niedziela, 25 sierpnia 2013

Zakończenie

Paula usiadła przy biórku i wzięła kartkę papieru. Minął już miesiąc, odkąd zginęły 2 tak ważne dla niej osoby, jednak ona dalej nie mogła dojść do siebie. Przyjaciel doradził jej, żeby napisała do nich list, może nie będą mogli go przeczytać, jednak spisze wszystkie negatywne emocje, które się w niej kłębią. W jego przypadku to podziałało, więc czemu nie mogłaby spróbować? Ufała mu, był dla niej teraz podporą, bo znalazł się w podobnej sytuacji. On pomagał jej, a ona mu. Wzięła do ręki swój ulubiony długopis, który dał jej Gerard i zaczęła pisać. "Hej chłopcy, wiem, że nie możecie tego przeczytać, jednak postanowiłam spróbować, może poczuję się lepiej. Leo, jak dla mnie zawsze będziesz najlepszym na świecie piłkarzem, chociaż żałuję, że kiedykolwiek cię poznałam. To przeze mnie zginąłeś, dlatego, że byłeś dla mnie ważny, gdybym cię nie znała a przynajmniej nie lubiła, na pewno byś żył... Tak jak ci obiecałam, opiekuję się Anto i Thiago. Masz pięknego syna Leo, na pewno stanie się najlepszym na świecie piłkarzem, jak jego ojciec i będzie lepszy od Crisa Juniora. Małego Crisa już poznałam, Thiago zresztą też. Jest miedzy nimi dokładnie tyle samo lat różnicy, co między tobą i jego tatą. Trochę się do siebie z Crisem zbliżyliśmy, jest teraz dla mnie kimś w rodzaju przyjaciela. Też został sam z Juniorem. Nie wiem czy wiesz, ale... W sumie to głupie pytanie, jak mógłbyś wiedzieć! Przecież NIE ŻYJESZ!!! Przez durnego Filipa! Nawet pewnie nie dowiedziałeś się, kto cię zabił! A ten psychopata został uniewinniony! Skończył tylko w szpitalu psychiatrycznym, bo, "podczas wykonywania tych czynów nie był zdrowy na umyślnie"! Ty to rozumiesz?! Ale wracając do tematu Crisa, zostawiła go Irina. W sumie to się nie zdziwiłam. Zostawiła go, gdy tylko się dowiedziała, że nie będzie mógł już grać. Mamy teraz z nim i z Anto taką małą unię jedności, wspieramy się wszyscy razem. Jednak najbardziej pomaga nam Torres. Też został sam z dziećmi, Olalla zginęła, kiedy samochód lecący do Barcelony z Paryża się rozbił. To dlatego Fer był taki smutny i przygaszony na weselu... Teraz jest z nami w tej unii, bardzo nam pomaga, chociaż my mu chyba też. Jako jedyny z nas pracuje, więc kiedy on ma treningi i mecze, my zajmujemy się dziećmi. Ale nie lata do pracy do Londynu. W Chelsea, od kiedy jest Mourihno, też go nie chcięli. Więc teraz trafił do Barcelony. W Barcy się odnalazł, gra teraz naprawdę dobrze, chociaż nigdy nie będzie taki dobry jak ty. To właśnie on powiedział, że ten list mi pomoże. Geri, kocham cię, ale już sama nie wiem... Wydaje mi się, że jego też kocham, wiem, że ze wzajemnością. Ale dla mnie to jest po prostu za wcześnie! On mówi, że powinniśmy rozpocząć nowe życie, ale nie naciska na mnie. Czy gdybym zaczęła się teraz z nim spotykać, to nie zdradziłabym cię? Szkoda, że już nigdy nie znajdę odpowiedzi na to pytanie... 
Całuję, Paula ". Jeszcze raz przeczytała list. Mimo wszystko poczuła się lepiej, jakby naprawdę miało to do nich dotrzeć. Wrzucając list do kominka, patrzyła jeszcze chwilę, jak rozpada się w popiół. Zdawało jej się, że usłyszała w głowie znajomy głos. 
-Nie martw się Paula, słuchaj zawsze głosu serca, ono wie, jak powinnaś postąpić... 
~~~~~
Więc teraz to już naprawdę ostatni rozdział :( Smutno mi, kończąc tego bloga, to mój pierwszy blog i naprawdę się z nim zżyłam :< Ale chciałam wam bardzo podziękować, za te wszystkie komentarze, te dobre i te złe, dzięki wam starałam się doskonalić :) Jeśli komuś podobały się moje pomysły, zapraszam na mojego drugiego bloga, który, chociaż jest o Chelsea zawiera również dużo Barcelony i troszkę Realu ;*

wtorek, 13 sierpnia 2013

Rozdział 45 - Zginął, bo był dla niej ważny

Przez te kilka tygodni, kiedy Cris był w szpitalu, nic się nie działo. Żadnych listów, tajemniczych smsów, dziwnych wypadków. Nic. Życie toczyło się dalej, z jedną tylko różnicą - wsród nich zabrakło Lobo. Najlepszego przyjaciela Pauli nie dało się już uratować. Spoczywał teraz na zwierzęcym cmentarzu, gdzie przynajmniej raz na tydzień ktoś go odwiedzał, przynosił kwiaty, zapalał znicze. Zginął jak bohater - Lobo oddał życie w obronie swojej pani. Jednak w przyrodzie musi być zachowana równowaga, jedno życie się kończy, drugie zaczyna. Julia zaszła w ciążę. Z tego też powodu, postanowiono wreszcie zorganizować długo odkładany ślub. Kiedy wreszcie zakochani powiedzieli sobie sakramentalne 'tak' rozpoczęła się zabawa. Nikt już nie pamiętał, że ta piękna dziewczyna w sukni ślubnej, obecna Pani Fabregas, była bardzo bliska utraty życia. Teraz jednak nikt o tym nie myślał, wszyscy byli zbyt zajęci gratulowaniem młodej parze i tańczeniem. Alkochol lał się strumieniami, wszyscy śpiewali i tańczyli, a co się dziwić? To przecież Hiszpanie. Oprócz przyjaciół z klubu, byli również przyjaciele Fabregasa z reprezentacji, rodzina jego i Julii. Kiedy zmęczona panna młoda wreszcie usiadła, podeszła do niej Paula, która również dopiero co uciekła od przyjaciół. 
-Jak się bawisz? - spytała smutno. 
-Jest cudownie, to najwspanialsze wesele na jakim kiedykolwiek byłam... - westchnęła - A ty? Jak ty się bawisz? 
-Ja... Jest świetnie, naprawdę... Tylko martwię się o Crisa... Już nigdy nie będzie mógł grać w piłkę... Nie wiem, jak da sobie radę... 
-Nie martw się, jakoś sobie poradzi, jest silny - przyjaciółka mocno ją uścisnęła, nie pozwalając, by łzy, które już zebrały się pod powiekami, wypłynęły. Chciała powiedzieć coś jeszcze, jednak nagle zgasły światła a przez drzwi wybiegło kilka zamaskowanych osób. 
-Ej, panowie, tu trwa wesele, proszę wyjść, albo zadzwonię po policję! - dało się słyszeć głos Leo, próbujacego opanować sytuację. Zaraz potem rozległ się dźwięk strzału i stłumiony jęk bólu. Ciało Leo opadło na podłogę. Paula podbiegła do niego i potrząsnęła nim. Na jego piersi, tuż obok serca widoczny był ślad po postrzale. 
-Leo! Leo, proszę, nie rób mi tego! Leo, proszę, nie umieraj! Walcz z tym, proszę! Walcz dla Anto i dla Thiago! Ty nie możesz umrzeć! Nie możesz! - z jej oczu płynęły łzy. Messi delikatnie poruszył się i otworzył oczy. Dotknął miejsca, gdzie trafił go pocisk. Złapał ją za rękę. 
-Paula, zajmij się proszę Antonellą i Thiago, proszę... - po tych słowach po raz ostatni zamknął oczy, a jego uchwyt się rozluźnił. W tym czasie Gerard, nie czekając na policję, rzucił się na jednego z napastników. Udało mu się przygwoździć go do ziemi i zdjąć mu kominiarkę. Z obłąkaniem w oczach, drwiąco uśmiechała się do niego twarz Filipa. 
-I co, nie ma teraz tu tego wielkiego czarnego śmiecia? Gdzie jest teraz ten kochany psiaczek twojej kochanej dziewczynki? Nie żyje? Jak mi przykro - roześmiał się drwiąco - To ja go zabiłem, tak samo jak chciałem zabić Julię, bo była ważna dla Pauli. Leo też dlatego zginął, bo był dla niej ważny. To ja ją kochałem, przez całe życie ją kochałem, jednak ona mnie nie chciała! Więc teraz się mszczę! Tak, to ja jestem tym XX7! Zaskoczony? Nie powinieneś taki być! Gdybyś choć trochę pomyślał... Mam na drugie imię Xawery, na nazwisko Xabiński a miałem mieć teraz numer 7! Ona z pewnością wiedziałaby, że to ja, jednak wy, dla jej własnego bezpieczeństwa, nie powiedzieliście jej tego! Och, jesteście tacy naiwni! - zaczął sie śmiać, widać było, że mu odbiło - A ty będziesz następny, bo też jesteś dla niej ważny, bo kocha ciebie a nie mnie! Pożałujesz tego, że cię pokochała! Żegnaj Gerardzie Pique! - sięgnął po leżący na podłodze rewolwer i wystrzelił. Zabijając go miał już pewność, że Paula będzie cierpiała, tak jak on cierpiał przez całe swoje życie, przez nią. Dalej śmiejąc się szaleńczo dał się wyprowadzić przez policję. 
~~~~~
Postanowiłam jednak podzielić to na dwa rozdziały, więc jednak będzie jeszcze zakończenie. Wiem, że większość z was będzie chciało mnie zabić, za taki obrót sprawy (w końcu pozbawiłam świat dwóch najlepszych piłkarzy) ale właśnie tak to miało się skończyć. Nie chciałam, żeby było to kolejne opowiadanie z happy endem, bo takich jest mnóstwo. Chciałam, żeby to było dziwne i niespodziewane zakończenie, które narodziło się w mojej chorej wyobraźni. No to tyle, zakończenie powinno pojawić się jeszcze w tym tygodniu. 

niedziela, 21 lipca 2013

Rozdział 44 - Jedyne co zabiłem, to spaghetti z proszku

-David, możemy mieć do ciebie jedno pytanie? Gdzie byłeś przed chwilą? Pokaż ręce! - Pique od razu przeszedł do oskarżeń. Wściekłość go zaślepiła, był teraz w stanie nawet oskarżyć przyjaciela. Villa chyba coś z tego zrozumiał. 
-Gerard, o co ty mnie oskarżasz? Przez cały czas byłem z Leo w pokoju, tylko teraz na chwilę wyszedłem, bo chciałem pożyczyć od Cesca... No nieważne, chciałem coś od niego pożyczyć! A ręce mam czyste! - pokazał mu swoje dłonie. 
-Tylko winny się tłumaczy! Gadaj, co chciałeś od niego pożyczyć! Ktoś może potwierdzić twoją wersję wydarzeń? 
-Chciałem pożyczyć... No bo przyjeżdża Patricia a ja nie mam absolutnie nic do jedzenia! Nie umiem gotować i chciałem, żeby Julia mi jakoś pomogła! Bo chcę zrobić Pati uroczystą kolację i... - David zamotał się, patrząc na płaczącego ze śmiechu Fabregasa i Gerarda, który miał niezwykle poważną minę - Oprócz tego Leo może wszystko potwierdzić! 
-Pokaż ręce! - Pique dalej patrzył na niego dziwnie - Masz czerwone ślady na rękach! To krew! To ty chciałeś ją zabić i zabiłeś jej psa! 
-Yyyy, stary, wyluzuj, jedyne co zabiłem, to spaghetti z proszku, które wysypało mi się na całą kuchnię. A potem chciałem to pozmywać i całe się rozciapciało i teraz mam je wszędzie - wyrzucił ręce w powietrze w geście bazradności. To prawda, na jego spodniach i koszulce również były czerwone plamy. Fabragas podszedł do niego, podniósł jego rękę i powąchał. 
-Sos do spaghetti bolognese, Winiary, prawda? 
-Noooo, tylko chyba lekko przerminowany... 
-Nie martw się, zaraz budzę Julię i ona na pewno ci pomoże! Jest taka wspaniała, cudowna, troskliwa i ma takie dobre serce - pocałował ją w czubek głowy - Julcia, kochanie, wstawaj! Julcia! Julia! - Fabregas z przerażeniem potrząsał dziewczyną, która nie reagowała - Pomóżcie mi, jej chyba coś się stało! Jula! - Fabregas miał łzy w oczach. Gerard i David spojrzeli na siebię z przerażeniem. Postanowili zawrzeć typowy rozejm. Gerard wiedział, że to może być robota XX7, więc nie zaaponował, kiedy Villa pochylił się nad Julią. Przyjaciel już udowodnił, że jest niewinny i Pique miał wyrzuty sumienia, że wogóle go oskarżył. Przecież David nigdy nie zrobiłby czegoś takiego. Bardzo lubił Paulę, nigdy nie sprawiłby jej przykrości. Nie był też jakoś specjalnie przywiązany do swojego numerka, w przyszłym sezonie to Filip miał grać w Barcelonie z numerem 7. Kiedy Gerard był zajęty uspokajaniem przerażonego Fabragasa, David klękał przy Julii i sprawdzał jej czynności życiowe. Kiedy podniósł głowę, Gerard już wiedział, że coś jest nie tak. 
-Dzwońcie szybko po pogotowie, ja rozpoczynam resustytację. 
-Ale co jej jest? - Fabragas błagalnie spojrzał na niego. 
-Nie ma oddechu, tentna ani pulsu. Trzeba szybko uruchomić jej serce - Villa mówił to takim profesjonalnym tonem, że nikt nie uwierzyłby, gdyby powiedział, że robi to pierwszy raz. Kiedy przystąpił do oddechów, Fabs zaprotestował. 
-David, co ty robisz? Geri, czemu on ją całuje? - Cesc prawie płakał. 
-Uspokój sie debilu, on ratuje jej życie - Gerard z całej siły trzepnął go w ramię, musiał na kimś odreagować swoją złość. Po kilkunastu minutach, karetka przyjechała. Kiedy lekarze wynosili z budynku bezwładne ciało Julii, do chłopaków podbiegła zapłakana Paula. 
-Co jej się stało? To na pewno moja wina! 
-Ciiiiiiiiii... Nie, kotku, to nie twoja wina - Pique chciał pogłaskać ją po włosach, jednak strąciła jego rękę. 
-Jakbyś ty mógł cokolwiek wiedzieć! To wszystko moja wina, to zawsze przeze mnie coś złego się dzieje! Najpierw ty, potem Lobo... - chciała jeszcze coś powiedzieć, jednak wybuchła niekontrolowanym szlochem. Pique znowu ją przytulił, tym razem mu na to pozwoliła - Lobo już nie żyje! Nie mam pojęcia dlaczego! Przecież powinien żyć! Gdyby mnie nie spotkał, na pewno jeszcze by żył! Teraz Cris miał wypadek samochodowy, a Julia chyba też nie żyje! 
-Co? Jaki Cris? Ronaldo? 
-Tak, Ronaldo! A ile jeszcze Crisów znasz?! 
-Noooo, jest jeszcze Tello, bałem się że to on... 
-Nawet tak nie mów! Tego bym chyba nie przeżyła... 
-A skąd wiesz o wypadku Ronaldo, zadzwonił ktoś do ciebie? 
-Nie wiem, dostałam tylko smsa od nieznanego numeru, podpisanego XX7...
~~~~~
Muszę was zmartwić, to ostatni rozdział, potem będzie już tylko epilog :( Przepraszam, ale nie mam już pojęcia, jak to dalej ciągnąć :< Bardzo zżyłam się z tym blogiem, ciężko będzie mi go skończyć, szczególnie, że obiecałam, że będzie do 50 :'( Ale uważam, że pisanie go na siłę po prostu nie ma sensu :( 
PS.: Może ma ktoś jakieś podejrzenia, kto jest XX7? Jeśli tak, piszcie w komentarzach ;) 
PPS.: #ÀnimsTito :'( Będziemy tęsknić, trenerze :'( Nigdy o tobie nie zapomnimy :'(

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Ogłoszenie

Mam takie małe pytanko, czy ktoś ogólnie czyta tego bloga? Bo nie wiem, czy mam kontynuować :/ Niby obiecałam, że będzie jeszcze przynajmniej do 50, potem jeszcze po zawieszeniu obiecałam, że będę pisać dalej, ale to chyba nie ma sensu :( Przepraszam, że w takim momencie to kończę, niedługo pojawi się pewnie jeszcze epilog, który na pewno nie będzie szczęśliwy, ale cóż zrobić, taki świat... Jeśli komuś zależy, żebym to kontynuowała i dociągnęła chociaż do 50, to niech skomentuje, jeśli okaże się, że ktoś naprawdę to czyta, to jeszcze będę pisać, jeśli nie, to będzie już koniec... Chcę wam jeszcze podziękować, za to, że naprawdę mnie wspieraliście, tyle miłych komentarzy, że czasem po przeczytaniu ich plakalam ze szczęścia ;')
PS.: Tak trochę nie na temat, ale co sądzicie o nowym tle? Zrobiłam taką małą rewolucję, tak na zakończenie ;)

środa, 5 czerwca 2013

Rozdział 43 - Chodzi o mnie?

Pique szybko schował kartkę, nie chciał, by dziewczyna wiedziała, że grozi jej niebezpieczeństwo, jednak wiedział, że jak się dowie, czeka go awantura. Wtedy do łazienki wpadła Paula. 
-Hej Geri, co tak długo? Aaaaa! - dziewczyna wrzasnęła i uklękła przy psie - Jeszcze oddycha, chociaż jest ciężko, idź szybko po Julię, ona jest dobra z biologii, może coś pomóc. A Bola gdzie? I co mu sie właściwie stało? 
-Może Julia lepiej nie, to ty masz prawdziwy dar, ty sie nim lepiej zajmij. 
-Ale ja nie ocenię, czy nie ma uszkodzeń wewnętrznych! Jeśli ma, został mu max 1 dzień życia! Oprócz tego Bola gdzie? 
-No właśnie... - chłopak westchnął głęboko, wiedział, że ukrywanie prawdy do niczego nie doprowadzi - Ktoś ją porwał. 
-Że co? Czemu zawsze ja, czemu? Co ja takiego zrobiłam? - usiadła na łóżku i schowała twarz w dłoniach, chciała płakać, jednak wiedziała, że jeśli teraz straci czas, może być już za późno - Chodź po Julę, ja tu z nim zostaje, spróbuje mu jakoś pomóc. 
-Wszystko będzie dobrze, zaufaj mi, wszystko będzie dobrze - chłopak wyszedł z pokoju, aby udać się do przyjaciół. Na korytarzu spotkał Jordiego. 
-Jordi, leć po Leo, Villę i Casillasa, Ramos i Ozil też mogą przyjść, jest pewna sprawa, to ważne, ja idę do Julii i Fabsa. 
-Okey, coś sie stało? 
-Tak, to bardzo ważne, proszę, chodź po nich, Pauli grozi niebezpieczeństwo! 
-Dobra, lecę, mam nadzieje, że wszystko będzie dobrze, na nas zawsze możesz liczyć, wiedz o tym. 
-Wiem stary, jesteś dla mnie jak brat, tak jak zresztą wszyscy - przytulili się i każdy poszedł w swoją stronę, Jordi po kolegów, a Pique po Julię i Fabregasa. Kiedy wpadł do swojego pokoju, który dzielił z przyjacielem, zastał go oglądającego telewizję, ze śpiącą Julią na kolanach. 
