piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział 17 - W życiu go nie oddam!

Kiedy weszli do ośrodka, Paula, cała we krwi, Pique z wielkim psem na rękach, wzbudzili spore zamieszanie. Wszyscy patrzyli na nich ze zdumieniem i niedowierzaniem. Oni jednak udali się od razu do pielęgniarki. Ta, najpierw skrzyczała Paulę, że od razu po wypadku wychodzi sama na plaże i że mogłoby coś się jej stać, a nikt by o tym nie wiedział, a potem zajęła się psem. Trzeba było mu zdezynfekować miejsca w które trafiły kule, ponieważ pies, pazurami i zębami wyciągnął większość z nich. Oprócz tego pies miał złamane trzy żebra i przednią łapę, przez którą kula przeszła na wylot. Podczas opatrywania łapy, pies zaczął nagle przeraźliwie wyć i się miotać. Widać było, że rana sprawia mu ból. Wtedy Paula przytuliła się do niego i zaczęła szeptać mu do ucha.
-Lobo! Lobo, spokojnie! Jesteś taki jak Wolfie, taki sam, tylko większy i bardziej wilczy. Wyglądasz jak prawdziwy czarny wilk, dlatego Lobo, ale te oczy... Takie jak Wolfie, takie same - tutaj dziewczynie zaczęły lecieć łzy. Przypomniał jej się jej pies. Jego śmierć, strach przed pumą i ludzie, którzy nie chcieli jej uwierzyć, to właśnie skłoniło ją do wyjazdu. Teraz głaszcząc tego psa, miała nadzieję, że głaszcze dziecko Wolfiego i wilczycy. No właśnie, wilczycy... Ci chłopcy mówili, że ten handlarz zabrał go od zabitej wilczycy. Miała ochotę wrócić do nich, wziąść namiary na handlarza, znaleźć go, zabić i wypatroszyć. Ciekawe ile wilków ma już na sumieniu? A innych zwierząt? Lobo pewnie ma około roku, na pewno nie był sam, jedyny z miotu. Przeżył pewnie tylko dlatego, że był największy i najsilniejszy. Reszta na pewno zginęła z głodu, lub została zamordowana, w tak drastyczny sposób, jak Lobo. Tok myślenia dziewczyny przerwała pielęgniarka, która właśnie zakładała psu ostatnie szwy.
-Do którego schroniska masz zamiar go oddać? Czy masz już jakąś konkretną osobę?
-Oddać? W życiu go nie oddam!
-To może będzie tu mieszkał? Nie gadaj głupstw, dziewczyno.
-Nie gadam głupstw! On tu zostanie! Na zawsze! Nigdy go nie oddam! Uratowałam mu życie! On się do mnie przywiązał, on mnie kocha!
-Dziewczyno, uspokój się, on cię nie kocha, on po prostu chce coś do jedzenia, to wszystko!
-Właśnie że nie! To jest pies, a nie kot! On mnie kocha! Pique, powiedz jej coś! - dziewczyna wiedziała, że zachowuje sie jak mała dziewczynka, a nie 18-latka, ale teraz nie to było ważne. Ważny był tylko Lobo. Gerard widocznie to zauważył.
-Naprawdę, ten pies nam nie przeszkadza i tu zostanie. Taka jest ostateczna decyzja - powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu. Następnie wziął psa na ręce i zaniósł do pokoju dziewczyny. Julia, kiedy go zobaczyła, była mocno ździwiona i przerażona.
-My mamy psa! Jakim cudem mamy psa! On jest za duży! Nie było kotów? - widać było, że boi się psa. On jednak usiadł przed nią i położył jej łapę na kolanie, pokazując, że nie ma się czego bać.

2 komentarze: