sobota, 20 kwietnia 2013

Rozdział 27 - Porwanie

Podczas, gdy chłopcy byli zajęci szukaniem Pauli, dziewczyna poszła na plażę. Miała wszystkiego dość! Siedziała na plaży i była taka samotna. Niby miała Pique, jednak on, od kiedy się pokłóciła, nie dawał znaku życia. Ronaldo nie był na poważnie, lubiła go w sumie tylko jako kolegę, bo ją rozśmieszał i miał znajomości. Obiecał, że pogada z władzami, aby dziewczyna mogła grać w normalnie, a nie w jakiejś damskiej lidze. Messi obiecał, że również się za nią wstawi. Jordi był dla niej jak brat, więc najpierw porządnie by ją ochrzanił, za tą ucieczkę. Julia tak samo. Do Fabregasa nie chciała dzwonić, lubiła go, jednak mu nie ufała. Był po prostu najlepszym przyjacielem jej chłopaka i chłopakiem jej najlepszej przyjaciółki. Bartry miała zupełnie dość, Tello do niczego nie podchodził na poważnie. Do Messiego nie miała odwagi zadzwonić. W końcu postanowiła zadzwonić do kolegów z reprezentacji Polski, Piszczka, Lewandowskiego i Błaszczykowskiego. Lewego znała najlepiej, jeszcze w Polsce był jej sąsiadem. Wykręciła numer, a w słuchawce odezwał się znajomy głos.
-Halo, tu Lewy, kto mówi?
-Cześć Lewy, to ja - dziewczyna płakała.
-Paula? O siema, co tam?
-Ni, nie nic, po prostu możemy pogadać?
-Płaczesz? Czemu? Ej, mała, co jest? Mogę jakoś pomóc?
-Raczej nie, po prostu chcę, żebyś tu był i mnie przytulił - dziewczynie głos się załamał.
-Ej, kochanie, nie płacz, niedługo się zobaczymy! Kibicujesz nam, prawda?
-Nie, chyba cie coś, nie ma mowy - po raz pierwszy na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu.
-Zdrajczyni! - Lewy udawał obrażonego.
-Palant! - Paula już śmiała się w najlepsze. Usłyszała jednak tylko ostrzegawcze warknięcie Lobo i nagle ktoś, kto najwyraźniej zaszedł ją od tyłu, powalił ją na ziemię. Ona zaczęła krzyczeć, jednak szybko zakneblowali jej usta jakąś brudną szmatą, a ręce związali z tyłu. Z ręki wypadł jej telefon, z którego dalej wydawały się przerażona krzyki Lewego.
-Paula! Paula, do cholery, odezwij się! Paula! Co się stało! - wydostawało się z głośnika w komórce, który włączył się podczas upadku. Jednak po chwili rozległ się dźwięk zakończenia połączenia, widocznie Lewemu padła bateria w komórce. Jeden z jej prześladowców chciał ją podnieść, jednak Lobo był szybszy. Szybko chwycił za telefon, po czym zaczął na oślep naciskać na klawisze. Na szczęście, niechcący trafił na numer Gerarda.
-Paula? Do cholery, czego ty chcesz? Wiesz która jest godzina? - zapytał się piłkarz, jednak, kiedy w słuchawce rozległo się tylko szczekanie psa, od razu zrozumiał.
-Paula ma kłopoty, prawda Lobo? Gdzie wy jesteście, proszę, powiedz, cokolwiek, żebym tylko wiedział, gdzie was szukać! - wrzeszczał do telefonu ze łzami w oczach.
-Cholera, ten pies chyba do kogoś dzwoni! - w słuchawce rozległ się znajomy męski głos. Po chwili rozległ się strzał i jęk bólu psa.
-Ten durny kundel już nie ma prawa żyć, wywalcie go do morza, tam nikt go nie znajdzie! - po chwili ten sam głos odezwał się ponownie. Wtedy Pique zareagował, już wiedział, gdzie jest dziewczyna, miał tylko nadzieje, że nic jej nie jest. Błyskawicznie wybrał numer.
-Cesc, słuchaj, ide na plaże, zorganizuj jakieś wsparcie, chłopaków, antyterrorystów, kogokolwiek! I przychodź tu jak najszybciej, proszę cie!
-Pique! O co chodzi, co się dzieje!
-Cescy, potem ci wszystko wyjaśnię! Teraz idź już i bądź jak najszybciej, proszę cię! - Pique już nawet nie próbował ukryć, że płacze. Kochał Paulę, nie przeżyłby, gdyby coś jej się stało. Jednak nie należał do ludzi, którzy łatwo się poddają. Będzie walczył, dopóki jest choć cień szansy, że uda mu się uratować dziewczynę. Więc, uzbrojony tylko w latarkę i scyzoryk, ruszył na plaże.

2 komentarze:

  1. Pique jest cudowny <3
    Kiedy następny rozdział?????
    Nie chcę być długo w takim napięciu ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobre, nawet bardzo. W miarę możliwości proszę o informowanie mnie o nowościach na http://you-will-be-safe-with-me.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń