Mimo, że Paula zasnęła, ciągle śniły jej się koszmary. Ciagle widziała Wolfiego, walczącego z pumą i jego żałosne wycie. Chociaż wiedziała, że to sen, nie mogła się obudzić. Nagle poczuła że ktoś się do niej przytula. Gwałtownie otworzyła oczy. Była to Julia, która jak zawsze lunatykowała i przytulała się do niej, mrucząc.
-Tak, Cesc, oczywiście, że za ciebie wyjdę... - kiedy Paula próbowała się od niej odsunąć, Julia zaczęła płakać, że Cesc nie może jej porzucić przed ołtarzem. Tego dziewczynie było już za dużo.
-Słuchaj, to nie Cesc tylko ja i nie porzucam cie przed ołtarzem, tylko naruszasz moją przestrzeń osobistą! - krzykneła. To ostatecznie podziałało, Julia, nadal śpiąc, odsunęła się od niej. Wtedy Paula wstała, wiedząc, że i tak nie zaśnie, spojrzała na zegarek. Dochodziła 6 rano, więc postanowiła pójść się przewietrzyć. Wzięła ze sobą iPoda i słuchawki i poszła na plażę. Nagle usłyszała wycie. Była pewna, że to wyje Wolfie, to było wycie, oznajmujące własną śmierć. Wycie dochodziło od strony morza, więc tam pobiegła. Zobaczyła tam wilczura, zupełnie podobnego do Wolfiego, przywiązanego do słupka, w którego dwaj nastolatkowie strzelali z wiatrówki. Pies był już zakrwawiony, siedział na tylnych łapach i wył. W tym czasie jeden z chłopców celował mu w pierś. Pies był tak podobny do jej własnego, że Paula od razu go pokochała. Podbiegła do niego i objęła go za szyję, a on polizał ją ciepłym językiem po twarzy. Pies był ogromny, jeszcze większy od Wolfiego i kruczo czarny. Miał niesamowite oczy, łagodne, brązowe, w kształcie migdałów. Takie same jak Wolfie. Chłopcy zaczęli coś do niej krzyczeć, wołać, aby się odsunęła, albo strzelą do niej. Na to ona wstała.
-Nie strzelisz już do tego psa, rozumiesz! - odparła lodowatym tonem.
-A ty co? Z WWF? Spadaj, bo strzalę do ciebie! -to mówiąc, nacisnął spust. Kula przejechała tuż koło ramienia Pauli. Wtedy ona wyjęła scyzoryk i rozcięła linę, którą pies był związany.
-Uważaj! To jest prawdziwy wilk! Dostaliśmy go od handlarza, przywiózł go z Polski, z okolic Warszawy. Podobno jego ojciec jest psem, mieszaniec owczarka z dogiem, ale zabrał go od zabitej wilczycy - krzyknął drugi chłopiec.
-Posłuchajcie, to jest chyba syn mojego psa - odpowiedziała ze łzami w oczach.
-Debilka, mówiliśmy, że z Polski przywieziony!
-Jestem w Polski, z Warszawy, a pies jest mój, chyba, że chcecie mieć ze mną do czynienia!
-Ta, oczywiście, jesteś z Polski, może jeszcze nazywasz się Paula, a twój tata jest trenerem Barcy? Odsuń się, głupia babo, albo oberwiesz!
-Bez psa nie idę! - Paula była już gotowa na najgorsze, zastanawiała się nawet, jak dyskretnie wybrać numer, do któregoś z chłopców, jednak to nie wchodziło w grę. Chciała pokazać, że jest coś warta, że da radę. W tej chwili pies zaczął szczekać, jakby chciał zwrócić na siebię czyjąś uwagę. Paula odwróciła się i zobaczyła Gerarda, który stał kilka metrów za nią i patrzył na nią zszokowany. Zaraz jednak odzyskał zdolność mowy.
-Paula, do cholery? O co chodzi? Czemu ci debile celują do ciebie z pistoletu?
-Właśnie próbuje uratować psa, jeśli nie zauważyłeś!
-To widzę, ale po co, do cholery, ci ten pies?
-Wolfie - Paula już miała łzy w oczach.
-Przepraszam, jeśli ten pies jest dla ciebie taki ważny, to jak mogę pomóc? - mocno przytulił dziewczynę, która odwzajemniła uścisk.
-To weź psa już do domu, ja mogę ich zlać, jeśli chcesz?
-Nie, pies nie może chodzić, mógłbyś go zanieść? Proszę?
-Jasne, już biorę - powiedział z niechęcią.
-Dziękuje, jesteś kochany.
-Może nie dziękuj, tylko następnym razem ratuj lżejsze psy, ok? Ten waży chyba z 80 kg.
-Tak jak Wolfie
-Dobra, od teraz to oficjalna maskotka naszego klubu i twój ochroniarz, nie ruszasz się bez niego z domu, rozumiesz? - zapytał, a Paula, zamiast odpowiedzieć, pocałowała go w policzek. Nazwę go Lobo, to po hiszpańsku wilk. Ale oczy ma zupełnie jak Wolfie...
o matko... na tyle mnie stać xD to jest świetne!! czekam na kolejny :*
OdpowiedzUsuń