nieładnie - mówiąc to, lekko dźgnął ją w brzuch.
-Ej no! To bolało! - Paula ze śmiechem odsunęła się od niego. On jednak znowu zaatakował. Zaraz rozpętała się wielka wojna na dźganie, w której Pique głównie atakował, a Paula, piszcząc próbowała się bronić. W końcu, zmęczeni, opadli ze śmiechem na łóżko. Zaraz jednak Pique oprzytomniał.
-Mieliśmy iść pograć w Fifę! Cholera, teraz Fabs pewnie już wpuścił chłopaków do pokoju! - Pique strzelił "facepalma".
-Myślę, że nie... - Paula uśmiechała się podejrzanie.
-Co masz na myśli?
-Proponuję wybrać się do kawiarni, co o tym sądzisz? - mrugnęła do niego.
-Sądzę, że to doskonały pomysł - Pique dopiero teraz zrozumiał o co chodzi. Mieli pod pozorem własnej randki, szpiegować Julię i Cesca.
-Dobra, to muszę się jakoś przebrać, tylko kurde, nie mam pojęcia w co...
-Nie musisz, wyglądasz pięknie, naprawdę.
-Tak, oczywiście - Paula uważała co innego. Ubrała się tak, do grania na play station, a nie do wyjścia do kawiarni.
-Daj spokój, wyglądasz pięknie, nawet w dresach byłoby ci pięknie.
-No dobra, zostanę w tym, bo nie chce mi się przebierać. Ale w dresach nigdy mnie nie zobaczysz, to ci obiecuję. - Obiecała dziewczyna. Po czym, w dobrych nastrojach, ruszyli w kierunku kawiarni.