-Szybko, wstawajcie! Na przytulanki będzie czas pózniej! Fabs, budź ją szybko, to ważne! 
-Przymknij się debilu, nie widzisz, że ona śpi? Co może być tak ważnego, żeby ją budzić? 
-To, że Pauli grozi niebezpieczeństwo! Ktoś, kto podpisuje się XX7 chce żebym odszedł z Barcelony, bo inaczej wszystkich pozabija! 
-Ona wie, kto to może być? XX7, to tak jak James Bond, 007, albo... CR7! Cristiano Ronaldo! Co ona na to, uważa, że to może być on? 
-Nie wiem, nie pokazałem jej listu, ona o niczym nie wie! 
-To szybko debilu, idź to zrobić, zanim nasza kochana 7 zostawi kolejny list, a ona straci do ciebie zaufanie! Wtedy nie będziesz mógł jej pomóc! 
-Jaka kochana 7, chodzi o mnie? Co się stało? - w tej chwili w drzwiach stanął David Villa.
~~~~~
Mój wielki powrót ;) Rozdział dedykuję Zuzi Sus i An bo one dwie (chociaż Zuzia o wiele bardziej ;>) męczyły mnie, żebym coś dodała ;* Rozdział trochę krótki, ale ważne, że jest ;P Teraz postaram się dodawać jeden co najmniej raz w miesiącu a może nawet 2 tygodnie :) Mam nadzieje, ze dalej ktoś to będzie czytał, jeśli tak to komentujcie, nawet z anonima, tylko sie jakoś podpisujcie ;*

sobota, 25 maja 2013

Ogłoszenie

Zawieszam tego bloga :( po prostu już nie mam na niego pomysłu i nie wiem, kiedy coś mi przyjdzie do głowy. Wiem, że niektórzy naprawdę go czytali i mogą być z tego powodu smutni, ale nie chce pisać jakiś bzdur :< Wszystkich zainteresowanych zapraszam na mojego nowego bloga http://onlyonereasontoliveonthisplanet.blogspot.com/?m=1

wtorek, 21 maja 2013

Rozdział 42 - XX7

Paulę obudził dzwonek telefonu. Zamiast jednak odebrać zaczęła podśpiewywać piosenkę "She's Not Afraid", którą miała jako dzwonek zamiast po prostu odebrać. Pique popatrzył na nią jak na odiotkę. 
-Zawsze tak robisz? 
-No co? Moja ulubiona piosenka, zawsze. 
-To by wyjaśniało, dlaczego tak ciężko jest się do ciebie dodzwonić. Ej, paczaj, pieski wstały! 
-Zaraz, no sekunda - odebrała telefon - Halo? 
-Witam, jestem Carmen Lopez dziennikarka i fotografka, zgodziła się pani na wywiad i sesję zdjęciową dla naszej gazety. Razem z Cristiano Ronaldo, to podobno pani aktualny chłopak, tak? 
-Nie! To mój aktualny NIEprzyjaciel i on NIGDY nie był moim chłopakiem!!! Moim obecnym chłopakiem jest Gerard Pique!!!
-To zapewne jakaś pomyłka... Czy napewno rozmawiam z panną Paulą Vilanova? 
-Tak, na pewno. 
-Może mam nieaktualne informacje... Kiedy przestała się pani spotykać z Cristiano? 
-Że co proszę? Nigdy się z nim nie spotykałam!
-Więc czemu miała pani mieć z nim rozbieraną sesję? Miałam skonsultować się z panią w sprawie terminu. 
-ŻE CO??? Pique, weź mnie trzymaj, bo nie wytrzymam! JAKĄ ROZBIERANĄ SESJĘ DO CHOLERY???
-Pauś, spokojnie, daj mi telefon - dziewczyna podała mu telefon - Przepraszam bardzo, niezwykle mi przykro ale to jest moja dziewczyna i robieranej sesji NIE BĘDZIE, zrozumiała pani? 
-A byćmoże, jeśli pani Vilanova nie zgadza sie na sesję z Cristiano Ronaldo, pan będzie jej towarzyszem? - Paula szerzej otworzyła oczy ze zdumienia, na to, w ostateczności mogłaby się zgodzić, gdyby pieniądze z tej sesji były na szczytny cel, jednak po tym co słyszała, była pewna, że to rownież ściema. Chłopak był jednak zdecydowany - Nie ma mowy, oprócz tego to nie ja o tym decyduję. 
-Ale wtedy będzie pan mógł zobaczyć ją bez ubrań, nie chciałby pan? 
-Chciałbym, nawet bardzo, ale chciałbym, żeby to było tylko dla mnie, a nie dla całego świata! Nie chcę, żeby potem jakieś obleśne stare zboki śliniły sie nad jej zdjęciami! Oprócz tego szanuję ją, to jej decyzja, i wiem, że popełni dobrą decyzję, bo ona ma swój honor, dumę i godność, coś ci to mówi? 
-No cóż, z pewnością ją pan przecenia, gdyby zobaczył pan mnie... Może moglibyśmy się spotkać? 
-Nie dziękuje, mam swoją dziewczynę i jestem z nią szczęśliwy, nie potrzebuje spotykać sie ze zwykłymi dziwkami a pani jest jedną z nich! - rozłaczył sie ze złością i rzucił telefonem o łóżko - Zabije gnoja! Jak on śmie robić ci takie rzeczy?! 
-Nie, nic mu nie rób, proszę, kocham cię, nie chce, żeby coś ci sie stało. Tylko mnie przytul! - powiedziała ze łzami w oczach a chłopak wziął ją na ręcę i posadził sobie na kolanach. Delikatnie głaskał ją po głowie i bawił się jej włosami. 
-Mogę zapleść ci warkocza? 
-A skąd nagle taki pomysł? - dziewczyna pierwszy raz się uśmiechnęła. 
-Masz takie piękne włosy, takie miękkie i czarne, oczy też są piękne,  ogólnie cała jesteś piękna, zupełnie inna niż Tito... 
-Tak, wiem, karnację i wszystko mam po mamie, jej ojciec był Polakiem a matka Hiszpanką, ogólnie to chyba wcale nie jestem podobna do Tito - dodała ze smutkiem. 
-Nie martw się jesteś piękna, najpiękniejsza osoba jaką znam. 
-Nie, wcale nie, jestem okropnie brzydka...
-Jesteś piękna! Taka dziewczęca, tak pięknie grasz, naprawdę! 
-Tak, oczywiście, yhym... Po pierwsze, o wiele ładniejsza ode mnie jest Julia, ona jest naprawdę dziewczęca, ja chyba tylko raz w życiu, na komunię założyłam sukienkę, a i tak wyrżnęłam się pod samym ołtarzem - roześmiała się -A, i jeszcze miałam sukienkę na balu na zakończenie szkoły, ale tego wolę nie wspominać. 
-A na ślubie, jak zapamiętałem, będziesz w klubowej koszulce, jeansach i trampkach? - też się roześmiał. 
-Tak, a co? - pokazała mu język - Przecież nie chce się znowu potknąć i wpaść na księdza. Może już zadzwonię po Fabsa i Julię, niech w końcu dostanie tego psa? 
-Dobra, niech będzie, idę po telefon i psa, zaniesiemy im go w koszyczku na uroczystą kolacje - Pique wstał z łóżka i rozejrzał się po pokoju. Psa nigdzie nie było. Chłopak zaczynał mieć złe przeczucia. Sprawdził jeszcze w łazience. Leżał tam nieprzytomny cały zakrawiony Lobo, a obok niego karteczka. "Mam twojego małego psa, duży już nie żyje, postarałem się o to. Chcesz go odzyskać, musisz spełnić moje warunki. Skontaktuje sie z tobą w najbliższym czasie, nie mów o tym nikomu i czekaj.  Nie mów nikomu, ostrzegam, bo do niego dołączysz. 
Wiedz, że jestem przy tobie i wiem wszystko.
XX7"
~~~~~
Będę już kończyć tego bloga, będzie jeszcze 8 rozdziałów, do 50 a potem już koniec. Wiem, że niektórzy którzy to czytali mogą być zawiedzeni, bo miały być jeszcze mistrzostwa świata i ogólnie, ale postanowiłam, że wtedy byłoby już tego wszystkiego za dużo, więc jednak tego nie będzie ;) Zapraszam na mojego nowego bloga (dzisiaj założonego) tym razem o Chelsea ale o Barcelonie też tam trochę będzie ^^
Link do bloga (gdyby ktoś chciał czytać): 
http://onlyonereasontoliveonthisplanet.blogspot.com/?m=1

niedziela, 19 maja 2013

Rozdział 41 - Jakoś to będzie

Nagle w pokoju coś zaczęło piszczeć. Paula znowu wybuchła śmiechem. 
-Gadaj, co znowu zbroiliście? 
-Tym razem to nie ja, naprawdę! Czekaj, dzwonię do Fabsa, zapytam się, co to - wystukał numer do przyjaciela - Fabs, co ty znowu zrobiłeś? W pokoju dziewczyn coś piszczy pod łóżkiem!
-Cholera, pewnie Bola jest już głodna, dlatego piszczy... 
-Że co? Jaka Bola? Fabs, debilu! 
-Czekaj chwilę, daj mi Paulę, ok? 
-Dobra, już ci daję, tylko mi jej tam nie bajeruj! 
-Spoko, nie mam zamiaru, przecież mam Julcię, ona jest taka cudowna, troskliwa, tak bardzo ją kocham... - Pique przerwał monolog przyjaciela udając wymioty, a Paula tarzała sie ze śmiechu - No bardzo śmieszne, dawaj mi tu Paulę, bo za chwilę pies wam się wyżyga pod łóżkiem! 
-Ale przecież Lobo teraz nie ma... 
-Dobra Cesc, słucham, co znowu zrobiłeś? - Pauli wreszcie udało się wyrwać Gerardowi telefon. 
-No bo chodzi o to... A właściwie gdzie jest Lobo? Nie ma go z wami? 
-Nie, nie ważne, teraz to nie ważne - dziewczyna z trudem stłumiła płacz - Mów lepiej, o co chodzi z tą Bolą czy jak jej tam. 
-Dobra, tylko proszę, nie zabijaj, wziąłem ze schroniska psa dla Julii. 
-Ale po co Julii pies? Ona woli koty! 
-Ale Bola jest taka mała i biedna i wygląda jak kulka... I gdybym jej nie wziął, uśpili by ją - dodał szeptem. 
-Dobra, jakoś to będzie, ona jest pod moim łóżkiem, tak? 
-Tak, w takiej specjalnej klatce, w jakiej się przewozi zwierzęta. Ma tam wyłożone kocykiem i wodę ale jedzenia jej nie dałem, bo nie wiem co ona je. 
-Dobra, a w jakim ona jest wieku? Muszę to wiedzieć, żeby dać jej coś do jedzenia, jeśli to szczeniaczek, karmy dla Lobo raczej jej nie dam. 
-Ma tak około 5 tygodni, nie wiem dokładnie ile... 
-Ale jest już z sierścią, widzi, kontaktuje? 
-Raczej tak, tylko jest chyba w szoku, bo wyciągali ją z kanału i cała się trzęsła. Wzięłem ją, bo przechodziłem obok i zobaczyłem jak ją wyciągają i im trochę pomogłem a potem pojechałem razem z nimi do schroniska, a tam ją umyli i powiedzieli że trzeba będzie ją uśpić, bo w ciagu 2 dni prawie na pewno nikt jej nie adoptuje, a wiecej nie mogą się nią zajmować, bo ona potrzebuje bardzo dużo opieki a oni mają jeszcze inne psy i koty, a kiedy wziąłem ją na ręcę a ona była taką piękną małą białą kuleczką to postanowiłem że nazwę ją Bola i wezmę do domu i...
-Cesc, spokojnie, weź głęboki oddech, a teraz TY ZOSTAWIŁEŚ 5 TYGODNIOWEGO SZCZENIAKA W SZOKU POD MOIM ŁÓŻKIEM W KLATCE!!!!!!! Ty naprawdę jesteś największym debilem jakiego znam!!! - Paula brutalnie przerwała jego monolog, jednak po chwili odzyskała panowanie nad sobą - Dobra, ja zajmę się psem a ty pilnujesz Julii, żeby do pokoju nie weszła. Ja spróbuje jakoś zająć się psem, nakarmię ją, ułożę jej posłanie z koca, jakoś utulę... Dobrze będzie, a ty masz u Geriego porządny wpierdol, za zajmowanie mnie tak długo - oddała telefon Gerardowi. 
-Dziękuje Pauś, kochana jesteś, mogę ci to jakoś wynagrodzić? Kolejny raz ratujesz mi życie! 
-Ze to "Pauś" masz wpierdol!!!
-Geri? 
-Nie, Kaczor Donald! 
-No weź, przepraszam, już nie będę tak mówił, obiecuje! 
-Dobra, przebaczam, ale i tak masz ochrzan! 
-Dobra debilu, cześć, jeszcze raz wielkie dzięki! 