czwartek, 4 kwietnia 2013

Rozdział 11 - Przyjazd Julii

Paula nie wiedziała co zrobić. Po prostu leżała w łóżku i uśmiechała się jak głupia. Wtedy usłyszała pukanie do drzwi.
-Geri, to ty? - zapytała.
-Nie, to ja - odpowiedział Jordi, wchodząc do pokoju, z lekkim uśmiechem...
-Acha... - Paula lekko sie zaczerwieniła. Było jej wstyd, że tak się pomyliła, ale była zakochana...
-Ale mam dla ciebie niespodziankę! - Jordi wyraźnie chciał zmienić temat. W tej chwili do pokoju wybiegła Julia z walizką i z całej siły przytuliła osłupiałą Paulę.
-Jula! Ty tutaj? Ale się za tobą stęsknilam! - dziewczyna nie mogła uwierzyć w swoje szczęście.
-Dobra, a teraz opowiadasz mi absolutnie wszystko! Chodzisz już z krórymś? Gadaj, gadaj, nie powiem nikomu!
-Nieeeeeee... - Paula lekko się zaczerwieniła. Znowu.
-A ten Geri to kto? Pique? O Mój Boże, ty chodzisz z Gerardem Pique!
-Wcale z nim nie chodzę, tylko...
-Tylko?
-Tylko mnie odwiedził, to wszystko.
-Tak, oczywiście, myślisz, że jestem głupia?! Gdyby tylko cię odwiedził, nie mówiłabyś do niego Geri tylko Gerard! - w tej chwili zobaczyła list. Sięgnęła po niego i zaczęła czytać. Paula próbowała jej go wyrwać, jednak Julia była od niej wyższa, a oprócz tego Paula nie mogła wstać z łóżka. W końcu przestała nawet próbować. Julia, po przeczytaniu listu zaczęła piszczeć.
-Dobra, to teraz do niego dzwonisz i umawiasz się z nim na podwójną randkę! - prawie wykrzyczała Julia.
-Podwójną? - Paula nie wiedziała o co chodzi.
-No oczywiście, że podwójną! Dzwonisz do niego, a on bierze jakiegoś kumpla, z którym idę ja!
-Ja z tobą zwariuje... - Paula zaczęła już wystukiwać numer. Nigdy nie była asertywna, a Julii nikt nie był w stanie odmówić. Była piękną wysoką brunetką, z pięknymi spływającymi na ramiona lokami w kolorze mlecznej kawy i wielkimi zielonymi oczami. Mimo swojego wzrostu, dalej mogła chodzić na obcasach i wcale nie wyglądało to źle. Była bardzo dziewczęca, nie tak jak Paula, która lepiej dogadywała się z chłopakami i wolała nosić jeansy i zwykłe t-shirty niż jakieś ładne sukienki i spódniczki. Oprócz niej, miała jeszcze dwie inne przyjaciółki, Dominikę i Olę. Były to jedyne dziewczyny, z którymi mogła wytrzymać i wzajemnie. Poza przyjaciółkami, jedyną dziewczyną, jaką tolerowała, była Weronika, również wielka kibicka Barcelony. Znały się słabo, jednak miały wiele wspólnych zainteresowań. Jednak kiedy Paula zadzwoniła do Gerarda odebrał jego najlepszy przyjaciel, Cesc Fabregas.
-Halo? Paula? To ty? - Cesc był wyraźnie zaskoczony.
-Tak, to ja... - dziewczyna nie wiedziała co odpowiedzieć.
-Aaaa, to dobrze zgadłem.
-Co dobrze zgadłeś?
-Że to ty.
-O co chodzi?
-Aaaaa, no właśnie, sorki, bo ty nic nie wiesz, chodzi o to, że na wyświetlaczu było zapisane, że dzwoni "<3 Pauli <3" - to ostatnie Cesc powiedział cienkim, dziewczęcym głosikiem po czym wybuchł śmiechem. Paula poczerwieniała. Chociaż nie była nieśmiała, w takich sprawach nie miała doświadczenia. A Fabregas najwyraźniej bawił się świetnie. W końcu Julia nie wytrzymała, zabrała Pauli telefon i zaczęła do niego wrzeszczeć:
-Ty głupku! Po pierwsze, nie odbiera się czyjegoś telefonu! Po drugie, nie mów jej, jak Gerard ma ją zapisaną! Po trzecie, ja próbuję ich zeswatać, a ty mi przeszkadzasz!!! - Julia krzyczała do telefonu.
-Ale ja... - Fabregas próbował jej przerwać, ale z marnym skutkiem.
-Jeszcze nie skończyłam! Chociaż... Dobra, jednak skończyłam, teraz się tłumacz!
-Okey, po pierwsze, ja też chcę ich zeswatać! Po drugie, nie umiem inaczej! A po trzecie, nie wrzeszcz mi do ucha!!!
-Ty też chcesz ich zeswatać, tak? To wspaniale, bo właśnie się wydało, idioto jeden! Dobra, proponuję się jakoś spotkać i jakoś to uzgodnić, tak bez ich wiedzy.
-Jak masz zamiar bez ich wiedzy? Paula tego nie słyszy?
-Nie, właśnie jest w toalecie, Gerarda też nie ma w pokoju?
-Nie, poszedł coś kupić. To za chwilę w kawiarence?
-Mi pasuje, a podasz mi numer telefonu?
-Spoko, wyślę ci smsa, bo nie znam na pamięć.
-Ale ty nie masz mojego numeru, jak możesz mi wysłać smsa?
-Noooo, proponuje, żebyś ty podała mi swój - Cesc zaczynał czuć się niezręcznie. Julia westchnęła i podała numer. Po chwili, kiedy Paula wyszła z toalety zobaczyła Julię poprawiającą makijaż. Po chwili wyszła, mówiąc, że idzie do sklepu. W tej chwili przyszedł sms od Gerada:
"Dzwoniłaś, masz jakąś sprawę? Jeśli nie, to pasuje ci wpaść za jakieś 15 min do mnie? Pogramy na Play Station w Fifę 13, bo nową sobie kupiłem ;* Może być?"
Zaraz odpisała:
"Może :) Tylko gdzie ty jesteś? W którym pokoju?"
Odpowiedź nadeszła za chwile:
"Okey, to ja po ciebie wpadnę, przy okazji pomogę ci przy dojściu, bo z kulami może być ci ciężko ;) Dobra, to do za chwilę"