-Spoko większy debilu, cześć - Gerard rozłaczył się - Dobra, to co mamy zrobić z tym psem? 
-Ja się nią zajmę, tylko pomóż mi wyciągnąć tą klatkę spod łóżka. A możesz jeszcze pójść do sklepu jakiś koc kupić? 
-Oczywiście księżniczko, już idę - podał jej klatkę do rąk, zasalutował i wyszedł. Dziewczyna zdjęła górę klatki. To co tam zobaczyła, zaskoczyło ją. W środku spała maleńka biała kulka, cicho popiskując przez sen. Dziewczyna wyjęła ją z pudełka i położyła sobie na kolanach, piesek nie poruszył się. Dziewczyna bała się, że może być w śpiączce. Dziewczyna rozejrzała się po pokoju. Burza już przeszła, na niebie widać było gwiazdy. Na podłodze leżały kawałki potłuczonej zakrwawionej szyby, którą Lobo wybił, uciekając. Bolę położyła na łóżku a sama wzięła miotłę i zaczęła sprzątać. Nagle za szybą zobaczyła żółte kocie oczy. Oczy, które prześladywały ją, kiedy jeszcze Wolfie był z nią. Stała bez ruchu patrząc przez szybę. Po chwili oczy zniknęły, jednak rozległo się dzikie warczenie. Dziewczyna stała jak zachipnotyzowana. Było już ciemno, więc nie było widać dokładnie, jednak dziewczyna zauważyła swojego psa biegnącego w stronę ogromnego kota. Po chwili był już tylko pisk pumy i fontanna krwi płynąca z jej łopatki. Zaraz potem zakrawiony chociaż szczęśliwy Lobo wpadł przez okno. Od razu przytulił się do szczęśliwej dziewczyny, brudząc ją krwią. W tej samej chwili wrócił Pique niosąc koc dla Boli. 
-Ooooo! Lobo! Chodź tu, ty gałganie nieogarnięty! - mocno przytulił psa, który polizał go po twarzy. Nagle pies zaczął węszyć. Dziwnym krokiem zbliżył się do Boli, jakby bał się, że może coś jej zrobić. Kiedy już nad nią stał, polizał ją ciepłym językiem. Wtedy mała biała kulka lekko się poruszyła i pisnęła. Lobo nie przerywał, mimo że sam krwawił, chciał uratować Bolę. Nagle kulka podniosła główkę, otworzyła oczka i cicho pisnęła. Na to Lobo tylko czekał, podbiegł do lodówki, wyjął z niej mleko i pokazał, żeby lekko je podgrzać. Następnie wygrzebał z szafki butelkę ze smoczkiem i podał dziewczynie, aby nalała tam mleka. Podszedł do Boli z butelką i namawiał ją, aby zaczęła pić. Po chwili butelka była już pusta a Bola żywsza. Wtedy Pique wziął piłeczkę i zaczął turlać ją w kierunku Boli, która lekko popychała ją nosem w jego kierunku, podczas gdy Paula bandażowała rany Lobo. Pies przez cały czas patrzył na swoją małą towarzyszkę. 
-Pique, wiesz co jest śmieszne? Ten pies jest mądrzejszy od nas! - dziewczyna widząc to wybuchła śmiechem. 
-No może mądrzejszy to nie ale na pewno bardziej rozgarnięty - Pique rownież zaczął się śmiać - Mam pomysła, rozłożymy kocyk Lobo przy twoim łóżku i położymy tam Bolę, jestem ciekawy, jak zareaguje. A ty wiesz, że miedzy nimi jest tylko około roku różnicy? Może będą szczeniaczki! 
-Taa, jasne, około roku i jakieś 50 kilo kiedy Bola dorośnie. Będzie ważyła max 30 kg. Obecnie waży około 3 kilogramy - Paula zbyt dobrze znała zwyczaje zwierząt, aby wierzyć w takie rzeczy, jednak nie chciała odbierać Geriemu radości. 
-Ej, ale paczaj, jak oni słodko leżą! - Bola zwinęła się w kłębek pomiędzy przednimi łapami psa, a ten patrzył na nią zaskoczonym i bezrozumnym wzrokiem. Sam był jeszcze szczeniakiem, miał dopiero około roku, więc jego zachowanie było dziwne. W końcu szturchnął ją nosem, uprawniając się, że śpi i sam zasnął. Paula, zmęczona całym tym zamieszaniem, ostatni raz spojrzała na nich ze śmiechem i sama położyła się do łóżka. Gerard patrzył na nią niepewnym wzrokiem. 
-Pau? 
-Co? Ty śpisz na podłodze! - dziewczynę śmieszyła cała sytuacja. 
-Ale podłoga jest już zajęta! No proszę, mogę spać z tobą? - spojrzał na nią oczami szczeniaczka. 
-No dobra, chodź tutaj, tylko ostrzegam, kopię w nocy! - dziewczyna pokazała mu język. 
-Jakoś przywyknę - uśmiechnął się do niej rozbrajającym uśmiechem, po czym mocno ją przytulił i zasnął.

piątek, 17 maja 2013

Rozdział 40 - Ty nic nie rozumiesz, nie widzisz jak ludzie na ciebię reagują?

Pique wziął Paulę na ręce i zaniósł ją do pokoju. W czasie drogi zasnęła w jego ramionach. Czuł się wtedy wspaniale, wiedząc, że dziewczyna mu ufa. Nawet Lobo mu zaufał, nie szczekał i nie warczał, chociaż, gdyby to był ktoś inny, na pewno bardziej interesowałby się swoją panią. Tym razem szedł jednak prosto do pokoju, kierując się pewnym zapachem. Pique był pewny, że znowu ktoś robi mini grilla na balkonie. Kiedy ułożył dziewczynę do łóżka i dokładnie okrył kołdrą, ta otworzyła na chwilę oczy. 
-Zostań, proszę, nie odchodź, przytul mnie. 
-Pau, dobrze się czujesz? 
-Nie za bardzo, głowa mnie trochę boli... Przytulisz mnie? 
-Pauliś, masz gorączkę! Zaczekaj, lecę po jakieś lekarstwa, zaraz wracam, Lobo z tobą zostanie. 
-Nie, proszę, nie opuszczaj mnie, zostań, przytul mnie. 
-Pauś, proszę cię, muszę iść ci coś przynieść, bo może ci sie coś stać! 
-Coś mi sie stanie, jak mnie tu zostawisz! Nie zostawiaj mnie! Zaraz będzie burza! 
-Ale jest dopiero 18! Przecież nie jest ciemno! Oprócz tego Lobo jest z tobą! 
-Zaraz będzie ciemno! Zaraz będzie burza! Wtedy Lobo będzie chciał wyjść! A ja go nie powstrzymam! Nie chcę go stracić! 
-Pauś mam zostać, tak? - ze łzami w oczach pokiwała głową - I wtedy będzie wszystko dobrze? - ponownie potwierdziła - Dobrze, zostanę, Jula może przyjść? 
-Taak, Julia, Cesc i Jordi. Tylko oni. Nikt inny nie może mnie tak zobaczyć. 
-Dobrze księżniczko, jak sobie życzysz - pocałował ją w czubek głowy - Już w porządku? 
-Tak, już dobrze, przepraszam, nie chciałam tego robić, po prostu... 
-Po prostu za dużo emocji jak na jeden dzień. Zostanę tu z tobą a ty już będziesz grzeczna, prawda? 
-Taak! - uśmiechnęła się promiennie jak małe dziecko. 
-Przepraszam a ile ty masz lat? 
-Prawie 19! 
-19 miesięcy, tak? - chłopak drażnił się z nią, jednak wiedział, że już wszystko w porządku i może to robić. 
-Taak! Przygotuj mi kaszkę i mleczko w buteleczce! 
-Dobrze skarbie, jak sobie życzysz! - nagle na niebie rozbłysła błyskawica Paula instyktownie przytuliła się do Gerarda. Razem popatrzyli na Lobo, który zaczął podenerwowany chodzić po pokoju warcząc. Pique podszedł do niego, aby nałożyć mu kaganiec, bal się, że pies kogoś ugryzie. I nie mylił się. Wszystko stało się na raz, ostrzegawcze warknięcie psa, dźwięk rozdzieranej skóry, krzyk bólu i przekleństwo Pique. 
-Aua, cholera! Co z nim jest?! 
-Lobo! Chodź tu do mnie! - głos jej się załamał. 
-Lepiej może go zostaw, coś ci może zrobić! 
-Nie! Lobo, chodź tutaj! - pies podkulił ogon, położył uszy po sobie i cicho warcząc podszedł do dziewczyny - Lobo, czemu to zrobiłeś? Czemu? Przecież wiesz, że nie wolno! - pies warknął cicho - Lobo, proszę spójrz na mnie, ja cię kocham, nie rób mi tego! Czemu mi to robisz? - z jej oczu pociekły łzy, które pies zlizał ciepłym językiem - Lobo, nie rób mi tego wiecej, proszę - dziewczyna przytuliła go mocno, a pies, jakby z poczuciem winy, że musi oszukać jej piękne, ufne oczy, zaskomlił cicho. 
-Jakim cudem on ci nic nie zrobił? Przecież to dzikie zwierze! W tym na pewno jest przynajmniej połowa z wilka! 
-Nie, wiecej niż połowa, Wolfie był w połowie wilkiem. Lobo to syn Wolfiego i wilczycy, jestem pewna. Chodź, muszę to zobaczyć - wskazała na jego rękę. Rana była głęboka, szarpana, pies prawie wyrwał mu kawałek mięsa. Kiedy Paula udzielała mu pierwszej pomocy, usłyszała huk pękanego szkła. 
-Uciekł. Wyskoczył przez okno. Już nie wróci - zamknęła oczy, z których ciekły jej łzy. 
-Wróci! On cię kocha, wróci! Zabije co ma zabić i wróci! 
-A ty na jego miejscu byś wrócił? 
-Wrociłbym! Do ciebie zawsze bym wrócił, nawet z końca swiata! A wiesz czemu? Bo cię kocham i nie mogę bez ciebie żyć! On ma tak samo! I ty myślisz, że on nie wróci?! Dziewczyno, on mnie ugryzł jak tylko do niego podszedłem ty go porządnie ochrzaniłaś, wytarmosiłaś a on zlizywał twoje łzy i skowyczał ze skruchą! Gdyby cię nie kochał, skoczyłby ci do gardła! To prawie sam wilk, chociaż jest w 1/4 psem, wcale tego nie widać! Jego jedyną psią cechą są oczy! U niego w oczach widać miłość do ciebie, u wilków widać tylko głód!  On cię kocha, nawet nie wiesz jak bardzo! I on wróci, mogę sie założyć o wszystko, że wróci! 
-A jeśli będzie cieżko ranny?
-To wróci nawet jeśli będzie miał tu umrzeć! To jest w większości wilk! Wilki są wierne, on nigdy cię nie zostawi, nawet gdybyś go odganiała, on i tak będzie blisko ciebie, aby cię bronić, nawet jeśli tego nie chcesz! 
-Chcę! Nigdy go nie porzucę! On naprawdę wróci? 
-Wróci, to jest tak pewne, jak to, że Messi jest najlepszy na świecie a Ronaldo strzela tylko po to, żeby zarobić na żel do włosów! 
-Okey, no to ci wierzę, przytulisz mnie? 
-Wiesz jak bardzo chciałem, żebyś to powiedziała? - podszedł i mocno ją przytulił - Aha, jest jeszcze coś, Casillas i spółka, ogólnie prawie cały Real, nawet Ronaldo, chcą, żebyś im wybaczyła. Casillas powiedział, że zachował się jak dupek, ale Cris nie powiedział mu co sie stało i on myślał że to ty rzuciłaś go zupełnie bez powodu, ale teraz dowiedział sie jak było naprawdę i porządnie ochrzanił Crisa, no i teraz wszyscy oprócz Pepe, chociaż większość nic takiego nie zrobiła, powiedzieli że zrobią wszystko co będziesz kazała, żebyś tylko im wybaczyła. Zgodzisz się? 
-Zgodzę, muszę tylko wymyślić dla nich jakąś karę. Hmmm...
-A ja mam już fajny plan! 
-No dobrze Geri, jaki masz plan? Będziesz kazał im śpiewać Rock Me z podziałem na głosy? - dziewczyna prawie tarzała się ze śmiechu. 
-Nie, lepiej! Bedą śpiewali El Cant del Barça na Camp Nou w koszulkach Barcelony, a ty to wszystko nagrasz i wrzucisz na Twittera! 
-Geri, jesteś debilem, prędzej mnie zabiją niż to zrobią, głupku! - dziewczyna nie mogła powstrzymać śmiechu. 
-Nie zabiją, Casillas na pewno to zrobi, Ramos też... Pauś, oni dla ciebie wszystko zrobią! 
-Niby czemu mają to zrobić? 
-Ty nic nie rozumiesz, nie widzisz, jak ludzie na ciebie reagują? Dziewczyno, masz dar, ludzie nie umieją ci odmawiać! Oni zrobią dla ciebie wszystko!
~~~~~
Przepraszam, że znowu nie było Julii i Fabsa ;) Następny będzie jak będzie 5 komentarzy, lekko was poszantażuję ;P

środa, 15 maja 2013

Rozdział 39 - Ty nie masz konta na Twitterze!