wtorek, 2 kwietnia 2013

Rozdział 10 - List

Następnie był trening. Jordi musiał się na nim pojawić, czego Paula bardzo żałowała. Przez pół dnia będzie się nudzić, jeśli nie dłużej, bo chłopacy mogą być zmęczeni po treningu. Jordi, który przyszedł ją odwiedzić przed treningiem, był już w stroju. Miał również założoną maskę na nos, dla ochrony po niedawnym złamaniu. Na jego wybuch Paula wybuchneła śmiechem.
-Siema Batmanie, uratowałeś już świat? - zapytała z przekornym uśmiechem.
-Wszyscy się ze mnie śmieją, to nie jest miłe - odpowiedział chłopak, z miną zbitego psa.
-No przepraszam, ale naprawdę tak wyglądasz - spróbowała usprawiedliwić się dziewczyna.
-Nieważne... Zaraz po treningu to zdejmę i może gdzieś pójdziemy? Możesz już chodzić, prawda?
-Raczej tak, tylko o kulach.
-Spoko, jakoś sobie poradzimy. Dobra, to ja lecę.
-Okey, papa. - odpowiedziała i już zaczynała się nudzić. Postanowiła skontaktować sie z koleżankami, jednak Dominika miała zajęcia, Ola była na randce (z jakimś aktorem, miała zadzwonić jak wróci do domu) a Julia była w samolocie. Dziewczyna tylko zdążyła jej powiedzieć, że doleci za półtorej godziny i wtedy zadzwoni. Paula była ciekawa, gdzie leci, jednak musiała z tym poczekać. Kiedy już chciała wziąć książkę i ją poczytać, nagle ktoś zapukał do drzwi.
-Hej, mogę wejść? - zapytał wyraźnie skrępowany, znajomy głos.
-Pique? Tak, jasne, oczywiście, wchodź - Paula była zaskoczona. Gerard był ostatnią osobą, jaką spodziewała się zobaczyć.
-Mogę cię o coś zapytać? Takiego w miarę prywatnego?
-Spoko, dawaj.
-Ty kochasz Jordiego?
-Nie, znaczy tak, znaczy... On jest dla mnie jak starszy brat, to po prostu przyjaciel. A czemu się pytasz? - dziewczyna była lekko zaskoczona jego bezpośrednością.
Zamiast odpowiedzi on jednak tylko pocałował ją w usta i zanim dziewczyna zdążyła go zatrzymać, wyszedł z pokoju. Na stoliku nocnym zobaczyła jednak jakaś złożoną na pół kartkę. Było na niej napisane:
"Paula!
Od razu chcę cię przeprosić za wszystko. I za to zachowanie i za pocałunek (jeśli się na to odważę, jeśli nie, to jakby tego nie napisałem, ok?) Przepraszam, że byłem niemiły, ale po prostu chciałem ukryć to, że mi się podobasz. Nawet więcej niż podobasz... Jestem nie przyzwyczajony, do tego, że coś takiego się ze mną dzieje... Chyba cię kocham... Nie mogę uwierzyć, że to piszę, ale nigdy się tak nie czułem i chcę to wyrazić. Przepraszam, jeśli robię coś nie tak, po prostu zawsze to dziewczyny się o mnie starały, ja nie musiałem nic robić. Od czasu do czasu zgodziłem się wyjść z którąś do kina, to wszystko. Nigdy nie miałem dziewczyny na poważnie i początkowo uważałem, (wiem, że jestem debilem i przepraszam za to) że jeśli pokaże, że mi zależy, stracę opinię podrywacza, który może mieć wszystkie. Ale wiesz co? Kiedy zobaczyłam cie z Jordim i pomyślałam, że jesteście parą, stwierdziłem, że nic mnie nie to nie obchodzi. Mam głęboko w dupie, co ludzie sobie pomyślą! Wole mieć jedną osobę, o którą będę mógł się troszczyć i tą osobą chciałbym abyś była ty. Jeśli mi wybaczysz, zadzwoń.
Geri Pique"