Z powodu braku patelni, której David wciąż nie chciał oddać, chłopcy postanowili zrobić jajecznicę "metodą studencką". Do garnka włożyli pół kostki masła, wrzucili chyba ze 20 jajek, owinęli garnek szmatą i dokładnie wymieszali. Metoda ta bardziej nadawała się raczej do zrobienia popcornu, niż jadalnej jajecznicy. Na szczęście Paula dała radę ich przekonać, że znacznie smaczniejsza będzie bez skorupek. Po wspólnym posiłku, którego większą część zjadł Lobo, ponieważ jajecznica do jadalnych nie należała, postanowili obejrzeć jakiś film. Paula i David chcieli horror, jednak Leo protestował. W końcu dał sie przekonać. Po 15 minutach David zasnął. Dla niego taki film wcale nie był straszny, Leo co innego, prawie władował się do Pauli na kolana. Po jakimś czasie dziewczyna rownież zasnęła, Messi rownież dołączył do śpiących przyjaciół. Nagle dziewczynę obudził charakterystyczny dźwięk robienia zdjęcia. Natychmiast spróbowała wstać, jednak nie dała rady, z jednej strony opierał się na niej śpiący Villa, z drugiej,  spał przytulony do niej Messi a na jej kolanach leżał zwinięty w kłębek Lobo. Kiedy już zorientowała się w sytuacji, zobaczyła, że nad nią stoi Iniesta z aparatem w ręku, zawzięcie dyskutując ze stojącym obok Jordim. Obok stał jeszcze poobijany Pique z niepewną miną. 
-Paula, możemy porozmawiać? Tak na poważnie?
-A co? Chcesz ze mną zerwać? - dziewczyna pokazała mu język. 
-A tak, a co? 
-A nico!
-No chodź tu do mnie - wyciągnął ramiona, jednak Paula udawała, że ich nie zauważa - Gniewasz się jeszcze? 
-Tak troszkę... Ale tęskniłam za tobą a ciebie nie było! 
-Przepraszam, myślałam, że nie chcesz mnie widzieć, oprócz tego prawie zostałem ugryziony! - pokazał rękę, na której było widać odcisk szczęki psa. 
-Lobo, chodź tu do mnie! - Pies leniwie otworzył jedno oko, jednak zaraz potem z powrotem opadł na kanapę - Lobo! - pies posłusznie podniósł głowę. 
-Już na niego nie krzycz, przecież nic takiego nie zrobił. 
-Prawie cię pogryzł! Muszę go przynajmniej porządnie ochrzanić! 
-No daj chłopakowi spokój, wyspać sie nie może - do rozmowy wtrącił się Villa. 
-Ale ja czy Lobo? 
-Oczywiście że Lobo, Pique, jesteś idiotą, ty zasłużyłeś! - Messi też musiał się wtrącić. 
-Dajcie mu już spokój, muszę ochrzanić psa, a tobie może wybaczę. 
-Może? 
-No dobra, wybaczam ci - podeszła do niego i cmoknęła go w policzek. 
-A psu może odpuścisz?
-Wstawiasz sie za nim? No dobra, skoro chcesz... 
-O, chłopacy już wstali? To patrzcie jaką fotę król kciuka wrzucił na Twittera! - Iniesta był z siebie dumny. 
-Tą którą zrobiłeś jak spaliśmy? Ej noooooo! Pokaż to zdjęcie! 
-W sumie to to zdjęcie nie jest takie złe, 2 na 3 osoby i pies mają ślinotok! 
-Geri! - dziewczyna dźgnęła go palcem w brzuch. 
-Aua! Wiesz jak to boli? - chłopak zwijał się z bólu, jednak nie mógł przestać sie śmiać - Oprócz tego chodziło mi o nich, nie o ciebie! 
-No dobra, wybaczam ci, skarbie - ponownie go dźgnęła. 
-Aua! To oznacza wojnę!!!
-To spróbuj pokonać mistrza!!! - wojna trwałaby jeszcze dłużej, gdyby nie Iniesta, który chyba się zakrztusił - Andres, co jest, żyjesz? 
-Paula, stało sie coś strasznego, prawdziwa tragedia, życie milionów istnień jest zagrożone! 
-Co sie stało? Mów wreszcie! Co takiego złego zrobiłeś? 
-Ty nie masz konta na Twitterze! 
-No tak, a co? Dlatego świat sie wali? 
-Tak!!! Natychmiast idziemy założyć ci konto, profilowe to będzie jakieś twoje cywilne, musisz sobie zrobić, a zdjęcie w tle to będzie z całą drużyną z meczu... I obowiązkowo wrzucasz słitfocie ze mną i z Casillasem! - słysząc to, Paula zesztywniała. Pique złapał ją za rękę i mocno ścisnął. Wiedział, że z dziewczyną dzieje się coś złego, jednak nie wiedział co. 
-Chodź, Andres jest w transie, chodzi o Casillasa? Jego też mam zlać? 
-Tak jak zlałeś Lewego? Co mu zrobiłeś, gdzie on jest?
-U pielęgniarki, ma lekką kontuzje, ale to on zaczął! 
-Jak dzieci - westchnęła - Możesz mnie mocno przytulić? Proszę? Straciłam wczoraj dwóch bardzo bliskich przyjaciół, chcę już do pokoju, chcę spać, chcę się przytulić, teraz! - Paula zachowywała się jak rozwydrzona pięcioletnia dziewczynka, która nie może się zdecydować, czego chce, jednak Gerardowi to nie przeszkadzało, kochał ją taką, jaka jest, nie chciał, by się zmieniała. Chociaż na codzień była silna i niezależna, czasem nie mogła już wytrzymać i płakała. Miała bardzo ciężki charakter, dlatego podziwiała ludzi, którzy jeszcze z nią wytrzymują. Było ich naprawdę niewielu, z dziewczyn tylko Julia, Ola i Dominika, reszta po prostu jej nie trawiła. Była zbyt pewna siebie, zbyt dobrze wiedziała, czego chce. Oprócz tego zbyt dobrze dogadywała się z chłopakami, miała u nich duże powodzenie. Była naprawdę ładna, bardzo naturalna i szczupła. Wolała zjeść pizzę i pójść pobiegać, zamiast przechodzić na drastyczne diety. Wyróżniała się z tłumu dziewczyn z toną tapety na twarzy, które chyba spędziły pół życia w solarium. Ona miała naturalną ciemną karnację, po mamie, która rownież była w 1/4 hiszpanką. Oprócz tego doskonale grała w piłkę. Była wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju, dlatego właśnie Pique ją pokochał.